Z ta kuwetka to byl taki skrot myslowy...
Ona po prostu byla zupelnie oswojona a poza tym czekala na swoja ubikacje 7 godzin

I to my niedobrzy zafundowalismy jej to oczekiwanie

Nastawilismy sie na sprzatanie po kotku zanim nie zorganizujemy kuwetki, gdy tymczasem nasza wielka osmiotygodniowa dama ani myslala zabrudzic nam podloge!
Zreszta w innych kwestiach rowniez okazalismy sie najgorsza macocha i ojczymem pod sloncem
W 8. godzinie pobytu dziecka w naszym domku podjelismy trudna, acz konieczna decyzje wykapania koteczki. W Konstancinie Szarlotka siedziala w klatce - izolatce, gdzie jedzonko spadalo jej na glowe, plecki, etc. I teraz to jedzonko trzeba bylo wyszorowac
Ja bylam tak zdezorientowana sytuacja, ze jak po calej operacji zawinieta w recznik i dwa swetry dziecine trzymalam na kolanach i glaskalam, to bylam przekonana ze to juz koniec, tzn. ze ma drgawki i zaraz wykonczy sie nerwowo (a ja razem z nia).
Dopiero na drugi dzien kolega uswiadomil mi, ze te drgawki nazywaja sie u kota mruczeniem. Takie byly poczatki (teraz jest oczywiscie coraz gorzej, bo Szarlotka nam tego nie zapomniala

)
Mam nadzieje, ze sie nie obrazicie, jak Wam czasem troche poopowiadam o naszych wspolnych wyczynach. Inaczej, zamiast kupic 500 myszke do zabawy bede musiala wydac kase na kozetke u psychoanalityka
