
no to mogę zacząć robić się na bóstwo. Będzie źle, po pierwsze mi się nie chce, po drugie... po drugie jest nieważne wobec tego, ze Qua własnie mi wskoczył na kolana. Bez słowa, obrażony po kroplówce czy raczej po zakłądaniu "opatrunku" na wenflon wszedł pod fotel. Nawet pycha jedzonko (mokre nerkowe) go nie udobruchało. Za t teraz bez słowa podszedł i wskoczył, też bez słowa. Usiadł nawet baranka mi nie strzelając co wyraziło jego dezaprobatę, ale wytulony, wycałowany, wymiziany zaczął sobie mrukać. To jest najsłodsze kocisko (mojego!) świata. A w ogóle oczywiście u nas nie może być normalnie i mieliśmy akcje "mniam, mniam ale pycha". Wiera jest psim potworem, już teraz jestem tego pewna i zeżarła korek od wenflona kociego

wystarczyło, że odwróciłam się dosłownie na sekudnę. Czy raczej wstała z kotem na rękach, żeby zobaczyć czy na pewno z kroplówką wszystko ok. Było ok, tym razem w ogóle Quazi był niesamowicie grzeczny, nawet mruczał sobie przytulony do mnie, zupełnie inne kocisko niż rano na kroplówce. Może rano był jeszcze rozdrażniony wizytą u weta, albo pomoc mojego brata go zezłościła. A co do wenflonu całe szczęście mamie udało się kupić cale i zdobyliśmy tak zakrętkę więc wszystko jest ok.