Borutku, kochany... zdrowiej, zdrowiej szybko...
Mysza, tak mi przykro, ze Borutka tyle cierpienia spotyka
To takie niesprawiedliwe. Trzymam kciuki, zaciskam cale 20 palcow, modle sie razem z Toba, a po moich policzkach plyna lzy. Musi byc dobrze, MUSI! Borutek musi wyzdrowiec...
Siedze i rycze... Ten kot w jakis sposob jest takze moj... On nie moze umrzec! Nie po to go zabralam ze wsi, od zlych ludzi i ziemniakow w misce zeby teraz, kiedy ma cieply dom i tyle osob go kocha, umarl
Koty łączą ludzi, którzy w innym przypadku nigdy by się nie spotkali.
NIE UMRZE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Gracka pisze:Mysza, a co u Borutki po nocy? Dzwoniłaś/ byłaś w lecznicy?? Trzymam kciuki.
Dzwoniłam. Juz wczoraj ustaliliśmy, że małego odbiorę po pracy. W nocy zbili mu temperaturę, dostał antybiotyk i czekamy na jego działanie. Kolejna próba jedzenia zakończyła się wymiotami i kotek jest karmiony dożylnie. Pocieszające jest to, że usiłuje się wydostać z klatki, a więc nie jest już taki nieprzytomny, jest z nim jakiś kontakt. A rokowania? Miejmy nadzieje że się polepszy To chyba nie najlepsze rokowania...