Mieszkam w Łęcznej (25km od Lublina) i tu też byłam u weterynarza.
Jutro mam iść pobrać próbkę, mam nadzieję, że się wszystko wyjaśni. Boję się i nie wiem co mam o tym myśleć.
Czasu dużo nie ma, mama chce się go pozbyć już, teraz, szczególnie, gdy jest ryzyko grzybicy- weterynarz powiedziała, że u ludzi z niską odpornością może to być ciężkie, jeszcze tego brakuje, żeby mama się przez kota pochorowała...
Kociak ma na ciele takie plamy bez sierści, drapie się tam, gryzie, jego skóra wygląda jakby miał łupież.
Chcę go zamknąć w łazience, ale mama przed chwilą przecież myła. Ja wiem, że się o siebie martwi, ale to nie jest powód,żeby mnie dołować gadaniem, że najchętniej oddałaby kota jakiemuś chlopu ze wsi,żeby ten zrobił z nim porządek.
Siedzę i płaczę, Mamrot wesoło biega po pokoju.. To nieodpowiedzialne, ale i tak wszędzie go już było pełno, więc jak miał coś poroznosić, to niestety poroznosił. Przez kilka dni spał ze mną w łóżku, nie miałam sumienia zamykać go w łazience, a kot jest do mnie bardzo mocno przywiązany, w końcu to ja go znalazłam, dbam o niego... Szkoda mi go i jestem już zmęczona tą całą sytuacją, boję się
