Trucia-mama pisze:Czy coś się złego stanie jeżeli najpierw ustalicie cenę a później grzecznie poprosicie o historię leczenia z wynikami przeprowadzonych badań? Jeżeli to dobra lecznica, to wydadzą dokumenty bez proszenia.
Wydaje mi się, że niestety na kocim forum wypada trochę rozdrapać ranę po Krówku.
Po co? Po to żeby dziewczyny z Lublina wiedziały, czy szukać ratunku w tej lecznicy, czy omijać szerokim łukiem. Czy zgadzać się na drugą transfuzję u kota, u którego wyniki się pogarszają a nie postawiono diagnozy (?)
I dodam jeszcze: za TAKIE pieniądze jakie lecznica pobiera to wyniki badań i ewentualnie historia leczenia (jeśli ktoś sobie życzy) powinny być wydawane w złotych ramkach...
Jakoś nikogo nie dziwi, że LUDZIE biegają po różnych specjalistach, pokazując wyniki badań, konsultując. Nikt się nie obraża że szuka się pomocy w różnych miejscach.
Moglibyśmy stać się "forumową siłą" i wpłynąc na poprawę warunków nie tylko tam. Gdybyśmy przestali udawać, że nic się nie dzieje.
joaaa pisze:Wierzę, że wszystko było robione prawidłowo
ewa13 pisze:Pobrano mu 90 ml krwi.....

ja się nie znam ale
pytałam się 3 wetów i każdy powiedział że to za dużo.... że siębierze od kota średnio 50 ml a w ogóle to zalezy od wagi- jego nie zważono
Trucia-mama pisze:Przepraszam bardzo joaaa, ale czy nie uważasz, że to jest ewidentny błąd w sztuce weterynaryjnej? Może zapytaj Ewę ile waży Grubcio i zapytaj sama w jakiejś lecznicy w Wwie...
Tiger pisze:Prześliczna koteczka , miała miec dom ...
I tak naprawdę nigdy się nie dowiemy , czy zabiło ją zwykłe zapalenie oslrzeli w renomowanej klinice , bo np. wet odczytał test białaczkowy po 30 minutach , bo zapomniał, a wtedy wszystkie są dodatnie ......
Albo np. test był przeterminowany .......
Ech ..........
Biegaj ,Kuno po TM i bądź szczęsliwa .......
Stąd:
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=77 ... c&start=30
A tutaj trochę więcej szczegółów...
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=76 ... &start=540
I żeby była jasność - nie chodzi mi o "napiętnowanie" akurat tej lecznicy. Do innych też mam zastrzeżenia i nie znam wetów idealnych.
Chodzi mi o to, żeby przestać "zamiatać pod dywan" i żeby opiekun zwierzaka był traktowany poważnie a zwierzak - uczciwie.
Kilka lat temu (jeszcze w starej siedzibie) kotka mojej koleżanki umierała dwa tygodnie bo "licznik stukał" a wet mamił nadzieją. Bezpodstawną.