Jestem na Miau prawie od roku. Bardzo dużo nauczyłam się przez ten czas. Bynajmniej nie tylko o kotach. Również o ludziach, i o samej sobie.
Długo ostatnio zastanawiałam się czy powinnam zostać na Miau dłużej. Długo przymierzałam się do założenia tego wątku. W końcu stwierdziłam, że opisując nasze szczęście czy drobne problemy, zaspokoję nie tylko swoje ego. Myślę, że jestem to winna tym z Was, którym zawdzięczam, że Mruchu i Michu są z nami.
Oto one, nasze kochane ogony, Michu z lewej, Mruchu z prawej:
Duet został założony niedawno: 14 grudnia 2008. Do Mrucha (ur. wrzesień(?) 2007 r. gdzieś na warszawskiej Pradze) dołączył Miś (Fima, ur. 08.07.2008 r. w łódzkiej hodowli kotów syberyjskich neva masquarade).
"Nerwy dokoceniowe" miałam straszne, bo była to trzecia i ostatnia, jak sobie obiecałam, próba zawiązania kociego duetu, po roku ciężkich doświadczeń w "posiadaniu" forumowych kotów. Po trzech dobach umilkły "głosy kociego niepokoju" i wiedziałam, że tym razem się udało.
Trzydniowa moja "nerwówka" wyglądała tak:
1) Mruś przestraszył się Misia
. Nie spodziewałam się takiej reakcji, bo tymczasową, malutką kotkę Mruś zaakceptował natychmiastowo, a podczas wizyty zapoznawczej innego kandydata na rezydenta, to kandydat się bardzo bał, a Mruś wyglądał tylko na bardzo zaciekawionego.
2) Miś zamknięty na noc w pokoju syna, daje mokrą "plamę" poza kuwetą. Teraz wiem, że był bardzo przestraszony, chociaż wcale nie było tego po nim widać.
3) Rano pokaz w wykonaniu Mrucha pt. "Pokażę Ci dziwny pluszaku, kto tu rządzi". Footro na irokeza, wrzask przeciągły, łapa z pazurami w górze... Dobrze, że wzięłam urlop. Szukam w panice Feliwaya w opcji z natychmiastową dostawą.
4) Po południu: wygląda na zawieszenie broni. Oddycham z lekką ulgą, popijając nervosol.
5) Następne dwa dni: Mruś coraz bardziej zainteresowany, coraz mniej "groźny", głównie podgląda. Miś syczy, pewnie z obawy o pokazów ciąg dalszy.
6) Trzeci wspólny wieczór. Wujek Mruś daje wyraz akceptacji. Miś przestaje syczeć.
Dwa kolejne tygodnie:
Ulubiona zabawa Misia - gonienie papierowych kulek, ulubiona zabawa Mrusia - gonienie Misia. Miś nie zwraca w ogóle uwagi na fakt bycia potencjalną ofiarą, strasznie motorkuje i mizia się nawet do Mrucha
Mruś uczy się przezwyciężać zazdrość:
Sylwestrowy wieczór:
1) Chłopaki piją.
Ktoś napisał na forum, że zazdrość czyni cuda. Fakt. Mruś martwił mnie ostatnio, bo do miseczki z wodą zaglądał bardzo rzadko, a wyniki świadczące o pracy nerek miał na górnej granicy normy. Od kiedy jest Miś, który pije tyle co trzeba, chłopaki potrafią przepychać się łepkami, żeby napić się wody.
2) Chłopaki leją się.
To pierwszy wieczór, trochę ponad dwa tygodnie od przybycia Misia, kiedy obserwuję, jak Misiu pierwszy zaczepia Mrusia. Na szczęście chłopaki nie są zawzięte i bijatyki kończą się szybko, choć stężenie footra w powietrzu wzrasta jeszcze szybciej
3) Pojedyńcze wystrzały nie robią na nich żadnego wrażenia. O północy Mruś przyjmuje pozycję strategiczną "za wypoczynkiem". Miś pozostaje niewzruszony.
4) Nad ranem, pomimo ogłuszających basów i odpowiednio dobranych przez TŻa sopranów
oba footra nie chcą opuścić centrum zamieszania, czyli okolic parkietu i nagłośnienia
5) Miś omal nie ginie przez zagłaskanie na śmierć przez gości
Problemiki na dzień dzisiejszy:
1) bakterie "sianowe" w uchach Mrucha. Wprowadziły się tam pewnie w czasie choroby=zatrucia Mrucha. Ujawniły się po 2 tygodniach, przypominając świerzb. Nasz najlepszy wet stwierdził, że świerzb to nie jest i zalecił stosowanie kropli Dicortineff. Nie przyniosło to poprawy. Na początku grudnia zrobiliśmy wymaz. Wyszły tylko "sianowe", choć niewykluczone, że wcześniej miały one towarzystwo innych bardziej paskudnych mikrobów. Aktualnie stosujemy Surolan. Istotna poprawa była po tygodniu. Stosujemy je dalej, bo chociaż widoczne części małżowiny się wygoiły, to niestety nadal, w głębi coś niedobrego się produkuje i łepek Mruchu nadal wytrząsa. Generalnie rzecz ujmując Michu nie powinien się zarazić, bo bakcyle te atakują osłabione organizmy, ale każde drapanie ucha czy potrząsanie łepkiem przez Misia wydaje się nam podejrzane. Zaglądam codziennie w uszy Misia. Na razie czysto.
2) brudzący się zadeczek Misia. Za każdym posiedzeniem sprawdzam, co na pięknym footerku zostało. Często niestety zostaje. Mam nadzieję, że chłopak wyrośnie i dorośnie. Jeśli dobrze pamiętam, to Mruchu zaczął mocno dbać o higienę osobistą dopiero po skończeniu roku.
3) nieprzyjemny zapaszek z pyszczka Misia. Miś wymienia uzębienie, więc myślę, że to właśnie dlatego. Tydzień temu nawet znalazłam dowód rzeczowy. Dziąsła są miejscami mocno przekrwione.
Obawy "na zapas":
1) dojrzewanie Misia.
a) Będę musiała podjąć decyzję kto ma pozbawić go atrybutów męskości. W przypadku Mrusia zrobił to nasz młody, lokalny wet. Zrobił to bardzo dobrze. Później jednak dał "ciała" przy wkłuciach dożylnych jak Mruchu zachorował. Mam wątpliwości czy mu powierzę Micha
b) czy Miś będzie próbował pokazać "kto rządzi" zanim utraci atrybuty? Patrząc dzisiaj na jego misiowato-garfildowaty charakter, myślę, że nie. Ale to się okaże
2) Wiosna.
Mruś przystosował się do "nie wychodzenia" szybciej niż myślałam. Podejrzewam, że najbardziej pomogła nam pora roku. Czy wiosną przypomni mu się wolność utracona
Strasznie dłuuugi ten post. Chyba najdłuższy jaki tu napisałam
A jeszcze chcę zrobić takie zestawienie cech charakteru, podobieństw i różnic pomiędzy Mrusiem i Misiem. Ciekawa jestem jak to będzie wyglądało za kilka lat
Ale to później, bo dzisiaj odpadam
I na zakończenie:
1) oczy Misia, 2) biedny, zagłodzony, żebrzący Mrusiu chce się upodobnić (bez photoshopa
), 3) w objęciach tego, co nie chciał mieć dwóch kotów...