Agneska pisze:Weterynarze mają na ogół niewielkie doświadczenie w leczeniu takich zatruć (podobnie jak lekarze)
Zu i Mru są przykładem, że objawy u kotów zatrucia tym samym środkiem są różne, słabo widoczne dla właściciela, trudne do zdiagnozowania przez wetów.
Zu:
poniedziałek: apatia, nie jedzenie, temp normalna
wtorek: j.w. + zaburzenia równowagi (wizyta u weta: bez diagnozy, propozycja pobrania moczu do analizy)
środa: stan kota j.w. (cukier poza górną granicą normy - skalą aparatu)
czwartek: stan j.w. (wizyta u innego weta: stwierdzone przekrwienie powiek, diagnoza: wylew wewnątrz czaszkowy spowodowany uderzeniem, podane leki p/bólowe, nawadnianie podskórne)
piątek: poprawa stanu i apetytu na skutek działania leków p/bólowych, krew w wymiocinach
sobota: zgon
wyniki sekcji: otrzymane dopiero w środę na telefon (już po najgorszym kryzysie u Mrusia) potrwierdzają zatrucie antykoagulantami.
Mru:
środa: apetyt normalny, częste oddawanie kropelek moczu z krwią (wizyta u weta: podejrzenie SUK, cewnikowanie)
czwartek: utrata apetytu, dalsze krwawienie z dróg moczowych (wizyta u weta, diagnoza: krwotoczne zapalenie pęcherza,
pierwsze podanie wit. K, nawadnianie podskórne)
piątek: stan j.w. (nawadnianie podskórne, wit. K nie podana - wg miejscowego weta wystarczy co 48 h)
sobota: zatrzymanie krwawienia, poprawa apetytu (kontynuacja nawadniania, wit. K podana)
niedziela: stan zwierzęcia bardzo dobry (nawadnianie, bez wit. K)
poniedziałek: utrata apetytu, obniżenie temp, (nawadnianie, wit. K) krytyczne wyniki morfologii - stan agonalny
wtorek: USG i RTG bez zmian, odkrycie rozległych krwiaków na skórze, diagnoza: zatrucie, kroplówka dożylna z glukozą (wit. K ?, steryd? - wet. nie chce rozmawiać o zastosowanych lekach), lekka poprawa stanu
środa: kroplówka dożylna, wit.K, erytropoetyna
(półnaturalny środek dopingujący, strasznie drogi, normalnie niedostęny w lecznicach, polecam lekturę choćby w wikipedii)
czwartek: badanie krwi: 50% wzrost hematokrytu, płytek = rezygnacja z zamiaru transfuzji krwi, utrzymanie dalszego podawania wit. K w injekcji do osiągnięcia dolnej granicy hematokrytu, zalecenie kontroli morfologii we wtorek.
środa tj. 24.09.2008
Warto walczyć, bo można zwierzę uratować.
Chciałabym, żeby ten wątek pomógł ratować kocie życia w takich sytuacjach. Nie ma łatwych do znalezienie, czytelnych dla laika informacji w necie. Nie ma nic na kocim ABC, ani w VETserwisie.
Postaram się niedługo uporządkować wszystkie informacje w pierwszym poście i poproszę admina o przeniesienie do kociego ABC.
Co o tym myślicie?
Agneska - dzięki Twojej wypowiedzi trochę mi ulżyło. Ale tylko trochę.
Według naszego najlepszego doktora, spożycie nawet jednej myszy może spowodować taki stan u kota.
Przyznałam się już wcześniej, że i my, i pewnie wszycy nasi sąsiedzi stosujemy trutki na myszy. Moje koty czasami przebiegały przez piwnicę, nigdy nie były zainteresowane dłuższym w niej pobytem. Często widziałam jak łapały myszy w okolicy. Mruś się czasami długo bawił, Zu czasami przynosiła w darze...
Pobiegłam dzisiaj do piwnicy. Granulat BROS opakowanie 250 g (drugie zużyte w tym sezonie), skład: 0,005% (0,005g/100g) bromadiolon (substancja czynna), benzoesan denatonium (substancja o bardzo gorzkim smaku zniechęcająca do przypadkowego spożycia).
Odszukałam w necie dalsze informacje:
Produkt wykazuje toksyczne działanie z 3-6 dniowym opóźnieniem: krwawienie z nosa i dziąseł, ogólne osłabienie, wewnętrzne krwotoki prowadzące do wstrząsu i śpiączki.
Bromadiolon jest antykoagulantem z grupy pochodnych hydroksykumaryny. W razie potrzeby zastosować płukanie żołądka.
Antidotum: witamina K pod nadzorem lekarza do czasu powrotu krzepliwości krwi do normy.
Toksyczność dla kotów, per os, LD 50> 25 mg/kg.
Bez liczenia widać, że możemy odetchnąć z ulgą.
Podkreślam jednak informacje, które mają zasadnicze znaczenie dla ratowania życia po zatruciach wszystkimi rodzajami antykoagulantów.
Do jednej rzeczy jeszcze się nie przyznałam. 300 m od naszego domu jest mała ubojnia zwierząt. Resztki poubojowe, szczury, trutki... Teoretycznie powinni zabezpieczyć wszystko przed dostępem ssaków...
Na swoje usprawiedliwienie (?) mogę napisać tylko to, że ubojni nie widać z okna... a Picek był naszym kotem wychodzącym w latach 2001-2004. Zachorował tylko raz. Żałuję, że nie zrobiłam sekcji.
Wyrzuty sumienia z powodu Zuzki zostaną mi na zawsze.
A Mruś: najchętniej położyby się właśnie na klawiaturze... Jest niesamowity, po 9 dniach męczarni u wetów (cewnikowanie, nawadnianie podskórne, kroplówki, pobieranie krwi, lewatywa, zastrzyki mniej lub bardziej potrzebne - powyżej nie wymieniałam np. antybiotyków, które otrzymywał z powodu podejrzenia zapalenia pęcherza, a które upośledzają pracę szpiku kostnego wytwarzającego składniki krwi) bardziej za mną chodzi niż zwykle...
Od wczoraj sami podajemy wit. K w injekcji.
We wtorek pojedziemy na Potokową, zbadać morfologię i biochemię, i pokazać się temu, kto podarował Mrusiowi działkę

erytropoetyny... dzięki czemu nie musieliśmy sprowadzać krwi z banku w Wwie....