Przyjaźń między rezydentem a nowym kotem - jak długo czekać

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Nie lip 27, 2008 17:05

Tigi mimo ze miedzy nim a Filipkiem jest tylko miesiac roznicy, mial przez pol dnia nerwowe dreszcze, az do weta dzwonilem :? Ale powiedzial ze skoro wcina jak zawsze, koweta oki i nie ma temperatury to mu przejdzie. I na drugi dzien przeszlo :lol: Dostawal i caly czas dostaje duza dawke milosci i przytulania, zeby nie myslal ze jest gorszy. I to pomoglo :lol: Cierpliwosci, na pewno bedzie oki, trzymamy kciuki :ok:
ObrazekObrazek

padmestar

 
Posty: 40
Od: Sob lip 12, 2008 7:05
Lokalizacja: Warszawa, Praga Poludnie

Post » Śro lip 30, 2008 14:14

Mowilam ostatnio, ze do wspolnych zdjec jeszcze daleko?
Oto jaki obrazek zastalam po powrocie do domu :) Nie ma to jak spac wtulajac sie w nieswoja stope :P

http://www.fotothing.com/photos/23d/23d ... af7e96.jpg

Ogolnie Tequila nadal gania za Haszem i go zaczepia, ale on wydaje sie byc z tego powodu zadowolony :) Ogolnie przez to wszystko zrobil sie bardziej ruchliwy i mniej czasu spedza na spaniu na fotelu ;)
Oczywiscie czasem pacnie Tequile, gdy ta pozwala sobie na zbyt wiele, ale raczej nie jest to wielka agresja, bo mala jakos nie cierpi bardzo z tego powodu i zaczepia uparcie nadal ;)

zefirynka

 
Posty: 5
Od: Pon lip 14, 2008 22:30

Post » Czw lip 31, 2008 12:23

:D
Moja Miska tez nieco posmutniala odkad jest Nelcia, ale jednoczesnie potrafi szalec w niekonczacych sie gonitwach. Rzadziej niz kiedys wskakuje mi na kolana, ale gdy juz przyjdzie to jest lagodniejsza niz dawniej. Kocice potrafia juz spac na jednym fotelu i wzajemnie wyjadaja sobie z misek.
Pozdrawiam :kitty:

Bryzeida

 
Posty: 81
Od: Pt lip 11, 2008 9:56
Lokalizacja: KOSZALIN

Post » Wto sie 05, 2008 11:07

Dostalam namiar na ten watek piszac o moim problemie ( http://forum.miau.pl/viewtopic.php?p=3353644#3353644 ). Jestem pelna nadziei po przeczytaniu waszych historii. U mnie po dwoch tygodniach, kiedy juz myslalam, ze jest niezle, bo Pralina (6-letnia rezydentka) przestala syczec na Oliwke (5-miesieczna przygarnieta sierotke) zdazyla sie rzecz straszna, a mianowicie Pralina uciekla. Zawsze byla kotem niewychodzacym i pieszczocha, rozpieszczona jedynaczka, a teraz po prostu zwiala. Rozpaczalam okropnie, 3 dni jej szukalam, obwiesilam okolice ogloszeniami, a ona wczoraj wieczorem jak gdyby nigdy nic wrocila. Ulga straszna... Ale niestety, jak pisze na moim ww watku, znow ma parcie na wyjscie. Staje pod drzwiami tarasu i miauczy. A na Oliwke znow syczy. Mala w ogole bardzo ja zaczepia i chce sie bawic, a Praline to strasznie denerwuje i ja przegania. Niestety Pralina z pieszczoszki i przytulanki zrobila sie niedotykalska. Na moje proby glaskania i przytulania (zeby nie czula sie odrzucona) reaguje obojetnoscia, a nawet odchodzi. No i chce sobie ode mnie pojsc :( Co zrobic, zeby odzyskac dawna Praline?

Mroczka

 
Posty: 3072
Od: Pt lip 18, 2008 8:14
Lokalizacja: Poznań city :)

Post » Wto sie 05, 2008 12:55

witaj
ja bym nie wypuszczala... Wypuszczanie kota to zabawa w rosyjska ruletke. Wiele moich znajomych tak stracilo swoich pupili. Po prostu, ktoregos dnia koty nie wrocily. Poza tym Twoja kotka jest teraz obrazona z powodu "detronizacji" i nie wiadomo czy nie odejdzie na zawsze. wydaje mi sie ze zwyczajnie musisz przeczekac, az sama zapragnie znowu sie do Ciebie przytulic. Powinnas czesto ja wolac, podsuwac przysmaki, glaskac... Moja tez jest troche obrazona, ale nie ustaje w wysilkach przekonania jej ze nadal jest moja kicia. Mysle, ze czas i czulosc wszystko zalatwi. Tylko jej nie wypuszczaj. :cat3:
Pozdrawiam

Bryzeida

 
Posty: 81
Od: Pt lip 11, 2008 9:56
Lokalizacja: KOSZALIN

Post » Pon sie 11, 2008 9:22

Ja nie wiem, czy wyjściem z sytuacji nie byłby... jeszcze jeden kociak, w wieku Oliwki. Jestem domkiem tymczasowym i kiedy pojawia się w domu mały kociak, moja 8-letnia rezydentka jest nieszczęśliwa, bo kociak chce się z nią bawić i ciągle ją zaczepia. Natomiast kiedy kociak ma innego kota w swoim wieku, daje Puśce spokój i sytuacja wraca do normy. Pusia chodzi sobie i z królewska obojetnoscią obserwuje harce maluchów. :D
Nasz wątek:
viewtopic.php?f=46&t=220448
Wątek kotów Joli Dworcowej:
viewtopic.php?f=1&t=191624
Kącik Muzyczny
viewtopic.php?f=8&t=190784
Zjawiska niewytłumaczalne, opowieści o duchach i nie tylko
viewtopic.php?f=8&t=194190

jolabuk5

 
Posty: 70214
Od: Nie paź 16, 2005 14:56
Lokalizacja: Łódź

Post » Nie sie 17, 2008 10:58

Witam,
szukając wsparcia i rady znalazłam to forum i ten wątek :)
Najważniejszym domownikiem od roku jest u nas Bonsai, przygarnięta jako mały kociak, wałęsający się po Stoczni Gdańskiej i szukający rozpaczliwie mamy. Piękny szeklert. Ale jak to z uroczymi kociakami bywa - zwłaszcza że to mój pierwszy najpierwszy - rozpuszczona jest ta moja jedynaczka. Ambitna, rozpieszczona, wygodnicka - po prostu sama słodycz. No i niedobra pani powodowana chęcią urozmaicenia kotkowi życia postanowiła przygarnąc jeszcze jedno cudo. Żeby ukochane dziecko miało z kim się bawić do południa. Kotek został adoptowany, przywieziony do domu no i się zaczęło... DOKACANIE. To musi być pisane wielkim literami, bo przeżycie jest ogromne. Mysza (to drugie imię Bonsai) śmiertelnie się na nas obraziła, syczy, prycha i zachowuje się jak urażona księżniczka. Na początku bawiło mnie (choc trochę zdziwiło) jej przerażenie, uciekała przed Młodym jak najwyżej. Myślałam juz ze naprawdę źle ją wychowałam, ale forum mnie uspokoiło - :wink: to nie ja nawaliłam, to kot jest typowy. :) Ostatnio (trwa to 4 dni - a mam wrażenie że 10 razy dłużej) Bonsai chyba sie poczuła odważniejsza, już nie ucieka tylko unika, a nawet sama podchodzi do małego, żeby syknąc i szybko zrobić odwrót. Młody nie zauważa kompletnie nic, a raczej chyba nic sobie z tego nie robi. Bawi się i broi tak uroczo, że wszystkie wyrzuty sumienia, że skrzywdziłam jedynaczkę uciekają w mgnieniu oka. Staram się Bonsai okazywać troskę i czułość ale jest to kłopotliwe, bo prycha również na nas. Dom stał się takim polem walki z chwilowym zawieszeniem broni ale napięciem wręcz wiszącym w powietrzu. Trzymajcie proszę kciuki, a ja się będę starać wprowadzić jak najszybciej pokój :)
Pozdrawiam wszystkich forumowiczów.
PS. Młody wstępnie ma mieć na imię Shroedinger, ale jeszcze musze przekonać narzeczonego, że to najlepsze imię dla kota. Chwilowo roboczo - Młody.

Shroedinger

 
Posty: 2
Od: Sob sie 16, 2008 17:34

Post » Nie sie 17, 2008 11:06

Witaj na forum. :)
Będzie dobrze, zobaczysz. Ludzie chyba gorzej przeżywają dokocenia, niż koty.
Skoro po 4 dniach jest postęp, to rokowania są bardzo dobre. :ok:


A oświeć mnie proszę, co to jest "szeklert"? :oops:

joanna z kotami

 
Posty: 1754
Od: Czw paź 20, 2005 22:36
Lokalizacja: Poznań

Post » Pon sie 18, 2008 14:02

Shroedinger witaj :D
Twoje dokocenie wyglada modelowo. U mnie bylo tak samo. Misia (4 lata) na poczatku tez wiala na szafe, a malutka Nelcia (11 tygodni) miala to gdzies i broila uroczo. Teraz nadal broi, ale Miska juz nie przycha. Zdarza sie im spac na jednym fotelu, albo na mnie :) , czasem sie pobija, czasem przegonia ,ale Misia juz nie miauczy pod drzwiami, bo nie ma czasu na nude. Bedzie coraz lepiej. Pozdrawiam :cat3:

Bryzeida

 
Posty: 81
Od: Pt lip 11, 2008 9:56
Lokalizacja: KOSZALIN

Post » Czw sie 21, 2008 6:10

Witam, czas na moje doświadczenia z dokacaniem.
2-letnia rezydentka Balbina doczekała się młodszej przybranej siostry - 2-miesięcznej Tequili. Przed dokacaniem zgłębiłem ten wątek więc byłem nastawiony na wszystko - od obustronnej ignorancji po regularną wojnę.
Na przybycie Tequili Balbina zareagowała bojowo - lisi ogon, grzbiet jak u hieny no i oczywiście syk. Nie pozwalała do siebie podejść (nawet od nas - znaczy mnie i żony, uciekała), na wszelkie próby zaprzyjaźniania ze strony Tequili reagowała agresją. Młodzież nic sobie z tego nie robiła tylko albo bawiła się sama, albo z uporem maniaka ponawiała próby wciągnięcia starszej w zabawę. Nie zrażała się pacnięciami w ucho, a na syk potrafiła skutecznie się "odgryźć". W nocy Balbina odganiała małą od nas, na nas oczywiście była śmiertelnie obrażona. Taki stan trwał zaledwie 2 dni. Na trzeci dzień zaczęły się wspólne wyścigi kończące się zapasami na dywanie i tylko w chwilach gdy Balbina przesadzała, usłyszeć można było lekkie miauknięcie. Tego samego dnia zostały na kilka godzin same w domu. Nic złego się nie stało.
Kolejny dzień zaowocował "wspólnym" spaniem (piszę w cudzysłowiu dotykały się jedynie łapkami, ale spały na jednym fotelu). Inicjatorką była zawsze Tequila. Na wszelkie poważniejsze zbliżenia Balbina wciąż nie pozwalała. Tego samego dnia Tequila została przypadkowo zamknięta w łazience, co wywołało lamenty Balbiny i wspólne lizanie po uwolnieniu przypadkowego więźnia. To już dla nas oznaczało pełną akceptację.
W tej chwili mijają 2 tygodnie od dokocenia. Kicie spędzają wiele czasu na wspólnych zabawach, razem śpią. Nie przeszkadza im wzajemne podjadanie karmy.
Miałem nadzieję, że pójdzie gładko, ale nie spodziewałem się że aż tak. Za dobry omen brałem fakt, że rezydentka jest starsza więc hierarchia będzie raczej oczywista. Jednakże patrząc teraz jak wyglądają relację skłaniam się ku temu, że młoda ustawia sobie Balbinę jak tylko chce :lol: Do tego potwierdzam, że po dokacaniu starsza łagodnieje :wink:

bynioo

 
Posty: 6
Od: Pon lis 12, 2007 7:57

Post » Czw sie 21, 2008 11:00

Do tego potwierdzam, że po dokacaniu starsza łagodnieje


A no to ja nie potwierdzam bynajmniej. Moja Pralinka byla łagodna jak baranek wczesniej, nie powiem, żeby teraz była tygrysem, ale na pewno przez miesiąc była mniej lub bardziej agresywna w stosunku do małej, a nawet, na początku, w stosunku do mnie. Tzn. syczenie, miauczenie i bicie łapą. Mimo że minęło już ponad 5 tygodni od kiedy zawitała do nas Oliwka (5 miesięcy, rozrabiaka), to Pralina (6 lat, rozpieszczona jedynaczka) nadal nie jest zachwycona. To znaczy pozwala już małej podchodzić, nawet dała się podgryzać ostatnio (byłam zachwycona, to był ich pierwszy taki bliski kontakt, że mała dosłownie wlazła na dużą, ale tylko na chwilę, bo zaraz sie Pralinie cierpliowość skończyła), ale nie jest taka jak dawniej. Mniej przychodzi do mnie, potrafi zasyczeć i się obrazić jak ją mała napastuje (wcześniej co najwyżej miała focha jak ją zostawiłam samą na dłużej). Wiec nie powiem, zeby zlagodniala...
ObrazekObrazek

Mroczka

 
Posty: 3072
Od: Pt lip 18, 2008 8:14
Lokalizacja: Poznań city :)

Post » Pt sie 22, 2008 18:31

Hej :)

Ja juz pisalam w osobnym watku,ze mam w domu druga kicie. Pierwsza to moja Misia, 8 miesieczna buraska,ktora jest z nami od kwietnia.
Druga wzielam,poniewaz w magazynie do ktorego ja wyniesli wlasciciele grozilo jej niebezpieczenstwo.
Szukam dla niej domu stalego,ale jak narazie jest u mnie i moja Misia niezbyt ja toleruje. Prycha ,warczy i nie daje do siebie podejsc. Mala jest spokojna, tak jakby sie jej bala.
Przeczytakam caly ten watek i jestem troszke zmartwiona,bo to ze na pogodzenie dwoch kici potrzeba czasu to okej,ale fakt,ze moga sie nigdy nie polubic mnie zmartwil.

andzya

 
Posty: 21
Od: Wto kwi 08, 2008 8:41

Post » Pon wrz 22, 2008 6:31 :(

Witajcie,jestem pierwszy raz na tym forum i proszę o pomoc.
Mam 7 miesięcznego syjama ,zwie się Pudens ,a od kilku dni dołączyła do niego kotka,też syjamka,zwie się Salsa. Koty razem śpią,jedzą i niby jest ok,ale jak mała biega po mieszkaniu i się bawi to Pudens ją atakuje i gryzie w szyję,że aż mała piszczy!!! Nie wiem co robić,czy to minie?
proszę podpowiedzcie co robić... Sad

martinka84

 
Posty: 4
Od: Czw wrz 11, 2008 15:19

Post » Wto wrz 23, 2008 8:30

Witam, mam podobny problem co martinka, tyle że zdaje się większa różnica wieku "bandytka" Felka ma ok 5 miesięcy, "ratuj mnie" Heniek ok 3-4 tygodni.
Zdaję sobie sprawę z tego że Felka chce się pobawić z Heńkiem, ale dla mnie wygląda to za drastycznie, no chyba że nie?
tak jest często http://pl.youtube.com/watch?v=4kHczFK82l8
tak bywa czasami http://pl.youtube.com/watch?v=SLrFjavWXjI

Proszę Szanownych expertów o porady

ziemia11

 
Posty: 2
Od: Wto wrz 16, 2008 21:03

Post » Sob wrz 27, 2008 11:14 Też postanowiłam dokocić ;-)

Witam wszystkich na forum,
mam oczywiście ten sam problem co większość. Mam 5-miesięcznego Felka, który jest wesolutki, lubi ludzi, słucha się, reaguje na swoje imię- ogólnie kot cudo. Bawić się chce jak szalony a że dużo pracujemy, postawnowiliśmy mu przyjąć pod dach drugiego kotka żeby miał zajęcie. Wczoraj kumpela przyniosła od siebie z ogródka małą Maszę (w wieku mniej więcej Felka) tylko, że taką małą (prawie 2 rayz mneijsza niż Felek). Felek nagle ze słodkiego kociaka zrobił się złym, napuszonym kotem (nie do nas ale do Maszy). Nie bije jej ale to dlatego ze w odpowiednim czasie interweniujemy, bo rzuca się na nią. Masza za to przeażona, wychodzi spod szafy tylko na siku/kupę,ale w ogóle się nie broni, kuli ogon i przerażona. Jeść też nie chce. felek się zachowuje jak pan i władca, a czasem zapomina o niej, że jest. Jak wyjdzie spod szafy znowu jest to samo- próba zastraszenia. Czy czekać aż same się zaakceptuję czy próbować? Dodam, ze ich charaktery są naprawdę różne i boję się żeby felek jako większy silniejszy nie zrobił jej krzywdy. Prosze napiszcie co tym sądzicie

Starogardzka

 
Posty: 3
Od: Pon lut 28, 2005 11:51

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot] i 111 gości