» Wto sie 05, 2008 9:09
Domowy kot, co nagle chce wychodzic - co robic?
Pisalam jakis czas temu, ze sie dokocilam. Moja rezydentka, Pralina, jest u mnie juz prawie 5 lat (zreszta zaadoptowana przez niniejsze forum) i byla rozpieszczona niewychodzaca jedynaczka. Trzy tygodnie temu dolaczyla do nas Oliwka - czteromiesieczna kicia, ktora jak przyszla do mnie na plazy, tak juz zostala. Pralina syczala i robila straszne sceny, ale po okola 1,5 tygodnia jej przeszlo. Niestety, jakby zmienil jej sie charakter. Zrobila sie niedotykalska (a zawsze totalna pieszczocha) i dostala parcie na wyjscie. Calymi dniami siedziala przy drzwiach na taras i miauczala. Wypuszczalam ja na taras pod moim okiem, ale to jej nie wystarczylo. Cztery dni temu uciekla. Musiala sie wymknac kiedy wychodzilam wieszac pranie. Mimo iz bardzo pilnowalam natychmiastowego zamykania drzwi, to idac z koszem prania widocznie nie zauwazylam jak przemknela. Zorientowalam sie duzo pozniej, bo Pralina czesto spi w szafie, wiec dopiero kiedy nadeszla pora posilku, a ona sie nie pojawila pedzac do miski, to - przeszukawszy uprzednio caly dom, wszystkie szafy i zakamarki - wpadlam w czarna rozpacz, bo juz wiedzialam, ze uciekla. Co ja przezylam przez te trzy dni... Plakalam, chodzilam, szukalam jej, wolalam, robilam rundki po okolicy po kilka razy dziennie, obkleilam cala dzielnice ogloszeniami z jej zdjeciem i obietnica nagrody. Strasznie sie martwilam, ze nie da sobie rady i ze nawet jak bedzie chciala, to nie trafi spowrotem. Nidgy nie wychodzila (nawet nie chciala), a jeszcze tu nowe miejsce, mieszkamy tu raptem poltora miesiaca. Ale wczoraj wieczorem wrocila. Umorusana, brudna i glodna, bo sie rzucila na jedzenie i wode. Potem zaczela sie myc i poszla spac, moje piesczoty przyjmujac z lekcewazeniem, a na mala znow syczac. I dzis od rana... stoi przy drzwiach na taras i miauczy. Chce wyjsc, to ewidentne. Co robic? Po pierwsze - czy to mozliwe, ze tak reaguje na druga kicie? Czy teraz chce byc kotem wychodzacym? Czy trzymac ja w domu, wiedzac, ze tu bedzie bezpieczna, ale tez liczac sie z tym, ze moze powtorzyc swoj numer i znow uciec przy jakies okazji, czy lepiej zalozyc jej obrozke, zeby bylo wiadomo, ze jest czyjas, i ja wypuscic? Tylko to nie na moje nerwy, caly czas bede myslala, czy jej sie cos nie stalo, czy tym razem wroci itp. Nie wiem co robic. Czy powinnam oddac Oliwke (bardzo bym nie chciala, bo jest cudna i taka kochana, ale w najgorszym razie mam ja komu oddac w dobre rece), zeby odzyskac dawna Praline? Co robic, poradzcie!!!