Witam podczytaczkę
No właśnie się zastanawiam, jak długo wytrzymam w tym fachu...
Bo (chyba jak każdy tymczasujący) mam swoje doły w tym temacie.
Tak się zastanawiam, ile człowiek może znosić to ciągłe przywiązywanie się i rozstawanie, tą niepewność, czy się tym razem uda, stresy szukania domków (zawsze mi się tryb "nieśmiałość" wtedy uruchamia, razem z nieasertywnością, która jest moim raczej normalnym trybem...)
I ile mogę moje własne koty na choroby i stresy narażać...
I że bym czasem chciała tak na spokojnie, normalnie sobie z moimi kotami mieszkać, jak większość ludzi (może większość nie mieszka z kotami, ale za to większość mieszka sobie spokojnie)
Sumienie oczywiście raz uruchomione w tej kwestii, spokoju nie daje - bo skoro spróbowałam, i wiem, że można, to by mi było głupio zerwać z tą działalnością.
I czemu one tak za serce chwytają?
Bo chwytają... Może dlatego, że się je bierze zwykle chore i niepiękne... Takie grzybne kociątko - większość ludzi by się brzydziła dotknąć... a tu człek się po trzech dniach łapie na tym, że całuje toto po ryjku.
No i się patrzy jak to się gramoli tymi łapeczkami na prostą, jak mu oczka zaczynają błyszczeć, jak się sierść w kilka dni przemienia ze śmietnikowej na salonową. I ten moment, kiedy zwierzak stwierdza, że od tej pory to on się będzie przytulać.
One są takie wdzięczne - nie tylko w tym sensie, że urocze, ale także w tym, że zawsze, jak się takiego tymczasa przytula, to się pamięta o tym, jakie to było niechciane przez nikogo na świecie. I czasem mi się wydaje, że one też jakoś pamiętają o tym, że tak bardzo potrzebują tego przytulania.
Plusem tej działalności jest to, że się ma ciągle kociaki w domu

No nie ma na świecie nic bardziej udanego niż kociak

Chociaż dorosłe koty też bardzo lubię, bo mają te swoje charaktery bujne
Minusem jest to, że trzeba oddawać. Ja oddaję właściwie tylko dlatego, że następne czekają.
Na tytułowym małym metrażu mieszczą się trzy koty w porywach do czterech. Przy czterech robi się wszystkim ciasno. Kiedyś przez jedną dobę było 6 kotów w domu (Klakier ['] i spółka) - no i wiem, że sześciu kotów tu być nie może. Pięciu też nie. Nie może też być niekastrowanych dojrzałych kocurków - ja wytrzymuję bombę chemiczną, ale Nemo nie.
Więc gdybym tak miała 3 własne... to właściwie byłby to koniec tymczasowania. I to mnie motywuje, żeby jednak oddawać.
Dzisiaj się obudziłam - trzy koty w łóżku, Kminek (separatysta

) jak zwykle nie w łóżku, tylko na fotelu obok. wszystkie rozciągnięte tak przeroskosznie, że ... ach

No i w tym Toleńka maleńka - pierwsza noc poza izolatką i już maleńka wpadła na to, że miękka pościel to jest właśnie miejsce właściwe kotom do spania. Nikt jej nie musiał zachęcać, sama na to wpadła! Mądra dziewczynka! A jeszcze trzy noce temu spała na śmietniku (och, fuuuu, jakież to niehigieniczne
I to jest piękne - ta ufność tych maleńtasów, to budzące się w małej bidzie przekonanie, że kotu w życiu ma być dobrze!
I chociaż domki, do których maleńtasy trafiają są bardzo dobre, to wiem, że ja mam z nimi takie niezwykłe, wzruszające przeżycia. Dlatego tak trudno to oddawanie idzie...
Ech, rodzeństwo małej Toli wciąż na tym śmietniku
