Właśnie kolega przywiózł mi laptopa. Naprawił go. W serwisie chcieli co najmniej 600 pln... Niestety chyba jest uczulony na kocisze (przynajmniej w ilości jaka jest u mnie

) bo kichać zaczął

(kolega oczywiście)
A co się stało z moim ukochanym mac-kiem?
Otóż, zakupiliśmy biurko dla mnie. Narożne z nadstawką. Nad nadstawką jest półka, a na półce stała butelka (ozdobiona wizerunkiem kota oczywiście).
I jakaś cholera (w domyśle czarna Kalinka-alpinistka) zwaliła ją prosto na sprzęcik, którego nieopatrznie nie schowałam do szafy.....
Wiem, wiem, to moja wina
Znam przecież swoje kocisze... tak na prawdę to aniołki.... i znam ich nawyki - mogłam przewidzieć....
Już odpokutowałam: ograniczony dostęp do internetu... przez 3 tygodnie

nie mogłam zainstalować quarka, którego zakupiłam parę dni wcześniej (na kredyt), a co gorsza, nie zdążyłam go zarejestrować, żeby otrzymać w promocji nowszą wersję... może jeszcze zdążę... ale iPod Nano chyba mi przepadł

...też był w promocji....
Wnioski?
1. Nadal szalenie kocham moje kocisze

i okazało się, że nie jestem w stanie się na nie pogniewać.
2. Fatalna butelka została przeniesiona w inne miejsce. Bezpieczne.
3. Muszę zamątować specjalną pułeczkę na laptopa. Osłoniętą i zabezpieczającą go przed bezpośrednim i pośrednim atakiem. Albo chować go do szfy.
he. Historia może trochę OT, ale musiałam się podzielić....
