ewung zdjęcia będą jak tylko odnajdę ładowarkę do baterii. Nie mam pojęcia gdzie ona teraz może być

(nawet teraz szukałam, szukałam i nie znalazłam ;/
Marcia no dobra nie oddam ale z chęcią bym to zrobiła! Wątek świetny, w sumie czytając go uważam, że nie jestem panikarą
Kiedyś rozmawialiśmy ze znajomymi na temat kotów, ich, ich znajomych, zasłyszanych opowieści. Opowieści były niezwykle barwne, zabarwione podrapanymi rękoma, walkami o wejście do transporterka, silnymi charakterami kocich tygrysów, siłowym wymuszaniem niektórych rzeczy. Słowem przeważały koty z charakterem ludojadów, ręce Dużych z bliznami też są jazzy. Widocznie w tym sezonie takie są modne. Siedziałam cicho, no bo co ja z Quazimodo do ludzi... no ale zaczęły być ze mnie wydobywane zeznania.
X-
Zu Ty masz kota? - słyszę zaciekawienie w głosie i taką nutę wyższości, że skoro nie mówię to mój kot nie jest taki wielce interesujący
Z-
Mam - odpowiadam niechętnie z miną i tonem sugerującym, że opowieści nie będę z chęcią ciągnąć dalej
X -
no i...? - w głosie pytającego brzęczy zaciekawienie, że niby mam kontynuować. Wzdycham boleśnie i opowiadam
Z -
Mój kot ma na imię Quazimodo - mówię ciężko bo opowieść o kocie zawsze w tym znajduje swój punkt wyjściowy. Widzę zdziwione miny, bo wiecie koty ludojady są piękne, duże, tłuste -
nie jest to dlatego, że jest ładny. On przypomina Quazimodo, jest mały, powykrzywiany - na moment milknę i sobie przypominam najważniejsze -
i ma brzuch jak kotna kotka. No ale teraz w zasadzie to już jest śliczny bo wyglądał dużo gorzej jak go brałam - na twarzach współrozmówców pojawia się szok, no bo jak to takie niewyjściowe zwierze i w ogóle. A ja spokojnie ciągnę dalej (no dobra trochę przesadzam i skracam rozmowę, bo czasem ktoś mi przerywał) -
w dotyku jest taki jakby nie miał kości, a futerko ma jak pluszowa zabawka. Do tego można go przytulać, całować mu brzunia, ściskać. W zasadzie to mówimy na niego teraz najczęściej Mała Biała Beza, bo ją bardziej przypomina - wyciągam przed siebie ręce z jedną smugą zadrapania i to taką bardzo starą -
no i nie drapie, to powstało w zabawie, ale Quazi robi wszystko żeby nie udrapać człowieka. U weterynarzy jest nawet grzeczny i chociaż gada im różne straszne rzeczy czego im życzy i o tym jak wyglądają to nie drapie - widzę pogłębiający się szok, więc opowiadam o sytuacjach z jedzeniem i o uczcie w poczekalni wśród zgrai rozszczekanych psów, o jeździe transporterkiem z brzuchem do góry i miauku. Wreszcie kończę -
on jest na prawdę słodki tylko jest odrobinę nienormalny - tutaj się uśmiecham, wszyscy do tej pory nawet nie słuchający wlepiają we mnie wzrok -
no wiecie brak mu piątej klepki ale za to można z nim świetnie pogadać na wszelkie tematy. Czasem on sam zagaja rozmowę - i tak pomimo braku kota ludojada zostałam wciągnięta w tok rozmowy i mogłam się dzielić różnymi opowieściami na temat kota. No i powiem Wam, że wolę te moje nudnołagodne niż kocioludojadzkie
