No to my po 9 dniach leczenia odbyliśmy wczoraj wizytę kontrolną.
Samo złapanie kotów było wyczynem, i to o dziwo trudniej było z zadekowanym w szafie Walerem niż z Koniem.
Koniu tylko pozaciągał mi wszystkie ciuchy przy pakowaniu do transporterka przez ten tydzień.
Tak czy inaczej, w korku okropnym, dojechaliśmy do naszej Pani Wet i ufufuf, zarastamy. Konik dostał ostatnią dawkę linco (tu chciałabym dodać, że ŻADEN wet, z lecznic na pl. Hallera i na Śreniawitów, nie wziął od nas ani razu kasy za pomoc w zastrzykach, baaardzo jestem wdzięczna). Oczy Konia lepsze, lamisil koty mają brać co najmniej jeszcze 3 tygodnie. W niedzielę druga dawka szczepionki.
Nie jest za to łatwo sprawdzić, czy się ma grzyba, gdy się jest człowiekiem.
Jak pisałam, odesłano mnie do pani dermatolog. Pani dermatolog odesłała mnie na specjalistyczne badania

.
W piątek mam wizytę u mykologa (taaa...), zakaz smarowania się czymkolwiek (kto, jak ja, ma siedem różnych balsamów na rózne części ciała wie, co to za ból), swędzi mnie wszystko niemożebnie, ale może to z nerwów.
Chcę już nie mieć grzyba w domu
A taki mam bossski balsam, czereśniowy. I stoi bezużytecznie. Uh.