» Sob cze 28, 2008 20:27
No i smutno. Już nie przez Mambę, co się znów nie pojawia, ale takie są jej zwyczaje. Przez Ksero. Nazwałam go Ksero, bo wygląda jak nieco przyczerniona kserokopia Bunga. Znam go od dwóch lat. Godny, spokojny, czasem tłukł inne koty, czasem one go tłukły, zadbany, pełnojajeczny kocur. Nie lękliwy, ale żadnych zbliżeń sobie nie życzy. Byłam pewna, że ma dom, bo wyglądał lepiej, niż Bungo w czasach wychodzenia. Kiedy dokarmiałam podbalkonową jeszcze Luśkę i jej rodzeństwo, pojawiał się wraz z nimi i czekał, aż zjedzą; potem powoli podchodził do miski i załatwiał swoją porcję. Jesienią, kiedy Ciszek i Mamba senior zniknęli, zaopiekował się małym, wrzeszczącym czarnym nieszczęściem - prawdopodobnie dzisiejszą Mambą junior - które po prostu zaprowadził do miski. Małą ponoć ktoś przygarnął - takie są sąsiedzkie plotki, ale z Mambą junior do teraz są bardzo zaprzyjaźnieni i często pojawiają się razem. Od jesieni, każdego wieczoru Ksero czekał na mnei i na jedzenie - czasem długo, gdy wracałam później, czasem w śniegu lub w deszczu. Czekał, aż odsunę się na bezpieczną odległość i niespiesznie spożywał posiłek.
Jeszcze trzy tygodnie temu Ksero był w dobrej formie. Od jakiegoś czasu zaczął chudnąć, a na czarnej części futra pojawiły się brązowe plamy. Od kilku dni wygląda wręcz rozpaczliwie - wychudzony jak szkielet, cały zbrązowiały, ze skołtunioną sierścią. Wczoraj wieczorem się nie pojawił. Dziś rano, kiedy go zawołałam, wylazł powoli z krzaków i podszedł do miski. Usiadł przy niej - i patrzył. Zaczęłam go prosić, żeby coś zjadłą, wziął do pyszczka kawałek i wypuścił go z powrotem do miski. Wieczorem w misce było nadal jedzenie, a Ksero nie przyszedł.
Nie mam jak mu pomóc, bo nie pozwala do siebie podejść. Widzę, że odchodzi. Mądry, dzielny, brzydki, dziki krówek, który chyba kiedyś miał dom...