W azylu nie ma możliwości ustalenia dawki insuliny i jej podawania. Jamajka musi być pod obserwacją, a tam to jest nie możliwe, gdyż wolontariusze są tylko parę godzin. Poza tym przy większej ilości kotów nie ma mowy o ścisłej diecie.
Jutro bedzie wet na kociarni i zaczniemy podawanie insuliny.
Najgorsze w tym wszytkim jest to, że ona na kociarni zyje w ciagłym stresie a to niestety utrudnia ustabilizowanie poziomu cukru. Takie skoki poziomu cukru sa bardzo grozne, bo nie chodzi tylko o to, zeby cukier obnizyc ale, zeby utrzymac go na jednym poziomie.
Strasznie sie o nią boję
W podawanie insuliny na kociarni nawet wet nie wierzy, że się uda. To nie te warunki. Jamajka może wogóle nie zareagować na insulinę będąc cały czas w stresie. Pozatym to w sumie zero obserwacji jak się czuje, bo tam nie ma na tyle czasu, ani nikt cały dzień tam nie siedzi. Czarno to widzę. Mam za dużo kotów, żeby ją zabrać na leczenie i pozatym jestem 3/4 dnia w pracy. Nawet zwierzak w życiu musi mieć po prostu szczęście. Jamajka chyba go nie ma