pożegnałam ostatniego malucha:-(Świrus chyba tęskni

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Śro wrz 10, 2003 23:15 pożegnałam ostatniego malucha:-(Świrus chyba tęskni

cześć wszystkim:-)
forum czytuję od dawna, z wielkim zainteresowaniem i często z wypiekami na twarzy, ale tak naprawdę dopiero dziś potrzebuję skorzystać z waszej wiedzy i doświadczenia. Dwa dni temu odkryłam w pobliżu mojego bloku kocicę z trójką młodych, tak na oko dwumiesięcznych.Kocica jest dzika, nie daje się do siebie zbliżyć, więc tylko przez parkan mogę podsunąc jej miseczkę z jedzeniem.Dziś zmartwiłam się strasznie, bo zauważyłam,że małe mają koci katar, jeden cieknące oczka a drugi prawie całkiem zalepione( trzeci akurat gdzieś przepadł-mam nadzieję, że żyje).Moje pytanie- czy jest mozliwość podania im doraźnie jakiegoś leku w jedzonku?Raczej nie ma szans, żeby je w tej chwili złapać, kocica mieszka w starych skrzynkach na terenie jakiegos zakładu, więc bliski dostęp do jej kryjówki mam tylko za dnia, kiedy gdzieś się ukrywa, a wieczorem jak wspomniałam mogę jej co najwyżej podać coś do jedzenia między prętami ogrodzenia. Liczę na to, że po jakimś czasie regularnego dokarmiania pozwoli się do siebie zbliżyć, ale wiem, że w takim przypadku każdy dzień zwłoki to być może przyszła ślepota kociaka. A jak działają klatki pułapki i skąd taka wziąć? A tak z innej beczki to może ktoś chciałby taką zakatarzoną bidę? Jeden jest srebrnawy tygrysek, drugi czarny a trzeci chyba najładnieszy taki piaskowy jednolicie umaszczony. Gdyby ktoś był zainteresowny to jestem gotowa partycypować lub pokryć koszty leczenia. Przede wszystkim prosze jednak o radę, czy tak trochę na odleglość da się je jakoś zacząć leczyć.
pozdrawiam
Dominika
Ostatnio edytowano Czw paź 09, 2003 22:22 przez sqter, łącznie edytowano 12 razy
sqter & świrek & hienka & ufik

ObrazekObrazek

sqter

 
Posty: 478
Od: Sob sie 09, 2003 23:36
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro wrz 10, 2003 23:19

właśnie mamy bardzo podobną historię.
jednego malucha złapaliśmy (był juz w bardzo nędznym stanie). Dostał zastrzyki i krople do oczu (a więc wszystko wykluczone do podawania bezkontaktowo)...
...ale niech się odezwą ci, którzy mają z tym dłuższe niż jednodobowe doświadczenia...
powodzenia!!

katonka

 
Posty: 4378
Od: Wto lis 19, 2002 21:47
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro wrz 10, 2003 23:24

Witaj 8)

Niestety, bez dostępu do kociaków szanse są niewielkie. Same antybiotyki do podawania w takiej sytuacji nawet by się znalazły (np. mało wygodny ośmiogodzinny Lautecin czy nowszy, dwunastogodzinny Betamox - oba tym dobre, że w wersji doustnej nie mają obrzydliwego smaku i mogą być zjadane z karmą), ale rzadko udaje się w ten sposób wiele osiągnąć (trudna do utrzymania regularność podawania i co ważniesze, zjadania środka we właściwej dawce, interwencja tylko ogólna, a nie wprost w siedlisko infekcji). Już lepsze skutki daje przy wczesnej interwencji przemywanie i zakraplanie (smarowanie) zaropiałych ślepków, a najlepsze oczywiście - połączenie jednego z drugim.

Ale próbować oczywiście i tak warto...

Estraven

 
Posty: 31460
Od: Pon lut 04, 2002 15:30
Lokalizacja: Poznań

Post » Śro wrz 10, 2003 23:28

Witaj :D

Inka

 
Posty: 22707
Od: Pon lut 10, 2003 2:29

Post » Śro wrz 10, 2003 23:53

Witaj :lol: Klatki lapki zamykaja sie automatycznie w momencie, kiedy kot wchodzi po stosownie umieszczone jedzonko. Ma takie p.Irena Jarosz, prowadzaca Azyl w Konstancinie tel.756-48-82 albo 754-64-95. Troche ciezko sie tam dodzwonic, ale warto. Kiedys mieli tez w TOZ - nie wiem, czy maja nadal. Odradzam Ci samodzielne leczenie - podawanie antybiotyku ma sens tylko wtedy, jesli robi sie to regularnie - a moze sie ktorys nie pojawic w stosownej porze, albo jeden zjesc dwie porcje. Jesli nikt nie bedzie sie mogl zaopiekowac maluchami, mozna je umiescic na leczenie w klinice - moze i tu cos poradzi p.Irena / moze bedzie je mogla przyjac - wiem, ze tam straszne przepelnienie/. Mialy kociny szczescie, ze spotkaly Ciebie :aniolek:
Malgorzata,
Wieslaw, Matylda, Bazyli za TM, Rozalia, Kazio,Iwan i mala Klara
Obrazek

Malgorzata

 
Posty: 3775
Od: Sob lip 12, 2003 20:09
Lokalizacja: Piaseczno

Post » Czw wrz 11, 2003 13:36

Witaj sqter :)
ObrazekObrazekObrazek

Agness

 
Posty: 1041
Od: Czw lip 17, 2003 13:55
Lokalizacja: Zielona Góra

Post » Czw wrz 11, 2003 13:49

Witaj sqter :)
Mysza, Felinka, Zenuś, Malutek i Pipi

www.empatia.pl/futro

Trop

 
Posty: 618
Od: Czw sie 28, 2003 12:26
Lokalizacja: Kraków

Post » Czw wrz 11, 2003 13:52

Witaj!
Najlepiej chyba było by je faktycznie złapać do klatki więc popytaj o nią. Poza tym przy odrobinie szczęścia takie małe można i do transporterka złapać (kocicę już nie). Napisz może co to za zakład i czy ewentualnie dałoby się tam wejść (np przez płot :roll: ) Sądząc po opisach kolorów kociąt to mają one duże szanse na znalezienie domów. Na prawdę spróbuj!! Ewentualne poniesione koszty rekompensuje poczucie uratowania małego, bezbronnego życia.

Jakby co to mogę pomóc (nawet w łażeniu przez płot)

Mysza

Avatar użytkownika
 
Posty: 39656
Od: Pon cze 02, 2003 10:17
Lokalizacja: prawie Kraków

Post » Czw wrz 11, 2003 13:57

jeśli to koci katar a na pewno tak, to antybiotyki zwalcza jedynie przyplątane bakterie (ropa) ale źródło problemu to virus

oczy należałoby ratować - najlepszy kontakt to Jacek Garncarz www.garncarz.pl

mam niestety doświadczenie z takimi biednymi oczkami, w jednym przypadku (pierwszym moim dot dzikiego kota na poczatku kociego etapu zycia) gałka musiała zostac usunięta, paskudztwo totalnie ją wyżarło

w przypadku Spice Viteza , która wyłapałam i podleczyłam skończyło sie na zmętnieniu ale i tak sądzę, że jak kicia podrośnie należałoby jej to oczko usunąć bo jest miejscem newralgicznym i o infekcje bardzo łatwo

więc jesli sa powazne kłopoty z oczkami to trzeba wyłapać, trzymać do chwili oswojenia w klatce i zakraplać zakraplać, zakraplać tym, co Grancarz przepisze

skoro są juz tak duże to rozłąkę z matką zniosą a chodzi o ich życie

graga

 
Posty: 1138
Od: Wto paź 15, 2002 13:52
Lokalizacja: Warszawa-Targówek

Post » Czw wrz 11, 2003 14:35

Witaj!
Czy juz się dokociłaś Dominiko? :?
Z podpisu wnioskuje, że nie...
Obrazek

Koty łączą ludzi, którzy w innym przypadku nigdy by się nie spotkali.

Katy

 
Posty: 16034
Od: Pon sie 05, 2002 18:57
Lokalizacja: Kocia Mafia Tarchomińska

Post » Czw wrz 11, 2003 16:52

Witaj :!: :D
Czy my się przypadkiem nie znamy :?: :wink:
Właśnie sprawdziłam - mam jeszcze w kompie zdjęcia Twojego Świruska :D
Kissa też miała koci latar, leczona była zastrzykami i maścią do oczu - trudno jest to robić na odległość :cry:
Życzę powodzenia i trzymam kciuki za koteczki :ok:

Właśnie, dokociłas się już? A może któryś z tych maluchów?

ani

 
Posty: 3491
Od: Pon mar 10, 2003 23:31
Lokalizacja: Gdynia

Post » Czw wrz 11, 2003 18:20

sqter miała dokocić sie maluchem ode mnie, potem zrezygnowała i miała dokocić się maluchem z Canisu. Chyba nie wyszło...
Obrazek

Koty łączą ludzi, którzy w innym przypadku nigdy by się nie spotkali.

Katy

 
Posty: 16034
Od: Pon sie 05, 2002 18:57
Lokalizacja: Kocia Mafia Tarchomińska

Post » Czw wrz 11, 2003 23:25

no jakoś z tym drugim futrzakiem nie wyszło, może po prostu mamy z moim ajlowju syndrom rodziców zakochanych w swoim cudownym jedynaku i jakoś nie możemy się zdecydować. jeśli chodzi o chore maluchy to dziś ich nie widziałam, tak jak mówiłam za dnia kryją się w bliżej nieokreślonym zakamarku a teraz pada więc mamusia nie wyprowadziła ich na spacer, odpukać mam nadzieję, że nie stało im się nic złego.Wasze uwagi na temat antybiotyku podawanego w jedzeniu były bardzo słuszne- raz małe są, raz nie a poza tym większą część porcji zjada i tak kocica. Szczerze mówiąc ta akcja ratunkowa mnie chyba przerasta. Raczej nie widzę możliwość dokopania się do nich za dnia - należałoby przewalić gigantyczne sterty jakichś skrzyń, w których jak podejrzewam się ukrywają a pewnie w tym czasie zdążyłyby się i tak z 10 razy przemieścić. Dodatkowo w tej chwili nie mogłabym zabrać ich do domu bo nie miałabym ich gdzie odizolować od Świrusa, drugim pokojem z pewnych względów dysponowac będę dopiero od października. Zatem jeśli się uda je złapać to i tak musiałabym je podesłać do azylu lub jakiegoś szpitalika. Najgorsze, że kocica wygląda tak, jakby znowu była w ciąży. Hilfe!nędzny ten koci los:-((
sqter & świrek & hienka & ufik

ObrazekObrazek

sqter

 
Posty: 478
Od: Sob sie 09, 2003 23:36
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt wrz 12, 2003 7:09

Witaj,
Leczenie kociego kataru bywa uciążliwe nawet w domowych warunkach i pod ścisłą opieką weta.

Cóż, koci los...

Pewnie przy pewnej mobilizacji możnaby kocią rodzinkę zgarnąć, leczyć, sterylizować, szukać domów, ale dobrze jest przed podjęciem tego kroku gruntownie przemyśleć czy damy radę. Albo skoczyć z zamkniętymi oczami...

Jak się już zacznie to już trudniej zawrócić. Ja od wczorajszego wieczora mam w pudle na balkonie kocicę z piątką dwutygodniwych malców, których przytachałam wczoraj w deszczu. I znów mam wrażenie, że kroczę drogą, do nikąd.

Magdalena

 
Posty: 1513
Od: Sob maja 18, 2002 12:05
Lokalizacja: Warszawa Bemowo

Post » Pt wrz 12, 2003 23:44

no i niespodzianka wieczorową porą - przy okazji dzisiejszego karmienia musiałam dobrze przetrzeć oczy i upewnić się, że mi się w nich nie dwoi, bo małych jest sztuk 6 słownie sześć - 3 tygrysy, 2 czarne i jeden nie wiadomo skąd płowy ( może po dziadku:-))w najgorszym stanie jest jeden z tygrysków, ma sklejone ropą oczko, jest chyba tez najmniejszy i najsłabszy. Reszta bandy wygląda chyba ok chociaż światło latarni nie pozwoliło stwierdzić tego na pewno. Mamusia wsuwała kolację a maluchy siedziały sobie na kupce a potem próbowały jeden przez drugiego dostać się do mamusinego mleczka podgryzając sobie nawzajem ogonki i łażąc po głowach - rozbrajające są. Myślę, że może za parę dni kocica oswoi się na tyle, że małe udałoby się powyłapywać tylko poradźcie czy jest sens jest zabierać od matki skoro i tak nie mam ich komu oddać a sobie mogę zatrzymac góra jednego? Jakie są możliwości oddania ich do azylu lub schroniska i czy tym nie zrobię im większej krzywdy niż zostawiajac je na wolności? Czy tam się koty w ogóle leczy? Czy może złapać, wyleczyć i wypuścić?Czy łapać w miarę pojawiania się zapotrzebowania na maluchy? Ale czy te które są zdrowe ( załóżmy, że tak jest) nie zarażą się od chorego? Jeśli przeczekałyby jeszcze 2 tygodnie to bedę miała do dyspozycji wolny pokój, w którym od biedy mogłabym je zamknąć i odizolować od mojego Świrusa, no ale nie moge się przeciez nagle stać właścicielką 7 kotów . Gorąca prośba do was wszystkich - jeśli ktokolwiek wiedziałby o chętnym na małego kociaczka to dajcie koniecznie znać chociaż na forum są dziesiątki takich bid do oddania i nikt ich nie chce. Bedę wdzięczna za jakiekolwiek rady, jak rozegrać tę sytuację
sqter & świrek & hienka & ufik

ObrazekObrazek

sqter

 
Posty: 478
Od: Sob sie 09, 2003 23:36
Lokalizacja: Warszawa

[następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 22 gości