cześć wszystkim:-)
forum czytuję od dawna, z wielkim zainteresowaniem i często z wypiekami na twarzy, ale tak naprawdę dopiero dziś potrzebuję skorzystać z waszej wiedzy i doświadczenia. Dwa dni temu odkryłam w pobliżu mojego bloku kocicę z trójką młodych, tak na oko dwumiesięcznych.Kocica jest dzika, nie daje się do siebie zbliżyć, więc tylko przez parkan mogę podsunąc jej miseczkę z jedzeniem.Dziś zmartwiłam się strasznie, bo zauważyłam,że małe mają koci katar, jeden cieknące oczka a drugi prawie całkiem zalepione( trzeci akurat gdzieś przepadł-mam nadzieję, że żyje).Moje pytanie- czy jest mozliwość podania im doraźnie jakiegoś leku w jedzonku?Raczej nie ma szans, żeby je w tej chwili złapać, kocica mieszka w starych skrzynkach na terenie jakiegos zakładu, więc bliski dostęp do jej kryjówki mam tylko za dnia, kiedy gdzieś się ukrywa, a wieczorem jak wspomniałam mogę jej co najwyżej podać coś do jedzenia między prętami ogrodzenia. Liczę na to, że po jakimś czasie regularnego dokarmiania pozwoli się do siebie zbliżyć, ale wiem, że w takim przypadku każdy dzień zwłoki to być może przyszła ślepota kociaka. A jak działają klatki pułapki i skąd taka wziąć? A tak z innej beczki to może ktoś chciałby taką zakatarzoną bidę? Jeden jest srebrnawy tygrysek, drugi czarny a trzeci chyba najładnieszy taki piaskowy jednolicie umaszczony. Gdyby ktoś był zainteresowny to jestem gotowa partycypować lub pokryć koszty leczenia. Przede wszystkim prosze jednak o radę, czy tak trochę na odleglość da się je jakoś zacząć leczyć.
pozdrawiam
Dominika