Wczoraj wieczorem przyszedł do mnie Muchomorek. Podszedł jak to on, krokiem bocianim takim, jak na szczudłach. Sprawnie wskoczył mi na kolana, najpierw pougniatał mi brzuch bardzo drżącymi łapkami, potem ułożył sie wygodnie, rozluźnił mięśnie i mruczał. Leżał spokojnie, tylko co chwilę leciutko cały podskakiwał - kiedy miał te swoje skurcze. Mnie to niepokoi, on tego w ogóle nie zauważa.
Dziś idziemy do pani doktor.
Muchomorek nie rozumie czemu rano znikło jedzenie z miseczek. Całkiem znikło, chociaż po śniadaniu zostawił sobie trochę chrupek na później, jak zwykle. Zresztą - wszystkie kotki się zdziwiły. No trudno, muszą solidarnie pocierpieć, bo Muchcio być może będzie miał dziś badaną krew, dlatego znikło jedzenie.