
Jak zginęła mi moja Kubisia, po obiedzie, to zaraz były porozwieszane ogłoszenia.
Szukałyśmy ją z córką do północy, nie odzywała się na nasze nawoływania, aż o 1,30 w nocy sama przyszła pod okno i miałczała, chyba mówiła tak-
-pani kochana wpuść mnie,ja już więcej nie wyskoczę, już będę grzeczna, ojejku, nie chce być bezdomna...
Kiedy ją wpuściłam to pierwsze poleciała do kuwety siusiu duuuże, a później jedzenie, nie mówiąc o tym, ile została wyściskana i wycałowana z tej to radości

To był pierwszy i ostatni raz...dodam że jest bardzo lękliwa

Dużo zdróweczka życzę kiciuni
