Inko

Wetka twierdzi, ze to jakies bakterie raczej w jelitach, ktore uszkodzily kosmki (czy jakos tak

) i dlatego to tak dlugo trwa.
Wieczorkiem kiciawki dostaly tabletki. Probowalam najpierw zmiazdone rozmemlane z woda przez strzykawe. Proby rozpoczelam od Leeloo jako tej bardziej plochliwej przy tego typu rzeczach. Aaaaleee sie zapienila

przy pierwszej kropelce. No to w ruch poszly tabletki (dostaja na krowia glowke 3 tabletki Sulfatrimu i 2 razy dziennie po pol tabletki Loperamidu.
To mam po tym rany gryzione i drapane na prawej rece. Szczegolnie Leeloo wierzgala niemozebnie, az balam sie, ze jej krzywde zrobie.
Zaraz po, czyli jakies pol godziny potem, krowki w ramach odzyskiwania zaufania dostaly gotowanego kurczaka, na 2 miseczki (pierwszy raz

) rowne porcje. Telma oczywiscie swoja zjadla w 5 sekund i chciala Leeloo pomagac

.
Dopiero po godzinie rozpoczela sie prawdziwa rozrywka

. Telma zaczela rzygac po calym mieszkaniu i wcale nie chciala przestac

. Zadzwonilam kontrolnie do wetki na komorke, i kota w transporterek i do lecznicy. Tam osoba na dyzurze byla juz poinformowana przez moja wetke i sprawnie Telma dostala zastrzyk przeciwwymiotny. Wracam do domu i co mnie czeka?

przy drzwiach wejsciowych wymioty Leeloo. Ona na szczescie tylko raz rzygnela, wiec nie jade na zastrzyk.
Leeloo lezy pod lozkiem, Telma na drapaku - obydwie wykonczone i takie biedne. Daisy chodzi i sie drze (a juz pozno

), bo tylko krowkami sie zajmuje i TAK POZNO WROCILAM (musialam zamknac balkon bo darla pysia non stop). Cale mieszkanie mam w sladach po: pieniacych sie tabletkach, biegunkowych dupkach i rzygowinkach

. Ale podloge umyje juz kiedy indziej.
Jeden wniosek: od teraz tylko suche RULEZ

do zanikniecia biegunki...