Pan Kot u Modjeski. POJECHAŁ DO DOMU!!!! jupiiiiiii :-)

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pon lut 04, 2008 15:22

Jana pisze:Ja ufam ocenie Maryli. A ona ufa Wam.

parę wetek z Białobrzeskiej też nam ufa ;)
Dziękuję Jano, ale teraz sobie pomyślałam - staram się patrzeć na sytuację z różnych stron, zwłaszcza jak mi ciśnienie odpuści ;) - zaufanie wobec nas jest w zasadzie kwestią drugorzędną. Podstawowe znaczenie ma pewność (czy choćby przeświadczenie), że Pan Kot odnajdzie się u nas równie gładko co Sfinks i z pewnością to obawa o to stoi za rezerwą Modjeski.
Każdy kolejny zwierz ma trudniej, bo ma więcej istot, z którymi musi się dogadać. Pan Kot ma u nas pierwszeństwo, bo jesteśmy mu to po całej historii winni. Ale chcemy, żeby każdy na tym dobrze wyszedł. A przypomnę, że w tym roku czeka nas przeprowadzka i urządzanie mieszkania, w przyszłym zapewne potomek. Maryla, pomijając jej ciepło i łagodność, była spokojna, bo wiedziała, że Sfinks to cierpliwy i sprytny twardziel, który poradzi sobie z nową sytuacją. Jak Pan Kot reaguje na zmiany miejsca*, co zrobi z zapewne natarczywą Małą, czy - przy swojej miziastości - będzie gotów dzielić z nią kolana albo "mruczeć" zmianowo? Nie wiem, muszę się tu zdać na intuicję Modjeski i jednocześnie - nawet jeśli ona uzna, że się uda - sama podjąć ryzyko.
* bez "na pewno to ciężko zniesie, bo już ma dość przeprowadzek" - a może mu to nie przeszkadza, bo nie przywiązał się do jednego miejsca od kocięcia

Mag

 
Posty: 138
Od: Pon sie 23, 2004 14:55
Lokalizacja: W-wa Ochota

Post » Pon lut 04, 2008 15:36

gdyby Maq chciała któregoś z naszych kotów z fundacji to by dostała
ale wybrała Pana Kota do którego i ja mam sentyment

osobiście wolę gdy ktoś ma obawy, niepewność, pytania i o nich mi mówi
bo to świadczy o odpowiedzialności i obowiązkowości
i nie podejmoaniu pochopnych decyzji

zdecydowanie wolę takie podejście niż kogoś komu decyzja przychodzi łatwo, a w sytuacji trudnej po prostu kota zwraca
ObrazekObrazekObrazek

Maryla

 
Posty: 24802
Od: Pt sie 22, 2003 9:21
Lokalizacja: Świder

Post » Pon lut 04, 2008 16:13

Tak, słuszne pytanie - odpowiadam na PW :) - chcemy Pana Kota i zapewnimy mu miłość i opiekę. Jednocześnie nie wiemy, czy dogada się z Małą i czy będzie szczęśliwy w mieszkaniu bez możliwości wyjścia na dwór i czy dobrze zniesie przeprowadzkę - to chyba naturalne obawy. Wahanie nie dotyczy samej obecności drugiego kota w domu ani obecności Pana Kota. Dotyczy li i jedynie dopasowania się z naszą trójką. Nie jestem osobą, która wzięłaby kota na próbę (gdybym taką była, to Małą bym oddała natychmiast, kiedy dostaje napadu diabła tasmańskiego i gryzie mnie, bo nie pozwalałam jej jeść kwiatka, którego nie za bardzo możemy się pozbyć. :evil: ). Ale jednocześnie oczekuję od osoby, od której kota wezmę, liczenia się z perspektywą szukania nowego domu, jeśli coś się nie uda - przez "coś" rozumiem sytuację naprawdę poważną i długotrwałą (TŻ bez Claritiny nie oddycha, Mała i Pan Kot są tak do siebie wrogo nastawieni, że nie mogę ich zostawić samych, Pan Kot siedzi ciągle przy drzwiach/nie je/ucieka od nas).

Jeszcze inaczej - kota poznać można dopiero jak się z nim trochę pomieszka. Zanim to nastąpi są głównie obawy, czy uda się nawiązać dobrą relację (tak jak z ludźmi). Nie mam tak, że mówię "ten i żaden inny". Bo tak mogę powiedzieć tylko na widok ładnego futerka, a nie wezmę kota z uwagi na piękny kolor futra (chociaż dymne i niebieskie są prze-pię-kne i chciałabym bardzo). W przypadku Sfinksa to TŻ coś tknęło na jego widok (choć i mnie ruszyło zdjęcie). Ja Sfinksa pokochałam ogromnie i także polubiłam, bo bardzo mi się podobał jego charakter. Tymczasem on mnie zaledwie lubił, ale TŻ-ta kochał (chyba czuł, dzięki komu zyskał dom). Małą już kocham, ale czasami jej nie lubię, bo jest na razie głupią smarkulą. Ona mnie traktuje jak mamusię, TŻ się czasem skarży, że mogłoby go nie być, bo smarkula do mnie gada i na mnie usypia. Pewnie pokocham każdego kota (chociaż znam złośliwe i agresywne szczury w kocim futrze, przepiękne, ale tylko do patrzenia, najlepiej na zdjęciu). Czy Pana Kota będę lubić - nie wiem. Czy on mnie polubi - nie wiem. Mizialiśmy się trochę w lecznicy - pewnie się polubimy. Pewnie po paru tygodniach (czy nawet parunastu dniach) ja i TŻ nie będziemy sobie wyobrażali domu bez Pana Kota, tak samo jak było w przypadku Sfinksa czy Małej. Cz tak będzie na pewno - nie wiem, nie jestem wróżką, tylko panikarą

ech gadulstwo - ale muszę dodać jeszcze jedno: jeśli znajdzie się lepszy dom - ale nie taki, który powie: już natychmiast teraz na zawsze i w ogóle forever together (taka decyzja jest pochopna, a nie odpowiedzialna) - tylko taki, gdzie nie ma kociaka, nie będzie przeprowadzki, nie będzie konieczności wykonywania pcr, to jasne, że ustąpię. Tak samo, jeśli Modjeska uzna, że Pan Kot raczej się nie zaaklimatyzuje u nas, to się nie obrażę ani nie będę mieć pretensji - nie dlatego, że nie chcę Pana Kota, tylko dlatego, że chcę dla niego dobrze.


Z zupełnie innej beczki - gdzie założyć wątek o kocie poszukującym domu? Koty czy kociarnia? Zadzwoniła do mnie ciotka, że jej warszawska znajoma wzięła kota, który był przywiązany sznurkiem do ogrodzenia. Niestety jej schroniskowa sunia kota maltretuje, traktując go jak maskotkę, więc pani owa szuka kotu nowego domu. (I co to za rasa, która ma tak wielkie bokobrody? -
http://img219.imageshack.us/img219/5474 ... 078rm5.jpg

Mag

 
Posty: 138
Od: Pon sie 23, 2004 14:55
Lokalizacja: W-wa Ochota

Post » Pon lut 04, 2008 17:09

Mag pisze:Z zupełnie innej beczki - gdzie założyć wątek o kocie poszukującym domu? Koty czy kociarnia? Zadzwoniła do mnie ciotka, że jej warszawska znajoma wzięła kota, który był przywiązany sznurkiem do ogrodzenia. Niestety jej schroniskowa sunia kota maltretuje, traktując go jak maskotkę, więc pani owa szuka kotu nowego domu. (I co to za rasa, która ma tak wielkie bokobrody? -
http://img219.imageshack.us/img219/5474 ... 078rm5.jpg

Teoretycznie "kociarnia", ale... znaleziony przez LimLim długowłosy kot miał wątek na "kotach":
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=70936

A w temacie wątku... :wink:
To są na świecie ludzie, którym Maryla oddałaby dowolnego kota z fundacji? 8O :lol:
Celinka >>>
Kitka [*]

Hana

 
Posty: 10985
Od: Pon lut 04, 2002 15:36

Post » Pon lut 04, 2008 23:44

Hana pisze:Teoretycznie "kociarnia", ale... znaleziony przez LimLim długowłosy kot miał wątek na "kotach":
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=70936

No właśnie, Pan Kot też ma wątek na "Kotach". Raz kozie śmierć, założyłam: http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=71905
A w temacie wątku... :wink:
To są na świecie ludzie, którym Maryla oddałaby dowolnego kota z fundacji? 8O :lol:

To na pewno zasługa TŻ- ta, jego od razu wszyscy lubią, łącznie z malutkimi dziećmi i zwierzętami ;) Raz go jeden rottweiler tak polubił, że przy drugim spotkaniu przywitał się z nim jak ze swoimi domownikami, tzn przednie łapy na ramiona i soczyste buzi - TŻ długo masował mocno stłuczoną szczękę, bo się kulturalnie schylił psa pogłaskać i długo wychodził z szoku, bo do dużych psów ma stosunek delikatnie mówiąc ostrożny.
Maryla może tak, ale już pani Ania kandydata by wymaglowała tak że hej :D

Mag

 
Posty: 138
Od: Pon sie 23, 2004 14:55
Lokalizacja: W-wa Ochota

Post » Wto lut 05, 2008 10:05

Hana pisze:A w temacie wątku... :wink:
To są na świecie ludzie, którym Maryla oddałaby dowolnego kota z fundacji? 8O :lol:


wiesz Hana, czasami ludzie zdają egzamin nie tylko po tym jak się kotem opiekują gdy jest zdrowy, bo to proste, ale gdy opiekują się nim w chorobie i gdy potrafią z godnością mu pomóc przejść na drugą stronę :(
ObrazekObrazekObrazek

Maryla

 
Posty: 24802
Od: Pt sie 22, 2003 9:21
Lokalizacja: Świder

Post » Wto lut 05, 2008 10:25

Maryla pisze:wiesz Hana, czasami ludzie zdają egzamin nie tylko po tym jak się kotem opiekują gdy jest zdrowy, bo to proste, ale gdy opiekują się nim w chorobie i gdy potrafią z godnością mu pomóc przejść na drugą stronę :(

Na pewno :(

Wiesz, Maryla, mnie po prostu zrobiło się sympatycznie i ciepło, że spotykasz ludzi, którym ufasz. Bo wiem, że jesteś bardzo uważna przy kocich adopcjach. :)
(I wolę się nie zastanowiać czy ja zdałabym Twój "egzamin". :wink: )
Celinka >>>
Kitka [*]

Hana

 
Posty: 10985
Od: Pon lut 04, 2002 15:36

Post » Wto lut 05, 2008 10:34

Hana, wczoraj się się nad tym zastanawiałam czytając wątpliwości które zgłosiła galla
to że ktoś miał kota ode mnie nie przesądza że dostałby od kogoś innego
i odwrotnie
bo tu trzeba mieć przede wszystkim na względzie dobro kota
i nie ma co się obrażać że nie dostało się jakiegoś określonego kota, co jest niekiedy wypominane w kontekście adopcji Canisu czy wydry
ObrazekObrazekObrazek

Maryla

 
Posty: 24802
Od: Pt sie 22, 2003 9:21
Lokalizacja: Świder

Post » Wto lut 05, 2008 11:24

Maryla pisze:wiesz Hana, czasami ludzie zdają egzamin nie tylko po tym jak się kotem opiekują gdy jest zdrowy, bo to proste, ale gdy opiekują się nim w chorobie i gdy potrafią z godnością mu pomóc przejść na drugą stronę :(

E tam, wielki mi egzamin - a co można innego zrobić? Członek rodziny to członek rodziny.

Mag

 
Posty: 138
Od: Pon sie 23, 2004 14:55
Lokalizacja: W-wa Ochota

Post » Pt lut 08, 2008 23:37

Przepraszam za milczenie ale najpierw dopadła mnie grypa a potem jeszcze Kongres zawodowy.
Udało mi się jednak zrobić kilka zdjęć Panu Kotu:

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

:D Robi się z niego powoli przystojny facet
Obrazek]Obrazek

Modjeska

 
Posty: 5853
Od: Pt mar 31, 2006 20:52
Lokalizacja: Zalesie Górne

Post » Pt lut 08, 2008 23:48

No śliczny :1luvu:
Obrazek
Obrazek
Jeszcze żaden nieśmiertelny bóg nie przeżył śmierci swoich wyznawców.
NAUKA O KLIMACIE.PL

genowefa

Avatar użytkownika
 
Posty: 18789
Od: Pon wrz 18, 2006 13:34
Lokalizacja: Warszawa-Ursus

Post » Sob lut 09, 2008 16:50

Widzę, Pan Kot powoli nabiera ciałka.
Trzymam mocno kciuki za Niego, od samego początku :ok:

Mereth

 
Posty: 12519
Od: Pon paź 01, 2007 10:43
Lokalizacja: Poznań

Post » Sob lut 09, 2008 18:41

Niestety w kwestii nadziei Mag, że Pan Kot szybko zaprzyjaźni się z Małą, to muszę przyznać, że mam coraz więcej wątpliwości. Pan Kot jest w coraz lepszej formie, mniej śpi, trochę wychodzi do ogródka i w związku z tym ma dużo okazji żeby spotykać się z resztą stada. :roll: I tu zaczynają się schody. To, że Pan Kot nie dopuszcza nikogo do swojej miski uważam za normalne i zrozumiałe po tym co przeszedł. Niestety, ostatnio przyuważyłam kiciusia jak traktował łapą Okruszka tylko dlatego, że mały znalazł się w jej zasięgu i sytuacja taka powtarza się również w przypadku innych kotów. Nie przesądzam tu całkowitej niemożności zaprzyjaźnienia się ale nie będzie łatwo i trzeba być przygotowanym na długotrwały proces. Co Ty na to Mag?
Obrazek]Obrazek

Modjeska

 
Posty: 5853
Od: Pt mar 31, 2006 20:52
Lokalizacja: Zalesie Górne

Post » Pon lut 11, 2008 1:28

Mag pisze:Ale jednocześnie oczekuję od osoby, od której kota wezmę, liczenia się z perspektywą szukania nowego domu, jeśli coś się nie uda - przez "coś" rozumiem sytuację naprawdę poważną i długotrwałą (TŻ bez Claritiny nie oddycha, Mała i Pan Kot są tak do siebie wrogo nastawieni, że nie mogę ich zostawić samych, Pan Kot siedzi ciągle przy drzwiach/nie je/ucieka od nas).

A widzisz, nie wiedziałam, że jesteś taką panikarą :wink:
I te wyjaśnienia, że to po pierwsze panika, a po drugie totalna ostateczność w sytuacji, gdy nic innego się zrobić nie da - to są rzeczy zrozumiałe i jasne, bo są sytuacje, gdy rzeczywiście nie da się inaczej. Tylko po prostu ta pierwsza informacja o oddaniu kota przy zwiększeniu się alergii TŻta zabrzmiała dla mnie tak jakoś... lekko. Dlatego to poruszyłam, żeby to wyjaśnić.

Ale tak czy inaczej - pomyślcie o dobrym alergologu, bo alergie niestety mają to do siebie, że potrafią się zwiększać. Ja zaczynałam z cieknącym nosem, skończyłam z astmą. Gdybym wcześniej poszła do lekarza, to pewnie by mnie astma ominęła... Teraz jest już sporo dobrych środków antyhistaminowych (znacznie lepszych niż te bez recepty), które, zwłaszcza przy słabych reakcjach alergicznych, dają bardzo ładne rezultaty.
Na temat skuteczności odczulania powiem Wam, jak je przebędę :wink: Na razie jeszcze wstępnej serii nie zaczęłam. Na szczęście nie muszę się obawiać, że lekarz będzie mnie trzymał na nieskutecznym odczulaniu dla kasy, bo chodzę państwowo :wink:
Obrazek

galla

 
Posty: 10369
Od: Wto wrz 20, 2005 13:39
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pon lut 11, 2008 15:07

Modjeska pisze:Niestety w kwestii nadziei Mag, że Pan Kot szybko zaprzyjaźni się z Małą, to muszę przyznać, że mam coraz więcej wątpliwości. Pan Kot jest w coraz lepszej formie, mniej śpi, trochę wychodzi do ogródka i w związku z tym ma dużo okazji żeby spotykać się z resztą stada. :roll: I tu zaczynają się schody. To, że Pan Kot nie dopuszcza nikogo do swojej miski uważam za normalne i zrozumiałe po tym co przeszedł. Niestety, ostatnio przyuważyłam kiciusia jak traktował łapą Okruszka tylko dlatego, że mały znalazł się w jej zasięgu i sytuacja taka powtarza się również w przypadku innych kotów. Nie przesądzam tu całkowitej niemożności zaprzyjaźnienia się ale nie będzie łatwo i trzeba być przygotowanym na długotrwały proces. Co Ty na to Mag?

Powinnam napisać, że na pewno wszystko się ułoży i damy radę, ale wolę być uczciwa - starają się trzymać panikarstwo na wodzy - naprawdę nie wiem, czy stanowimy odpowiedni dom dla Pana Kota :(
Kociaste oczywiście nie muszą sobie jeść z pyszczków (chociaż fajnie by było popatrzeć na dwa przytulone kłębuszki), w każdym z pomieszczeń jest dość wygodnych miejscówek pozwalających im nie wchodzić sobie w drogę. Łóżko jest na tyle wielkie, że mogą spać przy nas i jednocześnie trzymać się od siebie z daleka. Jeśli oczywiście zechcą.
Nigdy nie mieliśmy dwóch kotów, ale tu jestem spokojna - czego nie znajdę na forum, to mi podpowiecie :)
Najbardziej się obawiam niedopasowania charakterów kociastych. Mimblotka - nie wiem, czy to kwestia wieku (4 miesiące, nasz pierwszy młodziak) czy to stała cecha charakteru - jest okrutną złośnicą. To bardzo ufne i ciekawskie stworzenie, pierwsza rzuca się do drzwi słysząc dzwonek, nie boi się wody, nie boi się odkurzacza; jest bardzo przytulasta - jeśli wychodzimy na dłużej do innego pomieszczenia, nawet gdy śpi, to przylatuje do nas, żeby spać w tym samym pomieszczeniu (z reguły pakuje się pod sweter). Jednocześnie nie uznaje zakazów ani konieczności czekania. Jeśli przygotowuję jej mleko ze scanomune, to muszę sie zamknąć w łazience, bo włazi na spodek, a odganiana gryzie. Jeśli nie bawię się z nią, kiedy zażąda, to gryzie. Jeśli nie pozwalam jej wchodzić na stół albo do doniczki - gryzie. Dłonie mam w okrutnym stanie. Na pewno popełniliśmy jakieś błędy - pierwszy kociak, pierwsze tornado. Początkowo łapaliśmy za kark i mówiliśmy fu - natychmiast wracała na badyla/stół. Za entym razem wkurzona przerzucała się na nas i ze złością gryzła. TŻ w którymś momencie uznał, że pora na klapsa - jeden lekki klaps poskutkował, kiedy Sfinks masakrował to nieszczęsne palmiszcze, którego nie za bardzo możemy się pozbyć. Jednak kiedy Mała wpada w furię, klapsy ją tylko nakręcają. Poza tym nie znoszę kar cielesnych. Po paru dniach badyl nieelegancko wylądował na szafie, gdzie zmarnieje do reszty, a my się nauczyliśmy, gdzie nasze miejsce ;) - kiedy Mimbelot się złości i chce gryźć, nie ma sensu jej karcić, musimy odwrócić jej uwagę (najlepiej za pomocą kijka z piórkami). Kiedy chce się bawić - a nie za bardzo umie się bawić sama - przerywamy wykonywaną czynność w połowie i posłusznie machamy kijkiem/rzucamy piłeczką, dopóki ona nie stwierdzi, że już jej wystarczy. Obawiam sie, że Pan Kot taki cierpliwy nie będzie - a ona mu raczej nie odpuści, bo po prostu będzie chciała robić to, co on i/lub będzie chciała, żeby on robił to, co ona - i dojdzie do "łapoczynów".
Pracuję w domu, ale zwykle dość intensywnie, zwłaszcza pod koniec terminu zlecenia (już wiem, że marzec będzie koszmarny). TŻ znowu siedzi do 19-20 w pracy. Czasem nas obojga nie ma w domu przez pół dnia. W maju wyjeżdżamy na co najmniej tygodniowy urlop (raz czy lub dwa razy dziennie do kotów przyjdą rodzice). W kwietniu lub też w maju muszę wyjechać na tydzień porządkować strych domu rodzinnego przed jego sprzedażą - TŻ pewnie będzie wracać późno, bo znając życie, będzie mieć roboty po uszy, zwłaszcza tuż przed lub tuż po urlopie. Latem często wyskakujemy na 24 godziny na letnisko. W drugiej połowie roku najpewniej czeka nas wielka przeprowadzka. Nie ukrywam, że za drugim kotem stoją również powody pragmatyczne - mamy miejsce w sercu i w domu i w portfelu na drugiego zwierzaka - ale też chcemy, żeby Mim nie wyrosła na samolubną księżniczkę i miała kumpla do zabawy. (Dlatego też zależy nam na jak najszybszym dokoceniu się).
Wydaje mi się, że idealnym towarzyszem byłby dla niej Ramzes, któremu chyba pomogłam znaleźć dom - wg relacji obecnej właścicielki równie ufny, towarzyski i chętny do zabawy oraz czułości młodziak, ale nie taki niecierpliwy złośnik.
Pan Kot dwukrotnie został nam przeznaczony przez dr Adę i uważamy, że jesteśmy mu winni dom. Skoro nie może znaleźć lepszego (a chyba najlepszy byłby dom, w którym byłby jedynym kotem), ma przynajmniej nasz. Ale naprawdę nie wiem, czy będzie w nim szczęśliwy :(

Mag

 
Posty: 138
Od: Pon sie 23, 2004 14:55
Lokalizacja: W-wa Ochota

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot], MruczkiRządzą i 117 gości