Nie wiemy co sie stalo - czy ona skads zle zeskoczyla, czy podczas szalonego biegu - o cos zaczepila lapa - w kazdym razie pedem polecielismy z nia do kliniki i diagnoza brzmi: zerwane wiazadla stawu kolanowego

Nie ma zadnych zlaman, wszystko inne jest ok, wiazadla poszly w diably.
Przy okazji okazalo sie ze Skierka ma wrodzone baaardzo poluznione stawy, slabe wiazadla - wiec taki uraz byl prawde mowiac - tylko kwestia czasu... Ona od poczatku miala rozne problemy ze stawami i wogole z kosccem - nawet przeciez trzeba jej bylo zeby mleczne wyrywac bo nie chcialy wypasc i by nie wypadly...
Jestesmy juz w domu, Skierka dostala zastrzyk przeciwbolowy i juz jest znacznie spokojniejsza - widocznie bardzo ja to bolalo


Jesli jednak bedzie miala z tym problem - to za kilka tygodni czeka nas rekonstrukcja wiazadel...
Na szczescie - nie mialam nigdy takich problemow z kotem...
Ale moze ktos z Was mial?
Moze macie jakies doswiadczenia?
Jak to wyglada? Jak sobie radzi taki kot? Szczegolnie jesli jest zywym srebrem?...
W poniedzialek pogadam sobie z Przemkiem z Azorka - jego zdanie bedzie dla mnie wiazace - ale fajnie byloby gdybym rozmawiala juz uzbrojona w jakas wiedze
