Wbrew moim nienaruszalnym

zasadom odzywam się rano.
Bunguś waży dziś chyba nieco mniej, niż 5,80 kg, które wczoraj stwierdzono u weta. Wieczorem nie dał sobie zdjąć opatrunku po weflonie, ale w nocy sam sobie poradził - rano znalazłam na dywanie dwa długie kawali plastra i wacik

Pół nocy przespał na moim łóżku, na drugą połowę przeniósł się do syna, który wzruszony jego stanem pozowolił mu na ten wybryk. Zjadł pół saszetki, wysiusiał się, umył, a teraz kima na parapecie. Luśka próbuje go zachęcić do zabawy, ale jej pomysły spotykają się z biernym oporem.
Na pewno czuje się dziś lepiej, no i nie jest już na mnie wściekły, bo dał się pogłaskać, ale nadal słabiutki. Przygotuję mu jakieś przysmaki - czyli niestety szynkę i wieprzowinę

- ale przede wszystkim potrzebuje teraz spokoju i wypoczynku.
A wygolona szyja - wczoraj jeszcze różowa i z siniakami - juz mu porosła białym puszkiem.
