RySio w roli porannego bohatera przez, ktorego bohatersko (a jakze) spozniam sie do pracy.
Poranny bohater
6:15 rano, dzwoni budzik, a jednoczesnie pojawia sie nad moja glowa TZ, niczym demon poranka - czas wstawac. Koty sa juz po sniadaniu, TZ karmi

. Zasypiam na kilka minut, jednak po chwili budzi mnie ciezar - na mojej twarzy lezy usmiechniety RySio i laskocze mnie wasiskami. Mam ochote go zabic, zamiast tego sciagam go z siebie i usiluje zasnac. Po chwili budze sie lapczywie szukajac tlenu, RySio przysunal sie blizej i zaslonil mi cala twarz.
6:30 zrezygnowana i podduszona wstaje, smetnie wlokac sie do lazienki. Wokol moich nog tanczy RySio, wysilam wiec odbrobine przytomnosci, aby nie rozdeptac krazacej kuli

.
6:30-7 usiluje samotnie dobudzic sie w lazience, wykonujac niezbedne zabiegi higieniczne. Po drugiej stronie zamknietych drzwi zostal RySio

. RySio w miedzyczasie histeryzuje, charczy rozpaczliwie, mrauczy, wyje, steka, wpycha lapy pod drzwi...jednym slowem nie widzial mnie od lat i teskni. W panice przed atakiem rozpaczy u RySia zalewam prysznicem lazienke, a przy okazji siebie i owinieta w recznik szybko otwieram mu drzwi.
RySio wkracza, z pogodnym miauuu, histerii jakby nie bylo, pakuje sie na umywalke, z ktorej wlazi mi na ramie. To oczywiste, ze musze go teraz trzymac na lewym ramieniu lewa reka...rytual trwa od roku, a RySio tyje.
Mokra oblaze czarna sierscia, ale co mi tam, wazne przestal sie drzec i mruczy.
Myjemy sie dalej razem.
Czas na zeby, RySio wacha szczoteczke i slucha jak szoruje pyszczydlo - lubi to, ale u mnie. Potem zakladamy jedna reke szkla kontaktowe - tego RySio nie rozumie pcha nos w moje oczy

. Stawiam RySia na ziemie, turla mi sie na nogach, cmoka w palce, a potem nagle dziabs gryzie mnie w duzy paluch i patrzy z miloscia. Niewazne, ze w miedzyczasie o malo nie wydlubalam sobie oka, ten kot mnie przeciez kocha, wiec go nie zabije

, choc mysle o tym po raz kolejny tego ranka.
Po 7 wypadam, przepraszam wypadamy razem z RySiem, z lazienki. Czeka nas prasowanie, wiec RySio juz czeka na desce - mam go prasowac czy jak? Sciagam ukochanego kota, prasuje, w miedzyczasie RySio stosuje stary manewr, buziaki po nogach, a potem dziabs w paluch z usmiechem na mordce. Zelazko drzy lekko w moich rekach

...nie nie zabije go

.
7:20 maluje sie z Rysiem na kolanach, Rysio rozwachuje puder, paca mnie lapka po twarzy, do diabla z makijazem i tak jestem gustownie oklejona w siersci

.
Wciagam sukienke, rany co ona taka ciezka....na skraju jedzie kto? oczywiscie RySio.
Wolam TZ o pomoc, pakuje szybko plecak (zanim wejdzie tam Rysio) i uciekamy do pracy

.
Co robi reszta Tria w tym czasie - trawia po sniadaniu zamiast dreczyc swoja miloscia ludzi, ot porzadne koty

.