Dodzwoniłam się do weta. Podaliśmy 1/4 nospy. Miałam dać parafine dopyszcznie i dopupnie, ale nie miałam sumienia poić ją jeszcze ta parafiną. Pół godziny po nospie wprowadziłyśmy parafinkę strzykawką do pupy (mała jest tak słaba, że żadnych protestów nie było). Po 5 minutach mała zaczęła lekko się ruszać. Położyłyśmy ją do kuwetki i gdy leżala tam na boczku wyszły dwa kupale. Na drugim było kilka malych niteczek krwi. Teraz moje słoneczko leży wymęczone takim wysiłkiem na moich kolanach, a córka przelewa to co powiem na to co Wy czytacie.
Gusieńko, zostawiłaś zrozpaczonych dużych, ale wierzę, że za TM jest ci już dobrze. Pozdrów Babunię, obie byłyście z Mielca. Babunia napewno zaopiekuje się tobą.
[*][*][*]