
TŻ-owi też powiedziałam, co o nim myślę i wyłączyłam mu komputer. Też się obraził. A potem spędził wieczór na zabawach z Kaśką.
A w nocy jak Kasia zaczęła szaleć, zamknęłam pracownię, żeby TŻ się nie trząsł o kabelki, zamknęłam sypialnię, żeby kot nie roznosił firanek i poszłam spać. Pierwszy raz od dwóch tygodni się wyspałam.
A oni dziś od rana w świetnej komitywie. Kasia głodna po nocy, bo tym razem nie wstawałam uzupełnić miski, aż na paluszkach stawała, jak wyciągałam puchę. A TŻ nucił pod nosem, jak sobie kawę szykował. Normalnie jakby całej wczorajszej awantury nie było.
Tylko czemu ja zawsze muszę stawiać sprawy na ostrzu noża?
A dziś przyjeżdża do nas super drapak. I jak Kaśce się nie spodoba, to ją tam razem z TŻem zamuruję. Niech siedzą, skoro jedno nie rozumie, że stół kuchenny do drapania nie jest, a drugie trzęsie się o starą kanapę.
Oni naprawdę są siebie warci!