Madie pisze:przepraszam za OT, ale wiadomo co sie dzieje z Hermiona
Też się zastanawiam, co z Hermioną.
olusiak81 pisze:Szczecin pozdrawia Szczecin! Nie ma to jak nowy kot w domu, sama to niedawno przerabiałam. Tyle, że ja ma kocisk sztuk 2, a rozterki podobne do Twoich.
Drugi kot się u mnie pewnie też pojawi, za jakiś czas... Nam się na razie do Kasi trudno jest przyzwyczaić, dlatego nawet o tym nie myślę. Mieszkamy samodzielnie od roku, jeszcze pół roku temu mieszkaliśmy z dwunastoletnią kotką, która nie zachowywała się typowo. To, że Kasia biega, skacze na parapety i meble, walczy z papierkami jest dla mnie nienormalne. Pysia nie galopowała. Krzesło było najwyższym punktem, na który wchodziła z ziemi, potem dopiero wchodziła na stół. Parapety odpadały. Zabawa rzeczami, które nie szeleściły i nie dzwoniły również. Nie trzeba było zabezpieczać balkonu, przenosić kwiatków. Jedynie chować długopisy i torebki foliowe. Pysia spała ze mną, jadła ze mną i pracowała. Byłam centrum jej ślepego świata, w którym mój głos i oddech były najważniejsze. I może dlatego rozumiała więcej, wyczuwała więcej i w pewien sposób opiekowała się mną tak samo, jak ja nią.
Kasia... jest "zwykłym" kotem. Żywą, małą i samodzielną istotą. Nie śpi z pyszczkiem na moim przedramieniu, woli spać w nogach. Nie pakuje się na kolanka i nie całuje mnie w policzek, tak naprawdę to jej mizianki są strasznie nieporadne. Nie lubi być noszona na rękach i nie kląska do mnie, gdy ją coś zaskoczy.
Nie nauczyłyśmy się jeszcze siebie i są momenty, gdy porównuję. I gdy mam do niej żal.
Że nie jest Pysią.
Myślę, że obie potrzebujemy czasu, żeby się poznać i wytworzyć więź. I dlatego nie chcę jeszcze drugiego kota.
Prawda jest taka, że ja nadal budzę się w środku nocy przerażona, że Pysi może nie być koło mnie. Tylko że teraz jej naprawdę nie ma. I tylko małe uszy w nogach łóżka pozwalają mi jakoś trwać.
Przepraszam za to rozklejanie, byłam dziś u rodziców, przytulanie zdrowej i rozmruczanej Klementyny zawsze przywołuje ból. Ona nawet pachnie jak Pyśka.