złe wieści: 06.10 - odejście maleńkiej ślicznej Sofijki - pseudohodowla wsobna pani Niny nie pozwoliła tej przecudnej maleńkiej kotce przeżyć, mimo ulokowania jej przeze mnie w troskliwym domu tymczasowym u Akineko, gdzie była doglądana i leczona - usnęła w lecznicy podczas kolejnej wizyty: diagnoza: wirusowe zapalenie płuc i niedokrwistość.
Nadal walczymy z Akineko o pięknego Bizu......
Dzisiaj zaszczepiłam 20 kotów pani Niny - to ok. 70%.
Kiedy zwiastowałam pani Ninie rozpoczęcie sterylizacji i kastracji kolejnych kotów w przyszłym tygodniu (podobno były za młode w sierpniu) - teraz mają ok. 9-11 miesięcy, usłyszałam: "koty tak, kotki nie".
Zrobiłam karczemną awanturę i wyszłam trzaskając drzwiami - taki szczyt debilizmu to już za dużo! To ja zabijam się od dwóch miesięcy żeby polokować w dobrych domach kociaki z tej pseudohodowli, kombinuję wciąz transport na zawiezienie i przywiezienie kotów na zabiegi, dostosowując się do idiotycznego grafiku pani Niny (wszystko możliwe jest przed południem lub późnym wieczorem, więc jeżdżę po nocy), sama muszę połapać wcześniej koty niekontaktowe, walczę o domy tymczasowe w celu zapewnienia właściwej opieki i kontaktu z człowiekiem dla kociaków, wyrywam z jej mieszkania słabe kociaki w nadziei na uratowanie ich życia, płaczę po stracie kociaka, którego nie udaje się uratować , żebrzę o pomoc rzeczową i finansową na poprawienie marnego bytu, zamawiam karmę, żwir, targam tony towaru do jej piwnicy lub do mieszkania na IV p., załatwiam wszystkie preparaty i szczepionki, sama to wszystko podaję (co nie jest łatwe, bo ona nie rozróżnia własnych kotów oraz nie wszystkie są kontaktowe).... a ona mi mówi: "koty tak a kotki nie"???!!!
Trzasnęłam drzwiami i wyszłam - muszę ochłonąć i przedsięwziąć jakieś kroki, choćby wbrew woli tej nienormalnej osoby. Nie mogę zmarnować własnej pracy i kilku osób i dopuścić do kolejnego namnożenia coraz słabszych zdrowotnie kotów w takich fatalnych warunkach i brudzie.
Dzisiaj wraca Angielka - cudowna trikolorka "pani Niny wypożyczona" jako mamka dla 5 dniowego znalezionego kociaka Kropka - kotka wykarmiła go, ratując mu życie - nie ma już pokarmu, więc miała wrócić do pani Niny.
W obecnej sytuacji postanowiłam jednak zabrać ją do siebie i oddać dopiero po sterylizacji (na szczęście poprosiłam o "zapłatę" za "matkowanie w postaci odrobaczenia i zaszczepienia Angielki, więc może trafić do mnie).