Jesień... teraz domowy...czyli Kroniki Złociejowskie

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pon paź 01, 2007 1:46

caty pisze:Jutro dowiecie się czemu baji dzisiaj nie było i że to niekoniecznie muszą być maslaki.....

Na grzyby poszliście? :wink:
Czy wyrósł grzyb pod sufitem? :(
Obrazek
tornado w Alabamie;P

Blond Tornado

 
Posty: 5322
Od: Pon cze 13, 2005 1:29
Lokalizacja: Poznań/ Birmingham

Post » Pon paź 01, 2007 10:27

Caty, co to za strajk? Ja chcę Baję. bez Bajek nie będę nic robić :!: :!: :!:

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pon paź 01, 2007 21:33

Zielone palce

Następnego dnia, wczesnym rankiem, mieszkańcy Złociejowa ujrzeli przedziwny pochód idący przez rynek w stronę parku.
Na czele szła Bajanna w kwiecistym fartuchu, a za nią pani wychowawczyni i dzieci z kolonii.
Dzieci miały na rękach zielone rękawice ogrodowe i niosły grabie, łopaty i kopaczki, jednym słowem wszystko, co było potrzebne do pracy w ogrodzie.
Za dziećmi szedł Filip ze swoi piegowatym kolegą pchając duże blaszane taczki, w których siedziała Weronika ze swym pluszowym kotem.
A boczną drogą, służbowym samochodem jechał burmistrz wioząc na tylnym siedzeniu niedużą paczuszkę dyskretnie przykrytą gazetą.
Na skraju parku burmistrz zatrzymał samochód , tęsknie spojrzał na tylne siedzenie i dołączył do pochodu.
Dostępu do domu nauczyciela bronił jeżynowy gąszcz. Burmistrz spojrzał na swoje spodnie i zatrzymał się dokładnie tam, gdzie kończyła się ścieżka.
- Życzę wam powodzenia w pracy – powiedział i od razu zrobiło mu się trochę głupio, ponieważ miał wrażenie, że wszyscy czekają, aż jako pierwszy chwyci za łopatę lub choćby za sekator...
- Hurrrra ! – wrzasnęły dzieci i popędziły przez jeżynowe zarośla nie zważając na prośby pani wychowawczyni wołającej w ślad za nimi, aby uważały i nie pokaleczyły się przy pracy.
Głos pani wychowawczyni utonął w radosnych okrzykach dzieci.
- Nic się nie stanie – powiedziała Bajanna . – Najwyżej poparzą się pokrzywami...
Nie minęło pół godziny, a przed domem wyrósł ogromny stos chwastów, gałęzi i wszelkiego ogrodowego śmiecia, a oczom wszystkich ukazała się kamienna fasada domu.
Bajanna rozłożyła na stole kolorową serwetę i z ogromnego koszyka wyjęła świeże bułeczki, masło, ser i pomidory.
Wkrótce na stole pojawił się talerz pełen kanapek przybranych natką pietruszki i kubki z gorącą herbatą.
- Przerwa ! – zawołała Bajanna uderzając drewnianym tłuczkiem w znalezioną w krzakach starą, zardzewiałą patelnię.
Dzieci porzuciły narzędzia i obsiadły stół niby stadko wróbli.
Gdy Dziadek Ramol i Dziadek Rupol przebiegli obok domu swoją zwykłą trasą przystanęli i zamrugali oczyma ze zdziwienia : spomiędzy zdziczałych forsycji, jaśminów i bzów przezierały białe ściany domu połyskujące czystymi, nowymi szybami, w których odbijało się błękitne niebo.
- Zapraszam na ciasteczka – za plecami staruszków rozległ się głos panny Madzi.
Gdy Dziadek Ramol i Dziadek Rupol pogryzali miodowe makaroniki Madzi na rynku miasteczka Pacynka i komendant straży miejskiej w towarzystwie śpiącego pod ławką służbowego psa przyjmowali niepotrzebne a przydatne rzeczy, których przybywało z każdą chwilą.
Na skraju chodnika stały już dwa błękitne fotele, okrągły stolik, białe, drewniane łóżko, stara mosiężna lampa z mlecznym kloszem, zwinięty w rulon dywan, paczka pełna talerzy i garnków, stos ręczników, pościeli i lnianych ściereczek do naczyń, a na stole ktoś, kogo nie zauważyła ani Pacynka ani komendant postawił ceramiczną figurkę kota.
Kot miał zielone oczy i namalowane na pyszczku rumieńce i w ogóle to przypominał staroświeckie figurki jakie dawno, dawno temu można było kupić na wiejskich odpustach.
Duży, gruby, czarny kot Pacynki spojrzał na figurkę i parsknął śmiechem.
Kiedy zegar na wieży wybił południe do stosu rzeczy niepotrzebnych a przydatnych
Podjechał stary, rozklekotany samochód z przyczepą, na którą Wnuk i komendant załadowali wszystko, co stało na chodniku.
A potem wszyscy troje wsiedli do samochodu i pojechali w kierunku parku bardzo ostrożnie, aby nie uszkodzić tego wszystkiego, co było ze szkła lub porcelany.
Zaś kota z rumieńcami osobiście wziął pod opiekę komendant straży miejskiej.


c.d.n
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Pon paź 01, 2007 22:10

Obrazek
Dziekuje Caty

Kociama

Avatar użytkownika
 
Posty: 23507
Od: Czw gru 07, 2006 18:34
Lokalizacja: Beskidy

Post » Pon paź 01, 2007 22:13

Caty, bez Ciebie jak bez ręki ...
nastepne proszę ...:)
Obrazek

dzikus

 
Posty: 8809
Od: Nie paź 02, 2005 16:42
Lokalizacja: śląsk

Post » Wto paź 02, 2007 1:50

:1luvu:

a dlaczego wczoraj nie było bajusi...? ;)

Patr77

 
Posty: 2341
Od: Wto wrz 12, 2006 0:05
Lokalizacja: Ottawa/Poznań

Post » Wto paź 02, 2007 6:52

Miałam cztery kosze grzybów do przerobienie...zrobię fotkę jak się suszą na piecu...na wigilię ofiarować mogę !!!
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Wto paź 02, 2007 7:35

caty pisze:Miałam cztery kosze grzybów do przerobienie...zrobię fotkę jak się suszą na piecu...na wigilię ofiarować mogę !!!


Ale się martwiłam, bo Blond Tornado wysunęło przerażającą supozycję, że Ci się grzyb zalągł po tych zalaniach.

Skoro to prawdziwe grzyby były przyczyną i w dodatku je rozdajesz, to ja poproszę dwa :D

A o Złociejowie niezmiennie czytam z wielką przyjemnością :D :D :D

B-dur

Avatar użytkownika
 
Posty: 3892
Od: Nie paź 02, 2005 11:17
Lokalizacja: Kraków

Post » Wto paź 02, 2007 19:06

Dziadek Ramol i Dziadek Rupol obeszli cały dom podziwiając pomalowane na biało ściany i wyszorowane do białości podłogi.
- Ciekawe, gdzie jest ten skarb – powiedział Dziadek Rupol, a Dziadek Ramol wzruszył ramionami.
- Skarb, skarb...może być wszędzie.
Dziadek Rupol zmarszczył brwi.
- Tak czy siak, musimy go znalezć.
Dziadek Ramol i Dziadek Rupol głośno chwaląc ład i porządek postukiwali w ściany i przyglądali się kamieniom podmurówki...
- Solidna robota – powiedział Dziadek Ramol sprawdzając, czy przypadkiem nie da się wysunąć jednego z kamieni, który, jak mu się wydawało, nieco odstawał od reszty.
Komendant straży miejskiej wraz z Wnukiem wnieśli do domu sprzęty niepotrzebne a przydatne , a Pacynka ustawiła w oknie pokoju doniczkę z chińską różą.
- A to ? - zapytał komendant ostrożnie stawiając na stole figurkę.
Pacynka rozejrzała się po kuchni i zatrzymała wzrok na wnęce nad piecem.
- Tu powinno być dobrze – powiedziała i posadziła kota w środku. – A tak właściwie – dodała po małej chwili – kto też go przyniósł ?
Komendant zmarszczył brwi, zdjął czapkę i zwichrzył płową czuprynę.
- Nie wiem – odpowiedział. – Nie mam pojęcia...
- Magiczny kot – roześmiała się Pacynka i posmarowała czubek kociego nosa śmietaną.
Komendant uśmiechnął się tak błogo, jakby to na końcu jego nosa znalazł się apetyczny, biały kleksik...
Pacynka drgnęła, gdy za jej plecami rozległo się głośne mruczenie. Obejrzała się za siebie, ale w kuchni poza nią i komendantem nie było nikogo.
A gdy przyjrzała się figurce zobaczyła, że nos kota był czysty.
Pacynka pogroziła palcem komendantowi, a komendant zaczerwienił się po same czubki uszu.
- Nnie brałem żadnego ciasteczka – powiedział speszony jak mały chłopak.
- Ciasteczka ? – zdziwiła się Pacynka. – Jakiego ciasteczka ?
Komendant rozłożył ręce.
- To nie chodziło o ciasteczka ? – zapytał, ale Pacynka zdążyła już zniknąć w ogrodzie i tylko delikatne echo dzwoniących kolczyków świadczyło, że jeszcze przed chwilą była tak blisko...
Komendant wyjął z kartonowego pudełka ciężki błękitny wazon i postawił go na kuchennym stole.
- Właśnie myślałem o żółtych kwiatach – powiedział, gdy Pacynka powróciła z ogromnym bukietem omanów.
- Żółte do niebieskiego – uśmiechnęła się Pacynka i potrząsnęła bukietem. Na obrus delikatnie posypał się żółty pył, a za plecami Pacynki ktoś cicho kichnął.
Komendant odwrócił się i przez chwilę miał dziwne wrażenie, że...
- Niemożliwe – mruknął sam do siebie i pomachał ręką dwu strażakom, którzy przywiezli bigos w ogromnym garnku.
Razem z nimi pojawiła się Kociama taszcząc pod pacha wiklinowy koszyk, na wypadek, gdyby nowa lokatorka przywiozła ze sobą kota, a gdyby nie przywiozła – pomyślała Kociama to znajdę jej kogoś odpowiedniego.
- Postawię go na razie tutaj – powiedziała stawiając koszyk koło pieca.
Bajanna wsunęła głowę przez okno.
- Na razie, na razie ...Koło pieca to najlepsze miejsce jakie tylko może być – powiedziała i spojrzała na wnękę.
- No proszę , proszę ! – zawołała. – Kot nauczyciela ! I na dodatek stoi tam, gdzie stał zawsze...Skąd się tutaj wziął ?
Pacynka starła z kociej mordki ślady po śmietanie.
- Nie wiem – powiedziała. – Ktoś go podrzucił...to znaczy przyniósł i zostawił – poprawiła się czując na sobie wzrok Kociamy.
Bajanna dokładnie obejrzała figurkę.
- Tak... To ten sam... Osobiście sklejałam mu ogon – rzekła podtykając Pacynce figurkę pod nos.- Pamiętam, jak ktoś zrzucił go na podłogę... Rzecz jasna, niechcący - dodała, bowiem Kociama dalej kręciła się po kuchni.
Wieczorem rozgrabiono popiół z ogromnego ogniska, a komendant rozdał wszystkim gorące ziemniaki.
Pacynka usiadła na kurtce, którą rozłożył na trawie i spojrzała w niebo. Nad jej głową świeciły jasne, błękitnawe gwiazdy, a zza pobliskiego lasu pobłyskiwał księżyc.
W oknie domu nauczyciela poruszył się nieduży cień i cicho skrzypnęła rama okna.
Ale oczywiście wszyscy byli tak przejęci tym, co robili w ciągu dnia, że nikt nie zwrócił na to uwagi
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Wto paź 02, 2007 20:10

kici kici...


Obrazek
Obrazek
tornado w Alabamie;P

Blond Tornado

 
Posty: 5322
Od: Pon cze 13, 2005 1:29
Lokalizacja: Poznań/ Birmingham

Post » Śro paź 03, 2007 1:19

magiczny kot :love:

Patr77

 
Posty: 2341
Od: Wto wrz 12, 2006 0:05
Lokalizacja: Ottawa/Poznań

Post » Śro paź 03, 2007 7:46

Ile w tej Bajusi ciepła :1luvu:

Kociama

Avatar użytkownika
 
Posty: 23507
Od: Czw gru 07, 2006 18:34
Lokalizacja: Beskidy

Post » Śro paź 03, 2007 9:36

Piekne i ciepłe :)

madziaki

 
Posty: 2471
Od: Sob lip 15, 2006 16:21
Lokalizacja: Kraków

Post » Śro paź 03, 2007 16:45

Kociamko, a dziś będzie o....niespodzianka !!! :surprise:
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Śro paź 03, 2007 20:00

Magiczny

Ogromny srebrny księżyc wysunął się z nad lasu i zawisł nad miasteczkiem.
Zajrzał we wszystkie zakamarki, uśmiechnął się ześlizgując po dachu domu w głębi parku, błysnął w stawie i powędrował na drugi skraj miasta, gdzie w pokoiku na piętrze smacznie spała Kociama.
Księżyc zaświecił prosto w białą mordkę Maciejka śpiącego na kołdrze.
Maciejek przykrył pysk łapą, ale księżyc nie dawał za wygraną. Biały, łaciaty kot wstał i przeciągnął się.
- Czego ode mnie chcesz? - zapytał, a światło księżyca zamrugało jeszcze raz i powędrowało w stronę parku.
Maciejek przemaszerował po śpiącej Kociamie i wyskoczył na okno. Delikatnie uchylił je łapką.
Skoczył prosto w wysoką trawę, otrzepał futro z rosy i pobiegł w kierunku parku.
Zatrzymał się na środku rynku i spojrzał w górę.
- Może powiesz mi o co chodzi? - zapytał unosząc w górę głowę.
Ale księżyc tylko figlarnie mrugnął i ukrył się za chmurką.
Kot Maciejek rozejrzał się dookoła. Na rynku było pusto. Cicho szumiała fontanna, a po jej brzegu biegała mała, szara mysz.
Nagle kot Maciejek poczuł na plecach czyjeś spojrzenie. Odwrócił głowę i spostrzegł nieduży ciemny kształt skulony za ławką.
- Dobry wieczór - powiedział Nowy Kot wychodząc z cienia.
Błysnął zielonymi oczyma i uprzejmie pozwolił Maciejkowi obwąchać swój nos.
Skądś go znam, pomyślał Maciejek i zapytał:
- Mieszkasz w parku?
- Tak - odpowiedział Nowy Kot i rozejrzał się po rynku, po czym mruknął - Niewiele się tu zmieniło.
Chwilę posiedzieli w milczeniu i w końcu Nowy Kot popatrzył w niebo i wstał.
- Muszę wracać - powiedział, trącił Maciejka nosem i zniknął między pierwszymi drzewami parku.
Maciejek zdążył jeszcze zauważyć, że Nowy Kot ma lekko zniekształcony ogon, tak jakby kiedyś złamano mu go na końcu.
Zaczekał aż Nowy Kot zniknie między drzewami i szybko pobiegł do domu. Posiedział jeszcze chwilę na schodach próbując przypomnieć sobie, skąd też może znać przybysza, ale jako, że nic nie przychodziło mu do głowy wyskoczył na okno, wsunął się do środka i z impetem wskoczył na łóżko Kociamy.
- Nowy kot w mieście! - zamiauczał.
Kociama otworzyła oczy.
- Bezdomny? - zapytała rzeczowo i przytomnie.
- Mieszka w parku - odparł Maciejek. - Ma na szyi czerwoną wstążkę i . . .
Przed oczyma Maciejka pojawiła się mordka Nowego Kota.
- . . . i takie coś na pyszczku. . . - Maciejek chwilę się zastanowił - Jakieś takie coś.
- Aha. - powiedziała Kociama, i pomyślała, że skoro Nowy Kot nie jest bezdomny, to może spać spokojnie. - Możesz się nie kręcić? - zapytała Maciejka, moszczącego sobie na kołdrze wygodny dołek.
- Mogę - powiedział Maciejek i zasnął.
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Franciszek1954 i 15 gości