Dobry wieczór Mosiu!!! W sumie to nie wiem czy dobry!
Ale miałam akcje!!!
Po 19 usiadłam sobie na fotelu, otworzyłam piwko

, patrzę

a tu mały kotek do siatki balkonowej podszedł!!!

Powierdział miau i poszedł sobie obwąchiwać baldachim. Zawołałam TŻ a on znikł. Nagle sąsiadka mnie woła, że Ciupulka mi uciekła i chciała do jej mieszkania wejść. Ja do niej wyszłam i mówię, że to nie jest Ciupulka, przecież Ciupulka to teraz gruba doopa jest. Dała mi maleństwo na ręce a on się pięknie rozmruczał. Przechodziła dozorczyni i mówi, że tego kotka przyniosła jakaś dziewczynka i chciała go wziąć do domu ale mama jej kazała go wyrzucić!!

No i wywaliła na mój 30 metrowy ogródek.

Wiedziała gdzie!!
Stałam z tym biedakiem na dworze, bo wiedziałam, że TŻ do domu mnie z nim nie wpuści. Z resztą Pola była niedawno szczepiona. Zadzwoniłam do Jolek i powiedziałam jak sprawa wygląda. Do jutra nawet go nie mogłam przetrzymać bo wychodzimy oboje o 7 rano i wracamy wieczorem. Akurat Jolek miała rozmowę adopcyjną i powiedziała, że oddzwoni później albo lepiej żebym go jutro przywiozła do niej do pracy. Wytłumaczyłam dlaczego nie mogę. Również dlatego nie mogę być domem tymczasowym bo co drugi dziń nie ma nas w domu od 7 do 22.

Stałam na tym dworze prawie godzinę.Z małym rozmruczanym kurduplem.
W końcu mówię do TŻ czy mogę go zamknąć w łazience??? Zawieziemy go do Jolek. No to się zgodził a minę miał...
Zamknął Polę z Ciupulką w sypialni a ja czarnego do łazienki. Dałam mu jeść, suche i mleczko kocie. Wciągnął i poszedł spać.
A oto on:
Śliczny czarny z białym małym krawacikiem i na brzuszku też trochę białego jak Ciupulka.
Najadł się i położył się spać na dywaniku w łazience.

Cały czas mruczał, jak jadł, jak leżał, jak chodził.
W końcu zadzwoniła Jolek, że mam go przywieźć do kliniki. Ja nie mogłam prowadzić ale TŻ się zgodził, że go zawieziemy no i pojechaliśmy. Uff!! Jak się cieszę!!!

Teraz przejdzie kwarantannę w klinice i pójdzie do kotulni. Moim zdaniem jest zdrowy!!
