Kochani, Czarnulka dziś pojechała do Kristinbb
Byłam gotowa sama ją wieźć, ale Kristin napisała, że przyjedzie, z transporterkiem, tak jak trzeba. I przyjechała już dzisiaj!
Niestety nie wiedziałam, że kicia przeniosła się z pokoju socjalnego do recepcji i nie zadzwoniłam wcześniej, żeby ją złapali
No i efekt był taki, że spowodowałyśmy w lecznicy istne pandemonium. Z przesuwaniem regałów, ściąganiem z półek karm, a nawet z przypadkowym rozmontowywaniem półek... (no bo te regały jakieś takie luźno połączone...)
Kristinbb najpierw próbowała przemówić do kotki łagodnością i cierpliwością, co zdawało egzamin tylko do połowy wejścia Czarnulki do transporterka. Jak już wlazła do połowy, to błyskawicznie się wycofywała, mimo, że w transporterze było mięsko. Wystarczył lekki ruch, żeby koteczkę dopchnąć, a ta już się cofała. Na wyciągnięcia ręki reagowała, a jakże, ale z bezpiecznej odległości. W końcu uznała, że ma dość zamieszania wokół swej osoby i wlazła za regał, a potem pod regał
Chciałyśmy jej dać czas na ochłonięcie i wyciszenie.
No. I tak się wyciszała, jak wszedł pan, koszmarnie pijany i zaczął się drzeć na całą lecznicę, a potem usiłował całować psy
Kristin udało się nawiązać z panem nić porozumienia i odeskortowała go do drzwi, odmawiając przy tym całowania, ale pan był jak bumerang i wrócił. Darł sie dalej, Czarnulka usiłowała się wyciszyć, my usiłowałyśmy pozbyć się pana, panie z recepcji dzwoniły po ochronę. Fajnie było. W końcu pan poszedł, ale Czarnulka nie wyszła, chociaż odbywały się próby wyciągnięcia jej za pomocą parasola, podbieraka, rąk.
Jedyną opcją było przesuwanie regałów

Regałów napakowanych karmą - puszkami, workami, paczuszkami. Krótko mówiąc - piekielnie ciężkich regałów. No ale jak kobity się uprą, to i regały z karmą przepchną. Regały były dwa, nas dużo, wypchnęłyśmy regały spod ściany, Jana wcisnęła się w wolne miejsce i wyciągnęła Czarnulkę, skuloną w samym rogu pod regałem. Czarnulka to po prostu anioł, nie kot - taka przerażona - łapaniem, nami, drącym się panem, odsuwanymi z nią pod spodem regałami, wyciąganiem za kark - nawet pazura nie wyciągnęła, nie odgryzła się - a miała w końcu pełne prawo ze strachu choćby drapnąć. A ona tylko przywarła do Jany. Wsadziłyśmy kicię do transporterka, włączając tym samym popisy wokalne Czarnulki (a parę w płucach to ona ma, oj ma!) i wzięłyśmy się za wpychanie regałów.
No i tu pojawił się problem, bo regały jakoś niespecjalnie chciały wejść na swoje miejsca...
Na szczęście byli już z nami panowie z ochrony, którzy przybyli ratować nas przed pijanym panem, a skoro pijanego pana już nie było, to żeby nie jeździli po próżnicy - zatrudniłyśmy ich do wpychania regałów na miejsce. Też było fajnie - panowie chodzili i kombinowali, my im pomagałyśmy myśleć i wpychać regały, Czarnulka się wydzierała w transporterku. Pandemonium
Właścicielka lecznicy obserwowała to wszystko chłodnym okiem i na szczęście się śmiała....
W końcu się udało, co prawda nie do końca tak, jak było na początku, ale powiedziano nam, że może tak zostać, to już się nie wykłócałyśmy o te kilka centymetrów...
W końcu Kristinbb zabrała Czarnulkę i po-jechali do Elbląga
A my zabrałyśmy koty (3 Klony i jednego dziczka) i pojechałyśmy na Koło, zastanawiając się, kiedy w lecznicy na tablicy ogłoszeń pojawią się nasze zdjęcia z podpisem "tych pań nie obsługujemy"...
A od Kristinbb dostałam smsa, że Czarnulka przestała się wydzierać, za to zakopała się w polarek w transporterku i odsypia. Mam nadzieję, że odsypiała całą drogę i nie urządziła kilkugodzinnego koncertu...
Biorąc pod uwagę to, co działo się w lecznicy przy łapaniu Czarnulki, nie chcę nawet myśleć, co Kristinbb teraz o nas myśli

Powinnyśmy być przygotowane, kotka w klatce, tylko do wydania, a tu taka szopka...
Jana stwierdziła, że trudno, przynajmniej będzie co wspominać, jak demolowałyśmy lecznice...
A teraz czekamy na relację Kristinbb
