Jesień... teraz domowy...czyli Kroniki Złociejowskie

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Nie wrz 16, 2007 1:40

O rany.. robi się ciekawie :D

Obrazek

Patr77

 
Posty: 2341
Od: Wto wrz 12, 2006 0:05
Lokalizacja: Ottawa/Poznań

Post » Nie wrz 16, 2007 8:36

Może być ciężko z tym profesorem szkoły średniej :?
Ma stalowe nerwy (albo niedziałającą wyobraźnię) - po porwaniu układa się wygodnie w bagażniku :roll:

B-dur

Avatar użytkownika
 
Posty: 3892
Od: Nie paź 02, 2005 11:17
Lokalizacja: Kraków

Post » Nie wrz 16, 2007 17:43

Ledwie jednak znalazł bardziej dogodną niż poprzednia pozycję samochód gwałtownie zahamował.
- Prawo jazdy poproszę – zahuczał jakiś bardzo urzędowy głos, a trzy inne, zlewające się w dość chaotyczne trio usiłowały wyjaśnić coś, co nie nadawało się do wyjaśnienia tu i teraz.
- W takim razie proszę jechać za mną do mojego biura – zahuczał urzędowy bas, a trzy głosy bardzo ochoczo przystały na tę propozycję.
„Hm” pomyślał Mariusz Szluger. „ Kroi się niebanalny weekend ”...
- Jest absolutnie żywy i nienaruszony – powiedział ktoś otwierając bagażnik.
Ktoś pomógł mu wydostać się na zewnątrz i Mariusz Szluger na nieco ścierpniętych nogach dał się wprowadzić do jakiegoś pomieszczenia, w którym pachniało kawą, papierosami i farbą drukarską.
- Oto i on – oznajmił z nutą triumfu drugi glos i z głowy profesora zdjęto kaptur.
Mariusz Szluger z niedowierzaniem zamrugał oczyma.
Ujrzał bowiem dwu zasuszonych, ubranych w sportowe dresy staruszków , z których żaden nijak nie przypominał jego dawnych kolegów, długowłosego młodzieńca, bardzo czymś przejętego i wysokiego mężczyznę w mundurze straży miejskiej. Mundurowy spoglądając parą niewinnych błękitnych oczu usiłował spoglądać nimi ponuro i groznie, co zdecydowanie mu nie wychodziło.
- Nie ma mowy o pomyłce – zawołali chórem dwaj staruszkowie wskazując na ścianę, z której spoglądała na Mariusza Szlugera ponura morda będąca niewątpliwie dość udaną, aczkolwiek nieco złośliwie przesadzoną karykaturą.
- O pomyłce ?
Błękitnooki mundurowy bezradnie rozłożył ręce i nagle ryknął niepohamowanym śmiechem.
A Mariusz Szluger raz jeszcze rzucił okiem na swoją podobiznę i krzyknął:
- Dzikówna !
- Kto ? – zapytali wszyscy zgodnym chórem, a profesor Mariusz Szluger poprawił okulary w złoconych ramkach i wykrztusił :
- Dzikówna !

c.d.n
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Nie wrz 16, 2007 18:48

:surprise: Dzikówna :ryk:

A ja myślałam, że go wiozą na tortury :ryk:

B-dur

Avatar użytkownika
 
Posty: 3892
Od: Nie paź 02, 2005 11:17
Lokalizacja: Kraków

Post » Nie wrz 16, 2007 19:05

Komendant straży miejskiej oderwał z bloczka niebieska sklerotkę i nagryzmolił na niej parę słów.
- Podejdz proszę do tamtej kamienicy – zwrócił się do długowłosego młodzieńca i przekaż to Pa... pani....obywatelce Kasień...Katarzynie.
Młody człowiek w paru susach znalazł się na ulicy , a komendant otworzył szafkę i wyjął z niej butelkę wiśniowego likieru Babci Tekli , który w miasteczku znany był ze swej właściwości łagodzenia wszelkich sporów i kiedy nie pomagali rozjemcy i doradcy sięgano po likier.
Gdy młody człowiek i Pacynka weszli do biura, cała czwórka zaśmiewała się do łez, a Dziadek Rupol aż dostał zadyszki i musiał skorzystać z inhalatora.
- Wszelki duch pana boga chwali !
- Jasny gwint !
Wykrzyknęli w jednej chwili Profesor Mariusz Szluger i Pacynka, po czym obydwoje spojrzeli na ścianę i wybuchnęli śmiechem.
- Nie mogę uwierzyć, żebym aż tak zalazł ci za skórę, moje dziecko – powiedział Mariusz Szluger wycierając szkła okularów, a Pacynka zadzwoniła kolczykami.
- Niestety – powiedziała.
Komendant podsunął jej swoje służbowe krzesło i kieliszek likieru.
Zegar na kościelnej wieży wybił dwunastą przypominając Pacynce o kolejnej zarwanej nocy.
- Skoro już zostałem schwytany – powiedział z błyskiem w oku profesor Mariusz Szluger – myślę, że powinienem postawić kropkę na końcu tej historii.
Zarechotał złowieszczo i sześć głów pochyliło się nad stolikiem.
- Przedni pomysł – orzekł Dziadek Ramol, a Dziadek Rupol pokiwał głową. Pacynka zadzwoniła kolczykami, oczy komendanta zrobiły się nagle dalekie i nieobecne, a młody człowiek wyjął z plecaka laptopa i cos szybko wystukał na klawiaturze.
...Pacynka zrzuciła z poduszki dużego, grubego, czarnego kota i pogrążyła się we śnie.



c.d.n
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Nie wrz 16, 2007 19:10

Oj ciekawie się robi, ciekawie :roll: I tak... sympatycznie :wink:
Obrazek Staram się pisać poprawnie po polsku

barba50

 
Posty: 5015
Od: Nie kwi 03, 2005 12:01
Lokalizacja: Czarnów k/Konstancina

Post » Nie wrz 16, 2007 19:17

Następnego dnia rano przed biurem komendanta straży miejskiej zebrali się ci wszyscy mieszkańcy Złociejowa, którzy nie mieli w zwyczaju sypiać do południa. A za nimi pod bacznym okiem pani wychowawczyni stały w milczeniu dzieci z kolonii.
- Proszę – oświadczył komendant otwierając drzwi biura tak, aby każdy na własne oczy mógł zobaczył nieuchwytnego przestępcę, Mariusz Szlugera, zwanego również profesorem.
Grozny bandyta niby goryl szarpał kraty, wywracał oczyma i zgrzytał zębami, zaś pani wychowawczyni osobiście wręczyła komendantowi ogromny bukiet. Komendant, pochylając się niezgrabnie, aby ucałować jej dłoń dostrzegł, że pani wychowawczyni podobnie jak Pacynka nosiła kolczyki...ale nie miały one kocich główek i nie dzwoniły tak uroczo....
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Nie wrz 16, 2007 20:15

Doczytuje, dawno tu nie bylam :oops:
Żegnaj Budusiu......tęsknimy

moś

 
Posty: 60859
Od: Wto lip 06, 2004 16:48
Lokalizacja: Kalisz

Post » Nie wrz 16, 2007 20:28

pozdrawiam plaszczaki lub płaskogłowy...teraz sie dopiero będzie działo....hi, hi
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Nie wrz 16, 2007 21:54

o rany :ryk:
coraz ciekawiej się robi :ryk:

Patr77

 
Posty: 2341
Od: Wto wrz 12, 2006 0:05
Lokalizacja: Ottawa/Poznań

Post » Pon wrz 17, 2007 5:16

...mam już dwa następne rozdziały...a będzie się działo, oj, będzie...na wszelki wypadek proszę nie pijcie żadnych herbatek ziołowych - bez uprzedniej konsultacji ze mną lub z profesjonalnym farmaceutą...
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Pon wrz 17, 2007 12:21

Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy

madziaki

 
Posty: 2471
Od: Sob lip 15, 2006 16:21
Lokalizacja: Kraków

Post » Pon wrz 17, 2007 15:34

caty pisze:...na wszelki wypadek proszę nie pijcie żadnych herbatek ziołowych - bez uprzedniej konsultacji ze mną lub z profesjonalnym farmaceutą...



tak jest! :wink: już nie mogę się doczekać, aż przebieram nóżkami ze zniecierpliwieniem ;)

Patr77

 
Posty: 2341
Od: Wto wrz 12, 2006 0:05
Lokalizacja: Ottawa/Poznań

Post » Pon wrz 17, 2007 15:54

A jakich w szczególności herbatek mam nie zabierać do szafy ? To ważne, bo jak mi grozi, że następny rozdział przesiedzę w.... Byłabym nieposieszona.
Obrazek

graszka-gn

Avatar użytkownika
 
Posty: 3964
Od: Wto maja 29, 2007 19:04

Post » Pon wrz 17, 2007 17:14

No. Za oknami już ciemno, sąsiad pali ognisko....wróciłam z pracy, nakarmiłam rodzinę. W piecu zapaliłam i bajokowo się zrobiło. no i wobec tego.....

Wszystkie koty Złociejowa



Kiedy poszukiwany Mariusz Szluger, zwany również profesorem wyjechał ze Złociejowa w więziennym kombinezonie w paski ( trzeba wspomnieć, że Bajannie uszycie takiego garnituru zajęło zaledwie parę godzin ) , w kajdankach i z kulą u nogi dzieci z kolonii mogły wreszcie spać spokojnie, zaś mieszkańcy miasteczka powrócili do zwykłego trybu życia – z parku znikła powołana naprędce milicja obywatelska , która w godzinach nocnych patrolowała obrzeża miasta uzbrojona we wszelkiego rodzaju przedmiotu mogące spowodować znaczny uszczerbek zdrowia, a burmistrz osobiście przypiął komendantowi odznaczenie mrugając porozumiewawczo w stronę cukierni, gdzie obaj panowie dopełnili sekretnych formalności...
Jedynie Dziadek Ramol i Dziadek Rupol nie zarzucili porannej gimnastyki w parku twierdząc, że w każdej chwili mogą okazać się potrzebni ze swymi umiejętnościami.
- Jeszcze tu wrócę – obiecał długowłosy wnuk Dziadka Ramola z ciężkim sercem powracając do myśli o wrześniowej sesji poprawkowej.
Zapiął pasek hełmu i stary silnik zdezelowany silnik zapiał budząc Pacynkę.
Pacynka przetarła oczy i wychyliła się z otwartego okna.
- Hej, hej – zawołała. – Jeśli chodzi o historię sztuki to bardzo chętnie cię przepytam !
Dziadek Ramol poklepał wnuka po ramieniu.
- Do zobaczenia – powiedział. – I pamiętaj, gdyby nadarzyła się okazja, chętnie kupię taki chlaptop...program szachowy przynajmniej nie przestawia figur na szachownicy.
A Dziadek Rupol , aby odwrócić od siebie uwagę , wykonał kilka przysiadów połączonych z wyrzutami ramion.
Filip i Weronika pomachali w ślad za kaszlącym i rzężącym motocyklem i zadzwonili do rzezbionych drzwi kamieniczki.
Po chwili w progu pojawiła się Pacynka w kolorowym szlafroku i z potarganymi włosami.
- Słuchaaaaaam ? – powiedziała ziewając zupełnie jak Miaulina.
Weronika wręczyła jej torebkę ziołowej herbaty o działaniu nasennym, którą ostatnio sporządziła Babcia Tekla według receptury znalezionej na strychu Kociamy.
- Podziękujcie Tekli – Pacynka otuliła się szlafrokiem i starannie zamknąwszy drzwi udała się do kuchni, zaparzyła filiżankę nasennej herbaty i wróciła do łóżka.
Zasypiając pomyślała, że mimo wszystko udało się jej zakończyć cykl ilustracji i, że dzięki znaczącej kwocie za jaką profesor Mariusz Szluger kupił od niej oryginał swej podobizny może pozwolić sobie na co najmniej tydzień błogiego nieróbstwa. Wydała z siebie pomruk zadowolenia i zapadła w sen...
Zaś Filip i Weronika postanowili odwiedzić Kociamę, która w dalszym ciągu utykała na nogę.
- Nic tu po nas – stwierdził Filip widząc jak gromada dzieci z kolonii uwija się po ogrodzie Kociamy.
Jedne obcinały zwiędłe kwiaty, inne zbierały do wiklinowego koszyka papierówki, a najmniejsze siedząc na drewnianych schodkach bawiły kocięta. Kociama i pani wychowawczyni siedziały na ganku pijąc kawę i śmiejąc się głośno.
- A tu zawsze było tak spokojnie...- powiedziała Kociama odstawiając na bok pustą filiżankę. – Tak, jakby świat omijał Złociejowo...
Pani wychowawczyni ogarnęła oczyma ogród, kolorowe kwiaty i cienie kotów przemykających wśród trawy.
- Nie wiem kto znalazł na mapie to miejsce – powiedziała – ale w żadnym innym nie czułam się tak dobrze.
- Tak, tak – przytaknęła Kociama i pomachała ręką Weronice i Filipowi.
Dzieci zatrzymały się przy bramce.
- Dokąd idziecie ? – zapytała Kociama zrzucając z pleców pręgowanego tłuściocha, który najwyrazniej doszedł do wniosku, że mimo panującego na dworze upału kręgosłup Kociamy potrzebuje okładu z kota.
- Byliśmy u Pa... u pani Kasi, zanieść herbatkę Babci Tekli.
Kociama poczuła jak lekki dreszcz przebiega jej wzdłuż kręgosłupa, co bynajmniej nie było wynikiem działania okładu z kota, ale...
- Jaką herbatkę ? – zapytała z trudem usiłując pozbyć się z głosu nutki przerażenia.
- Tą, której recepturę Babcia Tekla znalazła na pani strychu. – Odparła rezolutnie Weronika.
Kociama osunęła się na leżak.
- Ja...Jaki mamy dzisiaj dzień ? – zapytała gwałtownie blednąc na twarzy.
Filip spojrzał na wielofunkcyjny zegarek, jaki dostał od swojego wuja.
- Piątek, trzynastego – powiedział. – Ale ja bym nie wierzył w przesądy.
Kociama zerwała się z leżaka i podskakując na jednej nodze znikła w głębi domu.
- Halo ! Halo ! Halo ! – dobiegł z przedpokoju jej głos, potem jęk przerażenia i trzask odkładanej słuchawki.
Po czym Kociama, blada jak duch ukazała się w drzwiach ganku.
- Za pózno... jęknęła. – Za pózno...




straszliwy c.d nastąpi !!!
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 67 gości