» Wto wrz 11, 2007 19:39
Album Rudolfiny
Kiedy glosy dzieci ucichły w oddali, a na uliczkach miasteczka zapaliły się pierwsze latarnie
Bajanna odprowadziła Babcię Weterankę, która nagle przypomniała sobie, że tak naprawdę wolałaby być Babcią Teklą. Czekoladowy likier mile rozgrzał stare kości Babci i Babcia Tekla pożegnawszy przyjaciółkę ruszyła w stronę domu.
Dom zaś, jak już wiemy, stał na samym skraju miasteczka, tak daleko, że nie było tam latarni i gdyby nie jasno świecący księżyc droga do domu byłaby bardzo niewygodna.
Weronika i Filip stojąc w oknie dopóty machali ręką za odchodzącą Babcią Teklą , dopóki drobna figurka nie znikła w brzozowym zagajniku.
- Filip, Weronika, marsz do łóżka – powiedziała Bajanna i dzieci pomaszerowały na poddasze, wyglądając w swoich białych piżamkach jak dwa duszki.
Tymczasem Babcia Tekla szła powoli wąską ścieżką, którą znała prawie na pamięć, przypominając sobie bardzo dawne czasy, kiedy w miasteczku zapalano gazowe latarnie i gdy nie było ani telewizorów, ani komputerów...
Był to oczywiście tylko wstęp do przypomnienia sobie wszystkich zabaw w jakie bawiły się dzieci za bardzo dawnych czasów jakich zamierzała nauczyć gromadkę z kolonii.
- Kółko graniaste...- podśpiewywała radośnie pod nosem, gdy nagle zabiegła jej drogę zaaferowana Miaulina.
- Wiedziałam, że z tego będą same kłopoty – mruknęła kotka wysoko zadzierając puszysty ogon. – Trzeba było jak zwykle zrobić Żywą Lekcję Historii...
- Historii... – prychnęła pogardliwie Babcia Tekla.- Ładna mi historia...O dinozaurach mogą sobie poczytać w encyklopedii.
Babcia Tekla spojrzała za siebie akurat w tej chwili, gdy gasły dwa światełka na poddaszu Bajanny.
- No i gdzie te kłopoty ? – zapytała głaszcząc Miaulinę po miękkim futrze.
- W kuchni – odpowiedziała kotka i wbiegła do domu.
Babcia Tekla przetarła okulary. Siedząc na starym, drewnianym krześle, z głową opartą o stół spała smacznie rudowłosa dziewczynka.
- Po prostu wzięła i przyszła – powiedziała kotka.
Babcia Tekla delikatnie dotknęła ramienia dziewczynki.
- Co tutaj robisz ? – zapytała, a Miaulina wygięła ogon w znak zapytania.
- Bo ja nic nie wiem – odpowiedział nocny gość.
Babcia Tekla westchnęła i postawiła na piecu czajnik. W palenisku tliło się jeszcze spore polano, więc dorzuciła wiązkę suchych szczapek i ogień strzelił wesoło do góry.
- Kiedyś ktoś już to powiedziała – mruknęła Miaulina i wyskoczyła na kredens. Delikatnie brzęknęły szklanki i talerze.
- I chcesz o tym porozmawiać ? – zapytała Babcia Tekla , a dziewczynka pokiwała głową.
Babcia zaparzyła herbatę w dwu pękatych garnuszkach i podsunęła dziewczynce cukierniczkę pełną brązowych kryształków.
- Co to jest ? – zapytała dziewczynka.
- Cukier – odpowiedziała Babcia Tekla
W ciszy rozległo się głośne mruczenie Miauliny.
- Więc czego nie wiesz ? – zapytała cicho Babcia Tekla.
Dziewczynka zamyśliła się.
- Bo to jest tak – powiedziała siorbiąc herbatę – każdy kogoś ma, a ja nikogo. Artek ma tatę pijaka, mama Tosi siedzi w więzieniu.
Babcia Tekla poprawiła okulary.
- A moi rodzice są N.N. – dokończyła dziewczynka. – I dlatego nazywam się Kowalska.
Przed oczyma Babci Tekli przesunął się rząd drewnianych tabliczek .
- A jak masz na imię ? – zapytała Babcia Tekla, a dziewczynka zaczerwieniła się po same uszy.
- Ala – odpowiedziała. – Ale przezywają mnie Rudzielec.
Miaulina przeciągnęła się i szeroko ziewnęła.
- Przecież to jest księżniczka Rudolfina – powiedziała i na powrót zwinęła się w kłębek przykrywając łapką różowy nos.
- Księżniczka Rudolfina ? – zapytała dziewczynka szeroko otwierając oczy.
Babcia Tekla uśmiechnęła się do Miauliny.
- Tak się często zdarza – powiedziała. – Złe czarownice porywają księżniczki z dziecinnych pokoi, albo złe macochy porzucają je w lesie...
Babcia Tekla wstała i wyjęła z kredensu gliniany świecznik. Zapaliła świecę i zgasiła lampę.
Czerwony blask ognia zatańczył na podłodze i zatoczył krąg na suficie.
- Ale dzisiaj nie ma księżniczek – powiedziała dziewczynka – ani książąt, ani nawet złych czarownic.
- Bo dzisiaj są komputery – mruknęła pod nosem Babcia Tekla, zaś głośno powiedziała - Dzisiaj nie ma czasu na baśnie. Baśnie rosną powoli, jak drzewa w parku, potrzebują czasu, żeby zakwitnąć...a dzisiaj mało kto ma czas.
Wiszący na ścianie zegar cicho wybił jedenastą i odpowiedział mu zegar na kościelnej wieży.
A kiedy zapadła cisza odezwał się dzwonek przy furtce. Babcia Tekla spojrzała w okno i pokiwała głową.
- Zaczekaj chwilkę – powiedziała i zeszła na dół.
Na ulicy stała roztrzęsiona pani wychowawczyni.
- Pani Teklo...- zaczęła, ale Babcia nioe dała jej dokończyć.
- Jest u mnie – powiedziała. – i jeśli można, niech zostanie do jutra.
- Z Alą są zawsze kłopoty – pani otuliła się żakietem.
- Były – powiedziała Babcia Tekla. – Były.
Kryształowe serduszko błysnęło w świetle księżyca i cicho zadzwoniło o guzik.
- Jutro sama odprowadzę Rudolfinę – powiedziała Babcia Tekla.
- Kogo ? – zapytała pani, ale Babcia położyła palec na ustach.
- Tajemnica – szepnęła i zawróciła w stronę domu.
Rudowłosa dziewczynka zwinęła się w kłębek na łóżku Babci Tekli zupełnie jak Miaulina.
- Śpij, księżniczko – szepnęła Babcia i pochyliła się nad rozczochrana, rudą główką. A potem przykryła śpiące dziecko ciepłym kocem i delikatnie pociągnęła zwisający z kredensu ogon Miauliny.
- Dzyń, dzyń – mruknęła ironicznie kotka.
Babcia Tekla owinęła się wełnianym szalem.
- Miaulino – powiedziała – wychodzę.
- Dobrze, dobrze – odparła kotka. – Jak zwykle, Miaulina wszystkiego dopilnuje...
Ale kiedy Babcia Tekla zamknęła za sobą drzwi kotka uśmiechnęła się ciepło, zeskoczyła z kredensu i ułożyła się obok dziewczynki, na wszelki wypadek kładąc łapkę na jej uchu.
A Babcia Tekla pomachała ręką księżycowi , który łypał zza chmury srebrnym okiem i udała się na drugi kraniec miasteczka, gdzie w starej kamienicy mieszkała Pacynka.
Pacynka pojawiła się w mieście dość dawno i wprowadziła się do mieszkania swojego Dziadka, żeby się nim opiekować i – jak to zwykła mówić – odpocząć od zgiełku. Ale kiedy Dziadek-staruszek Pacynka przywiozła z wielkiego miasta rozklekotanym samochodem resztę swoich rzeczy i została już na zawsze.
W pokoiku na piętrze urządziła niedużą pracownię i tam malowała obrazy. Pomimo, że była dużo, dużo młodsza od Bajanny przyjazniły się serdecznie a i u Babci Tekli zdarzyło się jej n zasiedzieć nie raz nad naparstkiem kakaowego likieru.
Babcia Tekla znała ją więc na tyle dobrze, aby wiedzieć , że północ to środek dnia Pacynki i dlatego wybrała się do niej w sprawie nie cierpiącej zwłoki.
- Rodzinny album...- powiedziała Pacynka zapraszając Babcię Teklę do pracowni. – Album księżniczki Rudolfiny...Myślę, że coś się da zrobić.
A kiedy Pacynka mówiła, że coś się da zrobić oznaczało to, że nie ma nic prostszego pod słońcem.
Babcia Tekla pogłaskała dużego, grubego, czarnego kota Pacynki i udała się do domu.
Księżyc nad miasteczkiem mrugał łobuzersko, a kilka kotów przebiegło przez wąską uliczkę najwyrazniej zmierzając na nocne spotkanie.
- Pozdrowienia dla Miauliny – rzucił jeden z nich i zniknął w mroku.
Babcia Tekla cicho zamknęła furtkę pozostawiając klucz w zamku. Dziewczynka i Miaulina spały mocnym, zdrowym snem na starym łóżku, więc Babcia Tekla położyła się w pokoju
pod kraciastą pierzynką.
- Tak – tak – tak ? – zapytał zegar, a Babcia pokiwała głową.
Kiedy promienie słońca zajrzały do pokoju Babcia Tekla wstała, otworzyła okno i spojrzała na zewnątrz.
- Rudolfino ! – zawołała głośno. – Rudolfino, obudz się w tej chwili !
Dziewczynka usiadła na łóżku i rozejrzała się dookoła.
- Co się stało ? – zapytała.
Babcia Tekla odsłoniła gipiurowe firaneczki.
- Zobacz tylko – zawołała wskazując na schodki przed domem.
A na schodkach stal drewniany kuferek ze złoconymi okuciami. „ Księżniczka Rudolfina” napisane było na pożółkłym bileciku przyczepionym do ucha kuferka.
Babcia Tekla i dziewczynka otworzyły wieko i zajrzały do środka.
- Ojej ! – zawołała dziewczynka otwierając starą, pachnącą kurzem księgę. – „ Album rodzinny” – przeczytała i szeroko otworzyła oczy przyglądając się delikatnym miniaturom na których byli książęta i księżniczki, karoce, pałace, rycerze i jednorożce. Zaś na ostatniej stronie widniała pusta ramka w kształcie serca.
„ Zaginiona księżniczka Rudolfina” głosiły złocone litery.

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!