moi kochani, nocka byla straszna
Atak za atakiem. Atak, lekarstwo, chwila przerwy tyle co dzialalo lekarstwo i znow atak. Juz nawet nie liczylam ile. Rano od piatej narazie spokoj. Na poczatku wogole nie mogla stanac na nogach. Teraz juz lepiej - utrzymuje rownowage. I zjadla duzo. A teraz siedzi w lazience z patrzy z zachwytem jak chodzi pralka (wszystko mamy zasiusiane). Nie wiem tylko czy moze sie zalatwiac bo od wczorajszej nocy nie bylo nic.
Czy to mozliwe ze po takiej ciezkiej nocy jeszcze jest nadzieja ze wyjdzie z tego ?