Sam przychodził na zastrzyki 5 lat...Następca str 3

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pt sie 10, 2007 22:53

Ojej, może nie tak. Jak opisujesz Murzynka to on wygląda na kota po straszliwych przejściach - a może z ludzkiej ręki :( Do zimy jeszcze daleko. Może niech on jeszcze bardziej przyzwyczai się do Was, może syganałem będzie jak po kociemu zareaguje na głaskanie. Sama juz nie wiem :? Trzymam kciuki, żeby wszystko dobrze z Murzynkiem się zdarzyło :ok:
A ponieważ mogę - bo sklerotyczka jestem - zapomniec o okrągłej rocznicy, już dzisiaj wszystkiego najlepszego :1luvu: :balony: :torte: :king: , niestety szampana nie ma więc choc to :piwa: , a na koniec szalonej zabawy :dance: :dance2: Buziaczki :D

Aleksandra59

 
Posty: 12973
Od: Czw lip 05, 2007 21:15
Lokalizacja: Warszawa, Wilanów

Post » Sob sie 11, 2007 13:44

Ja się nie upieram, żeby z dzikiego kota zrobic nakolankową przytulankę - mam takie w domu trzy i czasem trudno sie opędzić aby coś zrobić. Niech sobie Murzynek żyje wolno - okolica jest podmiejska, ogródków i zakamarków pod dostatkiem. Ja lubię dzikie zwierzaki. Chodzi tylko o kastrację i możliwośc udostępnienia ciepłego miejsca - nieważne czy w mieszkaniu (takiemu kotu może być wręcz za ciepło, inne futro, inna przemiana materii), czy w piwnicy. No i oczywiście o karmienie.
Nie wiem gdzie Murzyn przechowywał się przez poprzednią zimę - widywałam go tylko z daleka na ulicy (miał bardzo duży rewir) - był wyjątkowo piękny, taki czarny żbik...
Obrazek

graszka-gn

Avatar użytkownika
 
Posty: 3964
Od: Wto maja 29, 2007 19:04

Post » Sob sie 11, 2007 14:20

Graszka ja osobiście jestem zdania, iż wolno żyjących kocurków nie warto kastrować. Po zabiegu kocurki tak często mają problemy z przewodami moczowymi...u nas w lecznicy codziennie ktoś przchodzi z kotem który nie może oddać moczu. Przepraszam, że tak się wymądrzam na Twoim wątku, ale do dziś mam przed oczami te cierpiące koty, które nie mogą się załatwić... Graszka co na to twój wet ? Rozmawiałaś z nim...?
Obrazek ObrazekObrazek
Obrazek

fiona.22

 
Posty: 8659
Od: Pon maja 07, 2007 19:31

Post » Sob sie 11, 2007 14:38

Z tą kastracją mam świadomość konsekwencji. Sprawa jeszcze nie przesądzona - dużo zależy od rozwoju wydarzeń. Zgadzam się z przedmówczynią. Mam w domu dorastającego persowatego, który jest tak spokojny, flegmatyczny, że najchętniej też bym go nie ciachała - właśnie dla zdrowia. On jest niewychodzący a w domu dwa stare kastraty.
Z Murzynem jest taka sprawa, że on strasznie znaczy i cuchnie, i zaczyna bić nasze koty. Jeśli zechce zamieszkać u nas albo w naszej piwnicy jako kot pół-domowy - to niestety będzie musiał za to zapłacić swoją cenę (a ja swoją, bo będę już wtedy za niego odpowiedzialna). W moim budynku są jeszcze dwa mieszkania, sąsiedzi są tolerancyjni ale nie są miłosnikami zwierząt. Już nie raz musiałam się tłumaczyć, że ten straszny fetor wokół domu i na klatce schodowej (drzwi oczywiście za sobą nie zamykają) to "gościnne występy".
Poza tym w okolicy są jednak niekastrowane wypuszczane na dwór kicice - potem kociaki rozłażą się po okolicy. Być może Murzyn jest takim kocięciem wygnanym przez silniejszą konkurencję.
Jestem wdzięczna za porady - sama miałam takie przemyślenia i dlatego się z tym nie śpieszymy. Do zimy jeszcze trochę czasu.
----------------------------------
No i w końcu mam pytanie: O co konkretnie poprosić w weterynarii "na robale" aby kot bezbolesnie łyknął to w jedzeniu ? Mój TZ w lecznicy dostał coś takiego, że Murzyn po nadgryzieniu nafaszerowanego kawałka mięska dostał ślinotoku, mordował się bardzo długo i obraził się na dwa dni. Odrobaczony został kibelek.
Obrazek

graszka-gn

Avatar użytkownika
 
Posty: 3964
Od: Wto maja 29, 2007 19:04

Post » Wto sie 14, 2007 16:09

Graszka jeśli będziesz się opiekowć kotem już zawsze to nie ma problemu. Wierzę, ze podejmiesz słuszną decyzję :lol:
Obrazek ObrazekObrazek
Obrazek

fiona.22

 
Posty: 8659
Od: Pon maja 07, 2007 19:31

Post » Wto sie 14, 2007 23:26

My z TZem przygarniamy głównie "na zawsze".
Wszakże, po przeczytaniu pewnych śmiesznych wątków, zaczynam się zastaniawiać czy przypadkiem nie jest to taki kot "kilku właścicieli którzy o sobie nic nie wiedzą". Przylgnął do nas, bo akurat był ranny (gardło pogryzione - najbardziej mi to pasuje na kunę bo są w okolicy i już były takie przypadki), a nasze podwórko bezpieczne bo bardzo dobrze ogrodzone - przynajmniej od psów i innych kotów. On jeden jest dosyć szczupły i ma taki patent na wchodzenie - po prostu nie do opisania !
Teraz sytuacja wygląda np. tak, że jak mu nasza micha nie odpowiada, to bezczelnie idzie do sąsiadów (kochana pani Renia wystawia mu kilka misek w każdej coś lepszego - pod warunkiem że akurat jest) a potem jeszcze niewiadomogdzie.
Wobec tego narazie przyjęliśmy postawę wyczekującą.
Natomiast ponawiam pytanie o środek p-robalom z poprzedniego postu, bo mam kłopot.
Obrazek

graszka-gn

Avatar użytkownika
 
Posty: 3964
Od: Wto maja 29, 2007 19:04

Post » Pt sie 17, 2007 13:02

Graszko ja podaję bezdomniaczkom Pratel. Rozkruszam na małe kawałaeczki zawijam w miękkie mięsko, żeby kocisko nie musiało specjalnie gryźć. Raczej nie ma problemu ze zjedzeniem, jeśli kawałeczki są małe a kot głodny... :lol: Sprawdzam zawsze resztki w miseczce i w okół niej czy nic nie zostało...
Obrazek ObrazekObrazek
Obrazek

fiona.22

 
Posty: 8659
Od: Pon maja 07, 2007 19:31

Post » Pt sie 17, 2007 15:01

Dziękuję za ten Pratel. Nazwa nie jest mi obca, ale od dawna wtykają mi coś innego, co mają w opakowaniach "hurtowych" i pakują w takie smerfne weterynaryjne kopertki... ale nie raczą wypełnic rubryczek ani nazwą ani dawkowaniem. :evil: Na Gagarina zresztą..., bo tam TZ bywa często przejazdem i czasem wstępuje po takie specyfiki. Dobrze, że "swoją" lecznicę mam gdzie indziej, ale ona jest zupełnie niepodrodze.
Z domowymi nie mam kłopotu - wrzucam głęboko w gardło i szybko daję jakiś przysmak "na popchnięcie". Czasem tylko mam obgryzione palce po takim zabiegu :lol:
Obrazek

graszka-gn

Avatar użytkownika
 
Posty: 3964
Od: Wto maja 29, 2007 19:04

Post » Śro sie 29, 2007 0:18

Graszko co u was słychać ? Jak się Murzynek miewa ?
Obrazek ObrazekObrazek
Obrazek

fiona.22

 
Posty: 8659
Od: Pon maja 07, 2007 19:31

Post » Sob wrz 01, 2007 11:53

Dziękuję bardzo za odwiedziny.
Głupio, że nic tu nie piszę, ale po prostu nic nowego się nie dzieje. Kociuchy zdrowe i leniwe. Murzynek jest nierformowalny, natomiast bardzo się odkarmił i zważniał. Aż przykro gdy bije moje staruchy, okupuje okno i nie wpuszcza ich do domu. Ale sam z domowego ciepełka narazie nie zamierza korzystać. Zalicza michę ciepłego jedzonka i leci drzemać pod świerk albo wędruje na inne posesje, zrobił się jakby bardziej ostrożny i wycofany. Czy to możliwe aby o tej porze roku byłu ruje u kotek? - bo słysze wyraźne odgłosy bitew godowych :?
AAaaa - od "wielbicieli" dostał środek p-robakom "Profender Spot-on" do aplikacji na kark - ledwo go z tym podeszłam :D Na pchły i kleszcze też nie dali jakiś czas temu nic "pospolitego" tylko 'Fiprex Spot-on".
Zaczynamy na niego mówić Księciunio.
I to by było na tyle.
Obrazek

graszka-gn

Avatar użytkownika
 
Posty: 3964
Od: Wto maja 29, 2007 19:04

Post » Wto paź 09, 2007 19:04

Sporo czasu minęło, próby udomowienia Murzynka spełzły na niczym, można tylko przytoczyć fotę z sierpnia:
Obrazek
Koto obrosło w futro i tłuszczyk, zważniało i zdziczało. Już tak do środka nie wchodzi mimo zimna. Kto wie - może ma jakieś złe doświadczenia i boi się zamknięcia (oj, jak się boi!). Gdy otwieram okno, to wieje i nawet widok pełnej michy w ręku go nie zatrzyma.
A tu Pan Pogodynka zapowiada przymrozki... Nigdy nie miałam takich doświadczeń. Nawet najdzikszy podwórzowiec zawsze przełamywał się i zaczynał po prostu pomieszkiwać w kuchni w czasie mrozów.
Narazie przyszło mi wysilić wyobraźnię, zakasać rękawy i spreparować taką oto budkę:
Obrazek
Jest to karton ocieplony styropianem i obciągnięty workiem na śmieci (120.litrowym). Ma kotarkę w otworze z kawałka ręcznika, w środku narazie wymoszczony tylko zmiętymi gazetami. Został wstawiony pod duży świerk, bo jego gałęzie zrobiły naturalny namiot i kociaste mają tam metę. Na zanentę wsypałam garść chrupek. Zobaczymy - przynajmniej sumienie mamy czyste, bo tak naprawdę nie wiemy jakie są jego kryjówki w okolicy. Parę domów dalej pewien facet z powodu alergii nie może trzymać kotów w domu. Wyprowadził więc samochód pod chmurkę i przysposobił swoim "gadom" garaż, więc może tam?...
Jeśli zasiedli budkę, to w razie czego będzie miał gotowe legowisko jeśli trzeba będzie udostępnić któreś okienko piwniczne.

No i tyle o Murzynie...
Bo jednak to nie on okazał się następcą Ramzika - kotem specjalnej troski - tylko... Persowaty :evil: ... kot neurologiczny.
Ostatnio edytowano Czw paź 11, 2007 15:10 przez graszka-gn, łącznie edytowano 1 raz
Obrazek

graszka-gn

Avatar użytkownika
 
Posty: 3964
Od: Wto maja 29, 2007 19:04

Post » Wto paź 09, 2007 19:26

fiona.22 pisze:Graszka ja osobiście jestem zdania, iż wolno żyjących kocurków nie warto kastrować. Po zabiegu kocurki tak często mają problemy z przewodami moczowymi...u nas w lecznicy codziennie ktoś przchodzi z kotem który nie może oddać moczu. Przepraszam, że tak się wymądrzam na Twoim wątku, ale do dziś mam przed oczami te cierpiące koty, które nie mogą się załatwić... Graszka co na to twój wet ? Rozmawiałaś z nim...?


Przepraszam, że tak kompletnie OT w tym pięknym wątku, ale muszę.

Kastracja nie ma nic wspólnego z chorobami takimi jak SUK czy choroby nerek. Temat wałkowany co jakiś czas na forum i nie tylko. A ostatnio np. tu http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=66619
Inne linki:
http://miau.pl/edu/ster.php
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=1534
http://vetserwis.pl/kastracja_kot.html
http://vetserwis.pl/flutd.html

I moim zdaniem warto kastrować wolno żyjące kocury, może oprócz tych kompletnie "pierdołowatych". Wykastrowane kocury nie są już tak agresywne - nie wdają się w bójki, poza tym nie uganiają się za kotkami, nie zarażają się w ten sposób różnymi choróbskami...

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

Post » Śro paź 10, 2007 6:40

A "w temacie tego pięknego wątku" - Murzyn ostał się w stanie dzikim i "jajecznym" :P Jest gruby, piękny, czarny jak smoła, ostrożny, nieufny, płochliwy - taka podtuczona pantera.
Obrazek

graszka-gn

Avatar użytkownika
 
Posty: 3964
Od: Wto maja 29, 2007 19:04

Post » Czw paź 11, 2007 14:47

Dużo cierpliwości wymagało dzisiaj strzelenie tej fotki z okna, ale się uparłam:
Obrazek
"Wypasione Murzynisko" :twisted: chyba nawet "podtuczona pantera" do niego już nie pasuje. Tyllko po jego lewym oczku widać, jak bardzo był na wiosnę poraniony z tej strony (blizny obejmują całe gardło i policzek - na szczęście pięknie porosły futerkiem).
Oczywiście zwiał w popłochu rezygnując z obiadu.
Obrazek

graszka-gn

Avatar użytkownika
 
Posty: 3964
Od: Wto maja 29, 2007 19:04

Post » Pt paź 12, 2007 8:31

Grażynko pięknie o nim piszesz, jest przecudny,
nawet nie wie jaki szczęściarz z niego, że trafił pod Twoje okno
Obrazek Obrazek Obrazek

wibryska

Avatar użytkownika
 
Posty: 12336
Od: Nie gru 17, 2006 18:41
Lokalizacja: Łódź

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 315 gości