Dawno mnie w wątku nie było. Wyjazdy, choroba itd, itp
Była szansa na domek, ale pani przywiozła sobie rudzielca ze wsi (przynajmniej on ma domek i nie jest zagrożony życiem wiejskim). Ciągle cisza w sprawie domków dla moich Klonic i Krzyżówki, a one coraz starsze i większe
Eh i znowu współlokatorka mi się wysypała (ja nie rozumiem jak to się dzieje), coprawda ludzie dzwonią, umawiają się na oglądanie mieszkania, jedna osoba jest zdecydowana, ale ja znowu mam wizję, że pomieszka miesiąc, dwa i się wyprowadzi... Staram się podchodzić do wszystkiego z optymizmem ale jak się wszystko znowu wali to jak??
Xenie oko siadło. Prawie nie otwiera oczka, dostaje zestaw kropli, wścieka się na mnie, ale nadal co kilka minut muszę ją wycierać bo leci strumieniem. W kuwecie biegunka (przeszliśmy na dietę lekkostrawną - kura i ryż) mam nadzieję, że szybko przestaną robić na rzadko. Na weta już mnie nawet nie stać

(ledwo ja wstałam z łóżka i przestałam wydawać kasę na leki a teraz moje maleństwa...

)
W każdym razie humory im napewno dopisują. Rozwaliły mi glinaną doniczkę ze sporym kwiatem (cudem doniczka spadając nie przywaliła w akwarium, bo bym miała 112 litrów na podłodze, a tak to tylko piaskownicę sobie dzieciaki zrobiły

). Dziewczęta są przekochane, i tak zaborcze o człowieka, że teraz albo mam masaż z trzech stron, albo się nawzajem spychają ze mnie

Na noc wywalam je zpokoju, bo nie byłoby spania z tymi traktorami wpychającymi się na mnie, ale z samego rana urządzają mi koncert pod drzwiami i nie ma przebacz, trzeba udostępnić i siebie i łóżko i pokój
Jana nieustająco trzymam kciuki za Foczkę
niby na forum mnie nie było, ale doniesienia od forumowiczów zawsze docierają