Kasiu, przepraszam za nieobecność w wątku, ale powiadomienia mi zaszwnakowały

Po kolei - kolczyki przepiękne, uwielbiam takie..ja zostałam zaręczona pierścionkiem z perłą i perły miałam w uszach - dostałam na urodziny - 2 tygodnie przed ślubem od Piotra - układaliśmy wykładzinę na przedpokoju w naszym gniazdku

potem jeden z nich zgubiłam na porodówce rodząc Michała...ot historia...ale nie uważam, że perły wniosły do naszego małżeństwa łzy...okrutne zabobony /bleeeee/ wierzę w Boga, a nie w zabobony - dla ścisłości
Wracając do uroczystości - twój niepokój jest tak naturalny i tak - kobiecy - powiedziałabym, że nic dodać nic ująć...wspominam mój ślub...Joel - nasz Przyjaciel Franciszkanin przyjechał jakoś w południe - tu bieganina, nerwówka, a on spokojnie siadł na taborecie w kuchni...siadłam obok niego i zaczęłam malować paznokcie...nic nie mówił, z zaciekawieniem patrzył co robię...wylewał się z Niego taki bezgraniczny spokój...przelał się na mnie i pozostał już do końca...Na ślubie mieliśmy 5-ciu księży...kazanie mówił Joel...w trakcie dał nam dwie róże - białą i czerwoną...jedna symbolizowała świeżóść, czystość, niewinność i radość...druga ...cierpienie, które powinno umacniać i wiązać...Joel mówi piękne, głębokie kazania...ja dostałam czerwoną...w trakcie przysięgi zabiły dzwony - akurat była 17.30. Na weselu więcej było naszych znajomych niż rodziny

ale wiesz...do dziś nie utrzymała się żadna znajomość na dobre i złe...tylko Joel pozostał...z resztą osób drogi się nam rozeszły - widujemy się, bo wciąż mieszkamy blisko siebie...nawet nasi świadkowie - nie mają dla nas czasu - a mieszkamy od siebie 500 m
Miło mi, że Aga cytowała słowa z mojego wątku...to znaczy, że także w necie szuka się wartości, a nie czczej gadaniny...Więcej nie piszę i tka się rozgadałam, a przecież to Wasze Święto i tak do tego podejdź...to jest Wasze Święto...nerwy nie pomogą tylko pozostawią niemiłe wspomnienia...