Mole - dom wariatów - Jeszcze jeden okruszek - dla sylwii k.

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Nie lip 22, 2007 4:41

Sto rudych kotów


Przez sen słyszałem jak Smarkacz i Alex wrócili z pomostu i chociaż starali się wskoczyć na pokład najciszej jak się dało, Dexter i tak zamruczał cos niepochlebnego o dzieciakach, które szwendają się niewiadomo gdzie po nocy.
- Tylko sobie nie wyobrażaj, że będę zarywać każdą noc w imię romantycznych spacerów – fuknęła Alex spychając Smarkacza z ławeczki.
Smarkacz posłusznie zwinął się w kłębek na zwoju lin i głęboko westchnął.
Wczesnym rankiem obudziło mnie stukanie psich pazurów. Otworzyłem oczy.
- Spójrz – powiedział pies wskazując łbem na niebo.
Na morzu, które prawie się nie poruszało wszystkimi barwami czerwieni lśniło słońce.
Fale z cichym mlaskiem oblizywały dno kutra, a ptaszyska dryfowały na wodzie jak gumowe zabawki.
Zaraz za psem pojawił się rybak.
- Trzeba było wstać o wschodzie słońca – powiedział .– To jest dopiero widok !
Z kieszeni wiatrówki wyjął gazetę i rozłożył ją na pokładzie.
„ Zwyrodniałe pielęgniarki ” - nie bez satysfakcji odczytałem tłusty druk na pierwszej stronie i od razu pomyślałem o parze żelaznych rąk przytrzymujących mnie jak kleszcze.
Mój mózg odtworzył kilkanaście zastrzyków, usuwanie kamienia nazębnego i jakieś paskudnie gorzkie tabletki, które siłą wpychano mi do pyska podczas choroby.
„ Przedziwne zachowanie zwierząt ” – następny artykuł traktował o psie kradnącym gazety, a „Sto rudych kotów w naszej redakcji ” wystarczył mi za wszystko.
W dole strony była jeszcze malutka informacja o tym, jak to pewien lokalny alkoholik, któremu nie pomogła ani potrójna kuracja, ani pielgrzymka - doznał cudownego nawrócenia napotkawszy pod kioskiem anioła.
Przyjrzałem się uważnie psu. Jego zaśliniona paszcza budziła we mnie raczej przeciwne skojarzenia...
Obok artykułu widniało zdjęcie czterech starszych pań z podpisem „ byłyśmy świadkami cudu”. Co prawda nie zauważyłem, aby w najmniejszym stopniu zwróciły uwagę na to, co działo się na ulicy, ale, jak już wielokrotnie zdążyłem podkreślić, ludzie są naprawdę dziwni, a jeżeli tylko na horyzoncie pojawią się media w dziwności przechodzą samych siebie.
Na drugiej stronie mogłem przeczytać kilka wypowiedzi Bardzo Mądrych Osób, z których wynikało, że wysokie temperatury mocno dają się we znaki tego roku mieszkańcom wybrzeża...
Na trzeciej stronie było dużo informacji o jakichś kaczkach, ale te ostatnie w ogóle mnie nie zainteresowały, więc trąciłem rybaka w nogę na znak, że lekturę zakończyłem i w zasadzie przydałoby się porządne śniadanko.
Rybak, najprawdopodobniej dręczony wyrzutami sumienia z powodu udzielonego wywiadu naprawdę bardzo się postarał.
Na tacy znalazł się apetyczny pasztecik, wspaniałe4 chrupki i świeżutka, chłodna woda. Rozkoszując się spokojem zjadłem przeznaczoną dla mnie część i obudziłem Tetryka, Smarkacza i Alex.
Po skończonym posiłku zajęliśmy się myciem. Smarkacz zbliżył pysk do ucha Alex, ale ta ofuknęła go ostro
- Bez poufałości, dobrze ? Masz mnie za słodką idiotkę ?
Zmieszany Smarkacz zajął się własnymi uszami , a ja pomyślałem sobie, że choćby niewiadomo co, nie można było pomylić Alex ze słodką idiotką...
Wprawdzie nie zauważyłem, aby była skłonna do refleksji, lecz zapewne było to wynikiem jej młodego wieku
Smarkacz zaś co jakiś czas popadał w długie zamyślenie....co również, jak słusznie zauważył Dexter, było wynikiem jego młodego wieku...
Krótka uwaga na temat wieku przypomniała mi, że tracimy cenny czas. Już drugi dzień tkwiliśmy w miejscu, chociaż mieliśmy dość informacji i na dodatek psa, które kuzyn ze strony...pracował jako szpitalny stróż.
Mimo wczesnej godziny na dworze panował upał.
Wygramoliliśmy się z kutra i gęsiego pomaszerowaliśmy do parku. W parku panował zielony cień i chłód. Trawa była jeszcze mokra od rosy, ale nic a nic to nam nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie – miło było leżeć na niej jak na chłodnym, miękkim materacu.
Pies poleżał chwilę obok nas po czym wstał i powiedział, że pójdzie przewąchać co i jak, i najlepiej będzie jeżeli pozostaniemy w pobliżu tego miejsca.
Dexter wydrapał się na drzewo, gdyż, jak stwierdził, nie lubi, kiedy Nieprzewidziane Okoliczności przerywają mu drzemkę a o takowe, jak zdążył się już kilkakrotnie przekonać, w Parku nie było trudno.
- Sto rudych kotów w redakcji Faktu...- mruknął do siebie Smarkacz. – W taki upał.
- I na pewno męczą je, aby pokazały swoje niezwykłe umiejętności...- powiedziała Alex.
Smarkacz wstał i przeciągnął się. Zaraz po nim wstała Alex.
- O NIE – powiedziałem stanowczo, ale Smarkacz spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem.
A mi przypomnieli się rycerze Okrągłego Stołu, w których przez jedno lato od rana do wieczora bawił się Wnuk.
Co prawda nie specjalnie podobała mi się ta zabawa, gdyż, zamiast smokiem wolałbym odgrywać rolę Merlina, ale przyznać trzeba, Wnuk był wyjątkowo delikatny jako rycerz...
- Nie będę wyciągał was z tarapatów – powiedziałem i wlazłem na drzewo sadowiąc się tuż obok Dextera : nie miałem ochoty na kolejne konfrontacje z gangiem śmierdzieli, co w zmniejszonym składzie na pewno nie zostałoby zwieńczone sukcesem..
- Obiecuję, że nie będzie żadnych parapetów – oświadczył Smarkacz.
- Ta-ra-pa-tów – rozległo się tuz nad moim uchem.
- Tarapatów – poprawił się Smarkacz i znikli w mgnieniu oka.
- Sto rudych kotów ....- mruknął Dexter.
Wtuliłem się w rozwidlenie gałęzi i przymknąłem oczy. Nad moją głową na różne tony wydzierały się ptaki. Aby zasnąć zacząłem liczyć.. rude koty i doszedłszy do pięćdziesięciu – usnąłem.
Obudził mnie uporczywy warkot w powietrzu, tuz nad koronami parkowych drzew i głośny chichot Alex.
- Nie śmiej się – głos Smarkacza brzmiał nad wyraz poważnie. – To MOGŁO być niebezpieczne...
- Ale nie było – Alex tarzała się po trawie. – Przypomnij sobie ich miny...
Z dołu doleciało ciche parsknięcie Smarkacza.
Otworzyłem oczy i spojrzałem w dół.
- W prawo patrz... - powiedziała Alex.
Odwróciłem głowę w kierunku alejki i aż zamrugałem oczyma. Alejką maszerowało kilkanaście rudych kotów – w białych kamizelkach i bez białych kamizelek, w białych skarpetkach i bez białych skarpetek, jasno rudych, żółto rudych, biszkoptowych, marmurkowych i płomiennie rudych.
- Pomyślcie tylko – zaśmiał się Smarkacz – co dzieje się w mieście...
- Macie swój parszywy sezon ogórkowy – mruknął Dexter, i przyłożył ucho łapą, bo warczenie krążącego nad parkiem helikoptera stało się zbyt natarczywe.
Starsze wiekiem rudzielce maszerowały dostojnie , a kocięta zgromadziły się wokół doświadczonych kocich mam.
- Bardzo proszę państwa pod oranżerię – zawołał Smarkacz i zajął miejsce na czele kolumny. – mam nadzieję, że tam ktoś zaopiekuje się wami.
- MUSZĘ to zobaczyć – stwierdziła Alex, a i ja sam byłem ciekaw rozwoju wydarzeń, więc pozostawiłem Dextera smacznie śpiącego na drzewie i dołączyłem do przyjaciół.
A przy oranżerii zaczynały się przygotowania do obiadu.
Dziewczyna w czarnej sukience – ta, która jeszcze nie zdążyła się zestarzeć i wydać całej emerytury na koty – rozstawiała plastikowe tacki, a grupa stałych stołowników grzecznie czekała z boku.
Zaabsorbowana rozdzielaniem jedzenia nie widziała rudych kotów kłębiących się w zaroślach, popychających się wzajemnie kociaków i syczących na siebie kocurów.
A kiedy wreszcie spojrzała w stronę, w którą od jakiegoś czasu spoglądali zdumieni stali bywalcy restauracji, woreczek z chrupkami wypadł jej z rąk a cała chmara rudych kociąt rzuciła się na rozsypane jedzenie.
Przyłożyła rękę do czoła i ciężko usiadła na ziemi obok chrupek, kociąt i plastikowych tacek.
- Uwaga, uwaga – rozlegało się nad naszymi głowami – właściciele kotów przyniesionych do redakcji Faktu proszeni są o pilny kontakt ze strażą miejską...
- Tu jesteście bezpieczni – powiedział Smarkacz do jakiejś naprawdę starszej kocicy. – A my, niestety, musimy już sobie iść.
Kiedy wróciliśmy pod drzewo Tetryk dalej spał w najlepsze, a pod drzewem leżał pies z bardzo zadowoloną miną.
- I co ? – zapytałem może trochę nazbyt pospiesznie jak na filozofa.
- Jeżeli twój Dziadek ma siwe wąsy , nosi okulary w złotych ramkach i jedwabny szlafrok i ciągle mówi o jakiejś książce pod smacznym tytułem...to mają go tam.
Moje serce wykonało jakiś dziwny podskok i trwało dłuższą chwilę, zanim się uspokoiło.
- Ale mam też i coś innego – dodał pies.
Kartka, którą rzucił na trawę wyglądała zupełnie jak list gończy .
- „ Nagroda za odnalezienie kota Dextera” – głosił napis, a pod napisem widniało zdjęcie Tetryka z właściwym mu sarkastycznym grymasem na pysku.
- Hej, jesteś poszukiwany ! – Alex wspięła się na drzewo i wrzasnęła radosną wiadomość prosto do ucha Tetryka.
Dexter przeciągnął się i uśmiechnął zupełnie jak kot z Cheshire.
- Skąd to masz ? – zapytał rzeczowo.
- Z bramy szpitala – odparł pies. – Ale całe miasto jest tym oklejone.
„ Wspaniale” pomyślałem. „ tylko jeden nierozważny krok...”
- A poza tym – ciągnął pies – w mieście pełno jest rudych kotów.
Uniósł krzaczaste brwi i pytająco spojrzał na Smarkacza i na Alex
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Nie lip 22, 2007 5:09

Rude jest piękne hyhy 8)
Obrazek
tornado w Alabamie;P

Blond Tornado

 
Posty: 5322
Od: Pon cze 13, 2005 1:29
Lokalizacja: Poznań/ Birmingham

Post » Nie lip 22, 2007 7:44

Stado rudych futerek :1luvu:
Chyba każdy by padł, hyhy

B-dur

Avatar użytkownika
 
Posty: 3892
Od: Nie paź 02, 2005 11:17
Lokalizacja: Kraków

Post » Nie lip 22, 2007 9:02

:D :1luvu:
ObrazekObrazekObrazek

bez44

 
Posty: 1178
Od: Wto sty 02, 2007 11:49
Lokalizacja: Kraków

Post » Nie lip 22, 2007 10:33

Jeśli Dexter się szybko nie ujawni, to jego miejsce zajmie jakiś "cudownie odnaleziony"... klon - i co wtedy? To ja może polecę poszukać Dextera i ostrzegę go na wszelki wypadek - bo fantazja Caty jest czasem trochę przewrotna. :spin2:
Obrazek

graszka-gn

Avatar użytkownika
 
Posty: 3964
Od: Wto maja 29, 2007 19:04

Post » Nie lip 22, 2007 11:01

No to szukaj...ale rozglądaj się pilnie, gdy będziesz iść przez Park...licho nie śpi...
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Nie lip 22, 2007 15:06

Blond Tornado pisze:Rude jest piękne hyhy 8)

Zgadza się haha 8) :D

Kociama

Avatar użytkownika
 
Posty: 23507
Od: Czw gru 07, 2006 18:34
Lokalizacja: Beskidy

Post » Nie lip 22, 2007 16:05

caty pisze:...ale rozglądaj się pilnie, gdy będziesz iść przez Park...licho nie śpi...

Ledwie zabrałam się za sznurowanie adidasów, a tu nad moją parafię zajechał z łoskotem beczkowóz Niebieskiego Woziwody, zapadły egipskie ciemności, nad Parkiem zaczeły ganiać się błyskające żmije... żarówki nadały jakiś komunikat morsem... od Caty? - bo nie zdążyłam odczytać.

To chyba jednak nie była zwyczajna-letnia-burza.

I jak tu nie wierzyć w sprawczą moc Słowa?
Ostatnio edytowano Nie lip 22, 2007 18:14 przez graszka-gn, łącznie edytowano 1 raz
Obrazek

graszka-gn

Avatar użytkownika
 
Posty: 3964
Od: Wto maja 29, 2007 19:04

Post » Nie lip 22, 2007 17:01

graszka_gn pisze:
caty pisze:...ale rozglądaj się pilnie, gdy będziesz iść przez Park...licho nie śpi...

Ledwie zabrałam się za sznurowanie adidasów, a tu nad moja parafię zajechał z łoskoten beczkowóz Niebieskiego Woziwody, zapadły egipskie ciemności, nad Parkiem zaczeły ganiać się błyskające żmije... żarówki nadały jakiś komunikat morsem... od Caty? - bo nie zdążyłam odczytać.

To chyba jednak nie była zwyczajna-letnia-burza.

I jak tu nie wierzyć w sprawczą moc Słowa?


amen
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Nie lip 22, 2007 18:46

Odnoszę wrażenie, że Caty tak na nas działa :), że każdy chce pisać tak fajnie; widzieć świat inaczej, bajkowo - dostrzec w burzy, błyskawicach, biegających kotach coś magicznego. I tak trzymać!!! :) Od razu inaczej i cieplej i radosniej - przynajmniej mnie , a myślę, że i pozostałym wielbicielom twórczości Caty i jej fantazji.
ObrazekObrazekObrazek

bez44

 
Posty: 1178
Od: Wto sty 02, 2007 11:49
Lokalizacja: Kraków

Post » Nie lip 22, 2007 20:55

Gdyby nie fantazja Caty - ten cudowny balsam - nie pożyłabym na tym forum. - Serce pękło mi już parę razy na kawałki i jak narazie udało się je skleić w tym zakątku MiauŚwiata.
Obrazek

graszka-gn

Avatar użytkownika
 
Posty: 3964
Od: Wto maja 29, 2007 19:04

Post » Pon lip 23, 2007 3:02

bez44 pisze:Odnoszę wrażenie, że Caty tak na nas działa :), że każdy chce pisać tak fajnie; widzieć świat inaczej, bajkowo - dostrzec w burzy, błyskawicach, biegających kotach coś magicznego. I tak trzymać!!! :) Od razu inaczej i cieplej i radosniej - przynajmniej mnie , a myślę, że i pozostałym wielbicielom twórczości Caty i jej fantazji.



zgadzam się w 100 %

Patr77

 
Posty: 2341
Od: Wto wrz 12, 2006 0:05
Lokalizacja: Ottawa/Poznań

Post » Pon lip 23, 2007 4:41

W pogoni za fortuną...


Podczas gdy miasto pogrążało się powoli w chaos, siedzieliśmy ukryci przed oczyma ludzi, czekając na zmrok. Byłem już pewien, że rybak jest po naszej stronie i moje myśli obsesyjnie krążyły wokół przystani.
- A jeśli to ogłoszenie to pułapka ? – zapytała nagle Alex. – Żeby poprzez Dextera trafić na twój ślad ?
Pomyślałem, że być może naoglądała się za dużo filmów sensacyjnych . Jedynymi osobami, które mogły skojarzyć sobie mnie i Tetryka były dwa Zielone Fartuchy, które i tak pewnie były pewne, że obydwaj udaliśmy się, aby w samotności dokonać naszego żywota.
Szliśmy w stronę przystani w milczeniu, zmęczeni wrażeniami całego dnia, gdy nagle Smarkacz przystanął węsząc zupełnie jak pies.
- Czujecie ? – zapytał.
Poprzez zapach świeżo parzonej kawy dolatujący z malutkich kawiarenek , które przycupnęły wzdłuż deptaka przebijał znienawidzony zapach naftaliny.
- Ciotki ? – szepnąłem zdumiony.
Smarkacz wysforował się naprzód i zaraz powrócił z grymasem obrzydzenia na pyszczku.
- Niestety – oznajmił.
Ciotki siedziały przy małym stoliku i coś między sobą szeptały. Nastawiłem uszu i z kawiarnianego zgiełku wyłowiłem imię mojego Dziadka.
Najwyrazniej dwu starym wiedzmom znudziło się spiskowanie w domu.
- Jeśli są tutaj, to na pewno nie ma ich w domu – stwierdził na pozór nielogicznie Smarkacz.
- Więc możemy przeszukać dom – powiedziała Alex.
- Właściwie to po co ? - zapytał Dexter najwyrazniej krążący myślami wokół kolacji.
- Zawsze trzeba przeszukać dom – wyjaśnił cierpliwie Smarkacz, - Tak robią na każdym filmie...
- A gdzie obejrzałeś tyle filmów ? – zapytał cierpko Tetryk.
Smarkacz uśmiechnął się rozbrajająco.
- A bo to trudno wskoczyć na okno ? – zapytał.
Dom Ciotek, z ciemnymi plamami okien wyglądał jeszcze bardziej ponuro niż zwykle.
Zgrabnie przeskoczyłem przez murek.
- Będę w pobliżu – powiedział pies i położył się przed furtką.
A my weszliśmy do ogrodu. Tuje kołysały się lekko, pod naszymi łapami chrzęścił żwir alejki, a w głębi domu stary zegar wybijał wieczorną godzinę.
- Kolacja – przypomniał Tetryk.
Obeszliśmy dom dokoła, ale wszystkie okna i drzwi były zamknięte.
- No to kolacja – odpowiedziałem i w tej samej chwili bramka otworzyła się.
Skoczyliśmy w krzaki i to w samą porę, bo Ciotki ruszyły w stronę domu ciągnąc za sobą zapach naftaliny. Chudsza paliła papierosa w długiej cygarniczce, a Grubsza nerwowo chrupała landrynki.
- On ma 77 lat ! – dyszała z irytacją Chudsza wypuszczając nosem kłęby dymu. – 77 lat !!!
- Chrup, chrup, po prostu skandal – wtórowała jej Grubsza.
Zatrzymały się na schodach, gdzie Chudsza zaczęła nerwowo poszukiwać w torebce kluczy.
- Trzeba koniecznie coś zrobić – Grubsza schrupała ostatnią landrynkę.
- Ubezwłasnowolnić – powiedziała Chudsza wytrzepując na schody zawartość torebki. Białe kulki potoczyły się w dół jak grad. – U-bez-włas-no-wol-nić. To jedyne wyjście.
Grubsza machinalnie sięgnęła po najbliższą kulkę, powoli włożyła ją do ust i rozgryzła.
- Tfu ! – splunęła siarczyście pomiędzy paprocie.
Chudsza przysiadła na ostatnim stopniu.
- Najpierw trzeba znalezć dowody na niepoczytalność – powiedziała Grubsza. – A to nie będzie takie proste.
- Owszem, będzie. – chudsza triumfalnie zadzwoniła kluczami. – Po pierwsze – cały czas rozmawia ze swoim kotem po łacinie.
- To jeszcze żaden dowód – Grubsza wytarła cieknąca z ust ślinę o rękaw żakietu.
- Po drugie – ciągnęła nie zrażona Chudsza - zadedykował swoją pracę naukową temu przebrzydłemu sierściuchowi ...
Poczułem, jak pazury wysuwają mi się spomiędzy poduszeczek, i gdyby nie łapa Dextera, która spoczęła na moim karku byłbym skoczył i dał wstrętnej babie porządną nauczkę
- Spokojnie – syknął Tetryk – jeszcze zdążysz...
- To tez nie jest żaden dowód – rzekła Grubsza, śliniąc się obficie. – Jeden z fizyków umieścił imię swojego kota, jako współautora cyklu wykładów...
Spojrzałem pytająco na Tetryka, ten zaś pokiwał głową i powiedział , że to święta prawda i że nawet zamierzano zaprosić obu autorów na konferencję naukową, ale gdy okazało się , że F.D.C. Willard jest kotem w świecie nauki wybuchł skandal.
- Zupełnie tego nie rozumiem – odparłem najciszej, jak się dało – Jeden z rzymskich cesarzy zrobił swego konia senatorem i nie było żadnego skandalu....
Zgrzytnął zamek.
- Do zobaczenia na przystani – szepnąłem , jednym susem znalazłem się na schodach i niepostrzeżenie wsunąłem się do domu.
Wcisnąłem się pomiędzy wiszące w przedpokoju płaszcze i z trudem powstrzymując kichanie poczekałem, aż ciotki wejdą po salonu.
- Trzeba zwołać rodzinną naradę – zawołała Grubsza – i wszyscy postanowimy, co zrobić.
Chudsza zapaliła kolejnego papierosa i usiadła w fotelu.
- Mówisz tak, jakbyś nie wiedziała jaka jest JEGO rodzina – powiedziała wypuszczając dym w sufit. – Dziwacy, ekscentrycy...Artyści.
Pomyślałem sobie, że zapewne miała na myśli jedynego brata Dziadka, który znajdował upodobanie w kopiowaniu portretów słynnych ludzi , którym na swoich obrazach domalowywał kocie głowy. Moim skromnym zdaniem, Mona Lisa z pyszczkiem tajemniczej syjamki wyglądała NAPRAWDĘ bardziej interesująco, niż w oryginale.
Nic więc dziwnego, że po obrazy dziadkowego brata przyjeżdżało mnóstwo ludzi, a większość z nich z bardzo daleka.
Przeszło mi przez myśl, że gdybym odnalazł Teodora – bo takie imię nosił brat Dziadka – z pewnością zyskałbym mądrego, cennego sprzymierzeńca.
Chyłkiem wsunąłem się za aksamitną kotarę. Obrazy – obrazy – obrazy – przelatywało mi przez głowę.
Na ścianie, tuż naprzeciw szpary w kotarze wisiał ogromny oleodruk przedstawiający trzy tłuste panie śpiące w łódce.
Otrząsnąłem się z obrzydzeniem. O ile lepiej wyglądałaby w tym miejscu Kotka z łasiczką...
Tymczasem ciotki radziły dalej.
- Majątek, tak, na pewno chodzi o majątek – perorowała Chudsza, dymiąc jak lokomotywa.
- A może o dorobek naukowy ? – zapytała nieśmiało Grubsza, która, według mnie, miała jakie takie pojęcie o dorobku kulturalnym ludzkości.
- Dorobek naukowy ! – parsknęła pogardliwie Chudsza, którą zawsze miałem za ignorantkę, co potwierdziło się po raz kolejny. – Książkami mogą pojeść sobie tylko mole.
Na hasło „mole” Grubsza sięgnęła do szufladki sekretarzyka i zaczerpnęła z niej garść białych kulek.
- AAAAAAAA-psik !!!!!!!!!!!! – kichnąłem donośnie, a obie Ciotki zerwały się na równe nogi .
Nie czekałem, aż któraś z nich zajrzy za kotarę, tylko wyprysnąłem jak rudy pocisk i podcinając nogi chudszej runąłem do przedpokoju, a stamtąd na złamanie karku, krętymi schodami wybiegłem na strych , gdzie przycupnąłem cicho jak mysz za pudłem na kapelusze.
Ciotki jak oszalałe biegały po całym domu, zaglądając w każdy kącik, pełzając na czworakach po podłodze i pomstując głośno.
A ja, nie tracąc czasu, wysunąłem głowę zza pudła i rozejrzałem się dokoła. Odetchnąłem z ulgą widząc pokazną dziurę w dachu, pod która ktoś podstawił blaszane wiadro.
Przez szparę sączyło się niebieskie światło księżyca. A gdy Ciotki, widać zmęczone poszukiwaniami na chwilę zamilkły, usłyszałem buczenie statków na redzie. Po stercie kartonów wspiąłem się na belkę tuż pod dziurą, odbiłem się mocno łapami, które stały się dziwnie silne i elastyczne i z trudem wydostałem się na dach.
Zjechałem po dachówkach tuz na sam kraj, gdzie zaczepiwszy się pazurami o rynnę oceniłem wysokość i skoczyłem w dół.
Na moje szczęście wylądowałem w rabacie maciejki , chwilę odpocząłem po czym przez mur wydostałem się na ulicę.
W krzakach, skąd błyszczały zielono tylko jego oczy czekał Smarkacz z malutką rybką w pyszczku.
- Czyżby tylko tyle zostało z kolacji ? – zapytałem pokrywając ironią falę wzruszenia, które gwałtownie podeszło mi do gardła.
- Twoja porcja czeka nienaruszona – rzekł Smarkacz. - A to...tak na pierwszy ząb.
Poczekał, aż zjadłem i ruszyliśmy w kierunku morza.
- I chciało ci się dyrdać z jedną rybką ? – zapytałem.
Smarkacz spojrzał na mnie spode łba.
- A gdybyś wpadł w ręce Ciotek ? – zapytał.
Skręciliśmy w dróżkę prowadząca obok jakichś starych, na wpół zrujnowanych baraków.
- To jest szczególne miejsce – powiedział Smarkacz i przystanął. – Tu się urodziłem...
Rozejrzałem się dokoła, ale prócz czerniejących w mroku zarysów budynków nic nie było widać.
Za to było słychać – do naszych uszu dobiegły znane nam, stłumione głosy.
- Stój spokojnie – zrzędził przywódca Parkowego Gangu.
- Kiedy to świństwo mi włazi do oczu...- odpowiedział płaczliwy głos jednego z łotrzyków.
- Pomyśl o nagrodzie – odpowiedział bezwzględnie przywódca.
- Można by za to uciec za granicę – dopowiedział drugi głos.
- Ale dlaczego ja ? – jęczał łotrzyk.
- Bo masz jak najmniej białego...
Spojrzeliśmy na siebie. Smarkacz rozpłaszczył się na ziemi i wysunął pysk spomiędzy gałęzi.
Chwilę wpatrywał się w ciemność, aż w końcu wycofał się przesłaniając pyszczek łapą.
- Co jest ? – zapytałem.
Smarkacz przesunął się tak, żebym i ja mógł zobaczyć, co się dzieje. Potrząsnąłem głową i zamrugałem oczyma z niedowierzaniem.
Pośrodku niedużej polanki stał jeden z łotrzyków, a przywódca Parkowego Gangu obficie nacierał go węglowym pyłem.
Łotrzyk parskał, prychał i pluł, co najmniej jak Grubsza z Ciotek po rozgryzieniu kulki naftaliny.
- No...- Przywódca odsunął się parę kroków do tyłu, aby ocenić swoje dzieło. – Jeszcze tylko trochę białego pod nosem...
Drugi z łotrzyków spojrzał na leżącą na ziemi kartkę papieru.
- Jak żywy – powiedział.
Faktycznie – z daleka łotrzyk przypominał nieco Dextera.
- Trochę za chudy...- mruknął przywódca.
- No, przecież tułał się tyle czasu po ulicy...- miauknął drugi łotrzyk i razem z przywódcą trącili się nosami. – Biedactwo...
Pierwszy z hultajów przysunął swój pysk, ale kompani odskoczyli jak oparzeni.
- Pilnuj charakteryzacji ! – napomniał go przywódca.
Wycofałem się do Smarkacza. Właśnie przeszedł mu atak śmiechu i spojrzał na mnie pytająco.
- Biegiem na przystań – zakomenderowałem.
Jak na jeden dzień naprawdę miałem dosyć łowców fortun...
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Pon lip 23, 2007 4:50

:ryk:

Patr77

 
Posty: 2341
Od: Wto wrz 12, 2006 0:05
Lokalizacja: Ottawa/Poznań

Post » Pon lip 23, 2007 7:11

Jest ranek, jest bajusia :D

Dziękuję Caty
Obrazek Staram się pisać poprawnie po polsku

barba50

 
Posty: 5015
Od: Nie kwi 03, 2005 12:01
Lokalizacja: Czarnów k/Konstancina

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 22 gości