juz pisze, no juz
nie ma cyst, nie ma torbieli (choc nie wiem czy to nie to samo), nie ma zmian i... nie ma jajnikow.
mam po prostu jakas niewyzyta kotke i juz.
ciekawe po kim?
w kazdym razie spadl mi kamien z serca. nie zebym sie martwila czy cos, no bez przesady, przeciez jej nie lubie
Beki na usg byla aniolem - nie spelnily sie proroctwa Uschi, ktora mowila, ze bede opatrywac pozniej rany.
Beki lezala na jednym i na drugiem boczku, zupelnie spokojnie.
trzymal ja doktor, a glaskalam po glowie.
a jak zaczelo jej sie nudzic, to zaczela szczekac troche, ale zero wyrywania.
po powrocie do domu padla jak zabita - ehhh ten stres, pospala i zrobila koncert od 1 do 3.
rujka spiewajaca
teraz czekam az sie rujka skonczy i zastrzyk.
no i mam nadzieje, ze tez chwila spokoju.
a poza tym, to Beksa uwielbia jezdzic samochodem
zasiada po krolewsku na miejscu pasazera i oglada swiat. normalnie szok. siedzi jak aniol i czasem tylko staje na oknie by cos zobaczyc dokladniej, albo sie skuli jak przejedzie motor.
a po powrocie do domu stala przy drzwiach wejsciowych i wrzeszczala, ze chce jeszcze
skad sie biora takie dziwne koty?
