Wzruszyła mnie Miłka. I to bardzo.
Siedzi u mnie ponad pół roku. Nico wycofana, nie wyróżniająca się. Nadal mieszka w kuchni i wcale nie zamierza jej opuszczać.
Dzisiaj wróciłam z pracy, szybko nakarmiłam maluchy, nakarmiłam staruchy

i pojechałam do fryzjera. Po fryzjerze jeszcze poszłam do sklepu, bo lodówka świeciła pustkami i skończył się papier toaletowy

.
Wróciłam kawałek po 21. Małe nie powinny być tak wściekle głodne, ale być może przez to, że zrobiło się zimno małe były wygłodniałe.
Z dzikimi okrzykami rzuciły się na mnie i pobiegły do kuchni.
No i zaczęło się. Miłka zerwała się, zaczeła do nich przemawiać, zaganiać całą czwórkę w jedno miejsce

.
Na podłodze położyłam pudełko. Małe, już najedzone brykają po kuchni, a Miłka leży w pudle i nawołuje dzieci

.
Szkoda, że wcześniej nie dałam jej małych pod opiekę. Miłka jest jedyną kotką, która zainteresowała się nimi. Zośka, Maja, Baśka na nie tylko syczą. Czapka, Córcia, Mrówa są po prostu obojętne.
Zdjęć chwilowo nie będzie

.
Piotrusiowi zeszła z oka opuchlizna

.