Jeśli nie wykastruję kotek aborcyjnie i urodzi się te 40 kociat, nie będę w stanie im pomóc i nastąpi owa "selekcja naturalna" czyli umieranie w piwnicach. Nigdzie nie napisałam, że jesteś zwolenniczką tej "selekcji", jest ona jednak logicznym następstwem tego, co Ty nazwałaś szacunkiem do życia.
Masz do mnie pretensję o, jak to nazywasz "wartościowanie życia", ale sama dopuszczasz sterylki aborcyjne, gdy nie ma innego wyjścia. Czyli (to mój wniosek z Twoich wypowiedzi) - w przypadku kotek dzikich. Kotki domowe według Ciebie nie powinny być sterylizowane aborcyjnie. OK, ale to również jest "wartościowanie", prawda?

Jeśli piszesz o szacunku do życia i nie wartościowaniu, to bądź konsekwentna.
Co do zabierania domów. Nieubłagana logika znowu. Czy po raz kolejny trzeba to wyjaśniać? Na zbiorach, równaniami matematycznymi? Już tak szczegółowo zostało to wyjaśnione, że nie umiem prościej i jaśniej.

edit:
Na własnym przykładzie - mój obecnie najstarszy kot, Szczurzasty, zabrał dom jakiejś biedzie. Koleżanka nie uległa moim naciskom i nie wykastrowała swojej kotki. Koteczka zaciążyła, urodziła trzy maluchy. Ja przygarnęłam jednego kociaka. Z domowej kotki. Gdyby się nie urodził, przygarnęłabym jakąś piwniczną bidę.
A to, co Ty nazywasz wywieraniem nacisku, ja nazywam edukacją. Bo opiekun domowej kotki, która zaszła w ciążę, ostatecznie decyduje. Nikt mu nalotu na dom nie zrobi, nie ukradnie kotki na sterylkę przecież.