Delikatnie pacnięta przez Uschi, nadrabiam zaległości
Minął zaledwie tydzień odkąd Zuzek jest z nami, a nie wyobrażam już sobie życia bez niej. No wiem, wiem... ckliwie to brzmi, ale takie są fakty
Dziewczyny dogadują się coraz lepiej, żeby nie powiedzieć, że czasami aż mnie zaskakują
Wczoraj Księżniczka Zuzinka została zabrana na szczepienie. Kontenerek był co prawda w pogotowiu, ale jak na księżniczkę przystało Zuzolek spędził drogę w obie strony pod kożuszkiem mym (kożuszek - żeby kociowi zimno nie było

) Gdy wychodziłyśmy z domu, Wandzia zrobiła okrągłe oczy, i wyraźnie była zaniepokojona tym, że Zuz "wyjeżdża". I nie wiem, czy bardziej była zdziwiona, gdy zobaczyła małą pierwszy raz ten tydzień temu, czy wczoraj...
Na badaniach rzeczywiście był mały koncercik

Najmniejsza i chyba najcieńsza strzykawka świata okazała się za gruba dla księżniczki. Obcinanie pazurków też było fe.
Ale good news są takie, że żeberka - choć nadal krzywe - rosną razem z maluchem!!!!
Wyznałam też swoje grzechy dotyczące karmienia obu dam (wyjadają sobie z misek - senior je żarcie dla juniora, junior delektuje się seniorowym papu; plus głęboka przewina w postaci zostawienia gołąbka w sosie pomidorowym w samotności i zasięgu kotecków

). Rozgrzeszenie dostałam, ale do tego pouczenie, że Grubcia będzie od juniorowego jedzonka jeszcze bardziej grubaśna, a Zuz musi dbać o równowagę czegoś czego nazwy teraz nie pamiętam

. Więc teraz obowiązuje u nas zasada: "przyjechali kowboje, każdy wcina swoje"

A ja jestem szeryfem i pilnuję porządku
Po powrocie od D. i wpuszczeniu Zuzi do domku, szczęka mi opadła na podłogę, bo Wandzia podbiegła do małej i dała jej - uwaga - BUZI

Takie pyszczek w pyszczek. No, aż żałowałam, że nie miałam aparatu pod ręką!
Zuzinek wczoraj cały wieczór brykał jak mała pchełka, a dzisiaj rano był już lekko ospały i mało zainteresowany światem. I chociaż byłam na to przygotowana przez D, to mnie aż ścisnęło w środku, jak zobaczyłam moje maleństwo wczesnym popołudniem telepiące się jak galaretka

Co te zwierzaki robią z nami, co? Człowiek kompletnie świruje, jak tylko coś jest nie tak... Najpierw dałam jej ciepły termofor, a potem po uspakajającej konsultacji z Uschi, zabrałam malucha do łóżka. I tak ją głaskałam, i buzi-buzi, i tłumaczyłam, że "nic się nie martw maleńka, pańcia jest z Tobą i to minie"

I zanim się zorientowałam, sama zasnęłam
To może kilka zdjęć na koniec tej łzawej historii, hi hi:
http://upload.miau.pl/3/1008.jpg - Tatek Szeryf
http://upload.miau.pl/3/1009.jpg - Wujek M zakochany w Zuz (pierwsze pytanie wujka M - Jak tam Moja Królewna się dzisiaj czuje??? - i to nie chodzi o mnie

)
http://upload.miau.pl/3/1010.jpg - Paweł i Gaweł w jednym żyli domu