A u nas w domu kolejna odsłona wojny totalnej Mrufki ze światem

. Powtórka z rozrywki

.
Łazi po domu podkurr...na, macha ogonem, z miną "a spróbuj mi podskoczyć", a kiedy tylko zobaczy Sopla, zaczyna "szczekać" - i rusza do ataku
Sopo jest zastraszony, chowa się kątach na jej widok, w starciu raczej wieje z wrzaskiem niż się broni (choć mógłby, bo dorównuje jej wielkością) - trafiła na słabszą od siebie psychikę (albo mniej pokręconą

) i stopniowo łamie

.
Jeszcze nie jest supertragicznie - zdarza się im bawić (ale przez drzwi - tak jakby Mruf lepiej reagowała kiedy go nie widzi), zdarza spać razem z nami na łóżku, ale mały Miś jest coraz bardziej niepewny

.
Czekamy jak zbawienia kastracji (za jakis tydzień jak bogowie pozwolą), ale coś mi mówi, że to nic nie pomoże

.
Pesto zdystansowana, w kaszę sobie nie daje dmuchać, choć też obrywa.
A ja mam deja vu - poczytajcie pierwsze strony naszego wątku
Żeby nie było - stosujemy wszystkie zalecenia behawiorystki, które dała nam wtedy, łącznie z rozdzielaniem kotów. Ale przyznam, że nie potrafię powstrzymać się od wydarcia sie na Mruf, kiedy tak spierze Sopla na kwaśne jabłko

- i zamknięcia jej w łazience czy sypialni w celu ochłonięcia.
Feliway jest

. I co z tego

.