Pyza była bardzo biedna ze trzy dni. miała cięcie przez cały brzuszek. Była bardzo obolała i siedziałam nad nia i przepraszałam ja za to co jej zrobiłam. Nie mogła jesc, bo rura od respiratora uszkodziła jej przełyk, trzeba było ja wozic na kroplowki i zastrzyki z antybiotyku. Potem były problemy, bo wylizywala brzuszek i wyciagala szwy. W kaftaniku specjalnie sie obsikiwala, wiec nosila kołnierz. Ale po 10 dniach kiedy pojechalismy zdjąć szwy była juz takak jak zawsze (zreszta nie bylo juz zadnych szwow do wyjecia, bo mimo kolnierza Pyza sama sie nimi załatwiła). Potem zaczął sie powrot do dzieciectwa. Pyza zachowywała sie jak maly kociak, biegnie za ogonkiem, wsadzanie lapek pod koldre zedy zlapac za nasze place u nog, skakanie po roslinach doniczkowych. To bylo bardzo mile, ale z ulga przyjelismy jej powrot do doroslosci. Teraz to bardzo stateczna osoba, ktora od czasu do czasu (tylko 5 do 7 razy dziennie) ma odbicia, biega jak szalona z rozczapirzonym ogonem i szalenstwem w zielonych oczach.
Nie martw sie, będzie dobrze.
