Udalo nam sie w zaspach sniegu dotrzec do pani doktor.
Kolejka szla szybko (az do nas, bo bylam z sasiadką, ktora adoptowala klatkowego Rudaska (Mariana), brata Markizy i Asesora).
Pierwsza poszła dziś Hortensja, została odrobaczona, mam nadzieję, że te robale pójdą precz. Kocina wazy 2,10 kg!!!
Pozniej Rezeda, wazy 1,55 kg, ale to i tak 25 dkg więcej niz ostatnio.
Odrobaczona, claritina podana, zastrzyk zrobiony, nie pamietam, czy pisalam o dziwnej narosli na boczku lewym, zostało to zerwane i jest międo (aaaaa), ale juz ma sie zablizniac. Mozliwe, ze to po kroplowkach sie takie zrobilo.
odzczekam jeszcze godzinke i podam parafine.
Po osłuchaniu pani doktor powiedziała, że róznica jest ogromna.
Przeraziłam się, bo to było zaraz po tym, jak powiedziałam, że nie podałam wczoraj claritiny, myślałam, ze sie pogorszyło, ale na szczęście chodziło o to, że jest lepiej.
A, no i się umówiłam do dr Wyparta. Na przyszły wtorek, 18.30.
Na Schroegera (moze trafie

).
Usilowalam sie umowic gdzies, gdzie zabieg bylby od razu mozliwy, ale noł łej, najpierw konsultacja
(65pln), potem zobaczymy.
Tak dzis malkontenciłam na temat tej konsultacji, nawet do pani doktor, ale chyba jestem niesprawiedliwa, w końcu nikt nie ma obowiązku mnie przyjmować za free lub po super zniżkowych cenach i to na moich zasadach. Więc nie mam co narzekać na to, ze dr W bierze tyle za wizyte. Mam nadzieje, ze to juz bedzie ostatni specjalista, ktory w koncu podejmie ostateczne kroki lecznicze i ze juz bede mogla zacząć prces tuczenia kota.
edit: faktycznie, pomieszały mi się własne koty tymczasowe...
Prawdziwi mężczyźni nie jedzą miodu, oni żują pszczoły.