Pomocy - koci strach. Update ;(

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Śro sty 10, 2007 19:22

Aka, pisałaś, że koty bały się twojego TZ-ta jeszcze zanim z tobą zamieszkał, tak? Więc może scenariusz nie jest aż tak czarny, może tu nie chodzi o maltretowanie, ale raczej stosunek twojego mężczyzny do kotów. Myślę że zwierzęciu wystarczą negatywne emocje człowieka i wyczuwalna wrogoś. To tak, jakby zwierzę było non stop pod presją i zaszczute. Możę on wcale nie robi im fizycznej krzywdy. Tak czy inaczej - faktyczne warto sprawdzic co się dzieje pod twoją nieobecnośc.
Kłólewna Inka i Księciunio Salutek

Kid

 
Posty: 3131
Od: Sob lis 01, 2003 0:29
Lokalizacja: Warszawa-Tarchomin

Post » Śro sty 10, 2007 19:59

AKa pisze:Nomiczku, co do jego reakcji na moje pytania czy komentarze dotyczące kotów to on... w zasadzie nic nie mówi... Albo mówi, że nie wie o co im chodzi. I fakt, że jest to błędne koło, bo ja o tej sytuacji, czy w ogóle o moich kociakach mówię często. Wyrażam się o nich czule, z miłością a on tego chyba nie lubi. Bo na ogół wtedy zbywa mnie milczeniem.


O matko, Aka - ja Cie serdecznie przepraszam - Greta_2006 uswiadomila mi moj nietakt. Nie chcialam abys na te pytania odpowiadala na forum a jedynie zebys rozwazyla to sama dla siebie. W poprzednim swoim poscie w Twoim watku to napisalam - w tym jakos tak wydalo mi sie to oczywiste i juz nie dodalam takiej adnotacji. Wybacz, prosze - nie chcialam wywolac u Ciebie zaklopotania wobec tak osobistych pytan. Chodzilo mi tylko o to abys sama rozwazyla tego rodzaju kwestie.

A co do Twoich prob nawiazania kontaktu - moze byc tak (moze ale nie musi), ze obrocily sie przeciw Tobie jesli byly zbyt nagminne - jesli TZ kotow nie lubil a przez Ciebie - osobe, ktora kocha i sie do niej wprowadza, byl ciagle zarzucany informacjami o kotach i zabawami z kotami - mogl poczuc do nich jeszcze wieksza niechec. WIesz; koty, koty wszedzie koty a on chce Ciebie, byc z Toba i dla Ciebie a nie z kotami i dla kotow. I rzeczywscie nie musi ich krzywdzic, wystarczy, ze jest nerwowy wzgledem nich i nieprzychylny co moze objawiac karceniem ich, spychaniem z lozka czy fotela, tupaniem aby je wygonic z pokoju itp. Ale ta niechcec musialaby byc bardzo duza aby wzbudzala taka reakcje u kociatych. Moze warto poszukac pomocy u kociego behawiorysty?

Mocno trzymam kciuki za rozwiazanie problemu. Zastanawiam sie tez czy nie jest tak, ze musisz zadecydowac - albo kociate albo TZ. Jesli to wlasnie ten TZ to moze warto domku poszukac kotom? One juz tak dlugo sie mecza :(

nomiczek

 
Posty: 398
Od: Czw wrz 21, 2006 15:26
Lokalizacja: Poznań

Post » Śro sty 10, 2007 20:09

meakulpa, nomiczek
Dziewczyny, nie chciałam Wam robić żadnych uwag, po prostu uważam że sprawa jest delikatna i próbowałam złagodzić to, co sama na ten temat piszę... :?

Gretta

Avatar użytkownika
 
Posty: 35235
Od: Wto lip 18, 2006 12:53
Lokalizacja: "wesołe miasteczko" (Trybunalskie)

Post » Śro sty 10, 2007 20:15

Greta_2006 pisze:meakulpa, nomiczek
Dziewczyny, nie chciałam Wam robić żadnych uwag, po prostu uważam że sprawa jest delikatna i próbowałam złagodzić to, co sama na ten temat piszę... :?


Alez Greto_2006 poczynilas bardzo sluszna uwage. Uwazam, ze masz racje. To moj blad, ze po serii takich delikatnych pytan nie dodalam, ze to nie sa pytania do odpowiadania na forum tylko do rozwazenia samemu - po prostu takie mi przychodza do glowy jak mysle nad tamatem. Sama bym tak szukala i analizowala i chcialam poddac takie mysli autorce watku. Slusznie zauwazylas delikatnosc sprawy i poczulam, ze moglam Ake zaklopotac - stad moje tlumaczenie. Aka - raz jeszcze przepraszam za nietakt.

nomiczek

 
Posty: 398
Od: Czw wrz 21, 2006 15:26
Lokalizacja: Poznań

Post » Śro sty 10, 2007 20:16

Kid pisze:może tu nie chodzi o maltretowanie, ale raczej stosunek twojego mężczyzny do kotów. Myślę że zwierzęciu wystarczą negatywne emocje człowieka i wyczuwalna wrogoś.

Jesli koty nie byly po przejsciach, to nie reagowalyby tak na zwykla niechec. Poza tym mozna nie lubic kotow i traktowac je po prostu obojetnie. Spychanie, zrzucanie np. z krzesla, czy szuranie nie powoduja az takich reakcji. Sama zrzucam koty z blatu jak robie kolacje, co im nie przeszkadza ocierac sie zaraz o nogi. :twisted:
Czesciowo moze byc tak jak pisze nomiczek, ze on ma dosc juz tego gadania o kotach, moze poswiecasz im za duzo czasu? Moze sprobuj przez jakis czas, w jego obecnosci traktowac koty mniej wylewnie? Daj im jesc, poglaszcz, ale nie zmuszaj go do przebywania z nimi i nie opowiadaj tylko o nich. Poswiec dzien jemu bez slowa o kotach. Czasem nie pozwol wchodzic do sypialni jesli lubia z Toba spac.
Tak czy siak rozmowa jest potrzebna i jakis kompromis. Ty mniej poswiecasz uwagi kotom a on nie traktuje ich wrogo. Moze obojetnie, ale nie wrogo. Zle, jesli on tlumi w sobie ta niechec, bo gdyby cos powiedzial to cos byscie mogli wspolnie ustalic..
dorzuć się do sterylek: https://www.ratujemyzwierzaki.pl/azg dla bezdomnych: KRS 0000338819

Edzina

 
Posty: 4524
Od: Czw lut 10, 2005 12:07

Post » Śro sty 10, 2007 21:42

Cóż... Jako mężczyzna nie jestem pewnie obdarzony taką delkatnością jak kobiety na tym formu... Powiem jednak chyba to, co (mam nadzieję) chodzi wszystkim po głowie...

Na początek muszę zaznaczyć, że nie toleruję znęcanie się nad zwierzętami w żadnej postaci. Tutaj wszyscy zdają się powoli zapominać, że od długiego czasu, niestety to właśnie się dzieje...

Nie ważne z jakich pobudek TŻ je maltretuje. Fakt pozostaje faktem (ci, którzy szukają innych źródeł zaistaniałej sytuacji, IMHO sami się oszukują).

Uważam się za osobę, która lubi zwierzęta, a swojego kota wręcz kocha. Z tego co przeczytałem, wydaje mi się że AKa również należy do ludzi tego pokroju. W tej sytuacji wydaje mi się, że dbanie o dobro i godne życie ulubieńców powinno przeważyć chęć zatrzymania ich przy sobie za wszelką cenę.

Trzeba przede wszystkim przerwać istniejącą sytuacje - znaleźć kotom inny dom (czasowo lub na stałe). Wiem, że nie jest to łatwa decyzja, ale nie widzę jakoś alternatywy.

Przykro mi, jeżeli uraziłem kogoś moją szczerością, ale tak wyglądają fakty.
Obrazek

macmark

 
Posty: 11
Od: Pon paź 24, 2005 20:14
Lokalizacja: Tomaszów Maz.

Post » Śro sty 10, 2007 22:22

witam, tak czytajac wszystkie posty przypomniala mi sie pewna historia.
moj znajomy przyszedl do mnie kilka lat temu w odwiedziny. nie byl u mnie jeszcze nigdy, to byl jego pierwszy kontakt z moim psem. wszedl do ogrodka, a suka zwariowala. odwazna panna, ktora szczeka, potrafi poszczypac, nie boi sie obcych (wrecz przeciwnie) na sam jego widok podkulila ogon pod siebie i skomlac uciekla. nie chciala wyjsc , nie pokazala sie do czasu, az znajomy wyszedl. on nie wykonal w jej strone zadnego gestu, nie bylo mowy, by ja skrzywdzil, wystraszyl, uderzyl. nic. stalam obok niego i nie wiedzialam, co sie dzieje. sunia sie tak zachowywala, jakby sam diabel przyszedl z wizyta. znajomy powiedzial, ze na niego tak wiekszosc zwierzat. co najdziwniejsze, nie byla to sytuacja jednorazowa. sunia, jak poczuje, ze sie znajomy zbliza, to lba nie wystawia.
co jeszcze bardziej zdumiewajace, podobnie zachowaly sie zwierzeta znajomej, u ktorej bylismy z wizyta. pies skulil ogon pod siebie i zwial, a kot szybko sie schowal. pies podobnie, strachliwy nie jest, nawet chwilami stracha moze napedzic gosciom.
w tych 2 sytuacjach stalam obok, widzialam i tu sobie dam reke uciac, nawet nie mial kontaktu chlopak ze zwierzakami. nie wyciagnal dloni, nie dotknal. po prostu sie pojawil.

moze niektorzy ludzie maja jakies niepasujace zwierzetom zapachy, nie wiem, fluidy, feromony, cokolwiek. ten akurat znajomy jest dosc glosny, glosno mowi, glosno sie smieje, macha rekami. myslalam, ze moze to jakas przyczyna.
no ale nie az takiej paniki, strachu i ucieczki. moja sunia glosniejszych sie nie bala.

jakbym sama nie widziala, to bym nie uwierzyla.

Dagmara

 
Posty: 1730
Od: Nie gru 31, 2006 9:37
Lokalizacja: Warszawa - Tarchomin

Post » Śro sty 10, 2007 22:46

Kotom trzeba znaleźć domek tymczasowy i sprawdzić czy:
1. relacje między Wami się poprawią
2. TZ przestanie być zazdrosny
3. a ty sprawdzisz czy możesz żyć bez kotów

Ewidentnie to człowiek zaburzył te relacje, teraz trzeba to jakoś rozwiązać. Trudno jest postawić na wadze po jednej stronie partnera życiowego, po drugiej stronie swoją pasję i hobby (myślę o opiece nad kotami). Musisz do pewnych decyzji nabrać dystansu, TŻ-ta nie da się oddać do domu tymczasowego, a potem go odebrać, w przypadku twoich kotów - potraktujmy to jak sanatorium dla nich. resztę juz w tym wątku powiedzieli Ci inni.

ja tylko opowiem historię czterech dziewczyn wynajmujących jedno mieszkanie. Jedna z nich za zgodą współlokatorem przywiozła ze wsi Rudzię. Kotkę piękną i przytulastą. Ale...jedna z dziewczyn jej nie polubiła. Pilnowała, żeby Rudzia nie wychodziła z pokoju właścicielki, krzyczała na nią i pokazywała, co o niej myśli. Kotka, którą każdy mógł pogłaskać zrobiła się agresywna, ale...tylko wobec tej dziewczyny...agresja wzbudzała agresję...dziewczyna w końcu się wyprowadziła, a Rudzia znów mogła chodzić po całym mieszkaniu.

izaA

 
Posty: 11381
Od: Nie wrz 25, 2005 14:09
Lokalizacja: Warszawa-Wesoła

Post » Śro sty 10, 2007 23:58

A byłaś z nim kiedyś u znajomych np. którzy mają koty? Czy one tak samo reagują na niego? Bo może faktycznie on coś takiego ma o czym Dagmara pisze. Na początku przecież nie załatwiały się pod siebie, ale w momencie, kiedy mają z nim stały kontakt zaczęły wariować. Jeśli do tej pory nie mieliście wspólnego kontaktu z innymi kotami, to może zorganizuj jakieś krótkie spotkanie u jakiejś koleżanki, która ma koty?

Piszę to, bo naprawdę mam nadzieję, że te okropne podejrzenia są nieprawdziwe. Ja jakoś nie potrafię sobie wyobrazić swojego zachowania w takiej sytuacji... naprawdę współczuję :(
Obrazek
Obrazek

Meridiel

 
Posty: 93
Od: Pon lis 13, 2006 14:06
Lokalizacja: Szczecin

Post » Czw sty 11, 2007 9:16

mi tez sie wydaje po prostu nieprawdopodobne, by mozna celowo krzywdzic zwierzeta. choc wiem, ze mozna.

moze jednak przyczyna tkwi gdzie indziej. moze kotom kogos przypomina (choc raczej nie obu jednoczesnie).

Dagmara

 
Posty: 1730
Od: Nie gru 31, 2006 9:37
Lokalizacja: Warszawa - Tarchomin

Post » Czw sty 11, 2007 10:09

Niezależnie od przyczyn takiego zachowania kotów, sytuację trzeba rozwiązać, i to szybko. Za bezcelowe uważam faszerowanie kotów lekami - to nie jest obojętne dla zdrowia, a poza tym - do końca życia mają być na prochach? Behawiorysta może coś by tu pomógł - ale tylko wtedy, gdy sytuację chciałby zmienić również wspomniany TŻ - bez jego autentycznej chęci, nawet najgenialniejszy fachowiec nic nie poradzi. Zatem uważam podobnie jak osoby, które już coś podobnego tu napisały - musicie się rozstać - alby ty z kotami, albo ty z TŻ-tem. Dla dobra kotów.

DeDe

 
Posty: 1553
Od: Wto lis 02, 2004 19:26
Lokalizacja: Katowice

Post » Czw sty 11, 2007 14:56

Sprawa jest trudna i skomplikowana. Współczuję...
Mój TZ jest miłosnikiem zwierzaków, ale kiedy poznalismy sie to nie lubił kotów. Potem sam przyniósł z knajpy malutkiego kotka, którego ktoś wuyrzucił, a który w czasi e dorgi obfajdsał mu cała kurtkę ze strachu 8) . teraz kiedy przytulka tego kota, to móiw, ze jest najwspanialszy na świecie i że to jedna z najszczęśliwszych decyzji w jego żyicu, aby go uratowac. Kocha koty nad zycie i czasem sam głosno mówi: "Jak ja mogłem kiedyś kotów nie lubic...?" A ja zawsze powtarzam, zę dobrze, ze na mnie trafił, bo by ich do dziś nie rozumiał :)
Pisze tu nie po to, zeby coś radzić ance, bo już tyle dostala porad, ze musi chyba sama wybrać i podjąć jakieś roki. No, moze napisze jedynie, ze nie wyobrażam sobie sytaucji, ze chcę o czymś porozmawaić z TZ, i to nie 1 raz, tylko ciagle, a on nic... A co będzie, jak będzie jakis inny problem, dotyczacy waszego wspólnego zycia, czy decyzja do podjęcia, a on nie bedzie chciał o tym gadac? No nie wiem... ja bym tak nie potrafiła.

PIsze tu jednak po to, zeby poprosić Was o zajrzenie do wątku, który założyłam. tam jest podobna sytaucja, ale z 2 kotek boi sie tylko 1. No i problem przestał istnieć, jak facet wyjechal na jakis czas, a powrócił po jego powrocie do domu. Poradźcie, czy jest jakaś szansa, bo wtym przypadku laska sama jest zdecydowana, zeby kotke oddac...
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?p=2014315#2014315

Własnie, Anka, czy przez ten cały rok nie było choc raz tak, ze on gdzieś sam pojechał? NIe wrócił na noc? Czy wtedy koty wróciły do dawnej formy psychicznej?
Pomóż bezdomnym zwierzętom
Schronisko w Korabiewicach
www.dajmudom.pl
www.korabiewice.empatia.pl

Viktorija

 
Posty: 212
Od: Pon paź 25, 2004 11:51
Lokalizacja: Komorów

Post » Czw sty 11, 2007 16:57

Dagmara pisze:mi tez sie wydaje po prostu nieprawdopodobne, by mozna celowo krzywdzic zwierzeta. choc wiem, ze mozna.

moze jednak przyczyna tkwi gdzie indziej. moze kotom kogos przypomina (choc raczej nie obu jednoczesnie).

Tia - a te zlamane kly to pewnie przyczyna wpadniecia na sciane :?

Nie ma co sie czarowac i miec nadzieje. Kotom od roku dzieje sie krzywda. Smutne, ze potrzeba roku, by kochajacy wlasciciel zauwazyl problem. Te dwa biedaki nie powinny mieszkac z facetem, ktory im robi krzywde, a juz sprawa autorki tematu jest jak to rozwiaze.

Chilli

 
Posty: 3020
Od: Wto mar 08, 2005 15:00
Lokalizacja: Deutschland:)

Post » Czw sty 11, 2007 17:47

Chilli pisze:Nie ma co sie czarowac i miec nadzieje. Kotom od roku dzieje sie krzywda. Smutne, ze potrzeba roku, by kochajacy wlasciciel zauwazyl problem. Te dwa biedaki nie powinny mieszkac z facetem, ktory im robi krzywde, a juz sprawa autorki tematu jest jak to rozwiaze.


Ta wypowiedź jest bardzo nie fair.
Spójrz na datę mojego pierwszego posta.
Wczytaj się jak przez ten rok robiłam wszystko co wydawało mi się możliwe, by naprawić tę sytuację.
Ehhh... Nie ważne.

Viktorija - jak TŻ gdzieś wyjeżdża lub wychodzi z domu koty zachowują się normalnie, naturalnie...
"Mama" dla Alberta i Kejsi

Obrazek

AKa

 
Posty: 39
Od: Śro sie 17, 2005 8:27
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw sty 11, 2007 22:05

AKa pisze:
Chilli pisze:Nie ma co sie czarowac i miec nadzieje. Kotom od roku dzieje sie krzywda. Smutne, ze potrzeba roku, by kochajacy wlasciciel zauwazyl problem. Te dwa biedaki nie powinny mieszkac z facetem, ktory im robi krzywde, a juz sprawa autorki tematu jest jak to rozwiaze.


Ta wypowiedź jest bardzo nie fair.
Spójrz na datę mojego pierwszego posta.
Wczytaj się jak przez ten rok robiłam wszystko co wydawało mi się możliwe, by naprawić tę sytuację.
Ehhh... Nie ważne.

Viktorija - jak TŻ gdzieś wyjeżdża lub wychodzi z domu koty zachowują się normalnie, naturalnie...


No i masz odpowiedź.

Niestety jakbyś na to nie patrzyła winą za zachowanie kotek możesz winić TZ-ta. I tak jak dziewczyny napisały - oni razem nie mogą być.


Wydaje mi się, że facet skrzywdził kotki i to nie jeden raz :cry:

progect

 
Posty: 5771
Od: Nie lis 28, 2004 21:36
Lokalizacja: Kraków Bronowice teraz już Smardzowice

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Agwena, moniczka102 i 112 gości