wstydzilam się pisać, ale miałam takie podejrzenia...
no i wczoraj miałam w gościach dwóch Fachowców-Stomatologów i podejrzenia się poniekąd potwierdziły.
Poniekąd, bo stomatolodzy ludzcy, czekałam co powie wet.
No więc panienki ząbkują...
brak apetytu, osowiałość, smród z pysków, slinienie się. U rezedy dodatkowo oczywiście duszności, ona się męczy bardziej.
Ale tez kiwanie nad miską rozumiem, ona jest wsciekle glodna a jedzenie boli.
Ogolnie z wizyty u weta wyszlam dzis z mieszanymi mocno uczuciami, na konsultacje zostal zawezwany kolejny pan dr, jemu wyszlo, ze kot choruje bo nie je surowej wolowiny. Upraszczam i sie wyzlosliwiam, ale tak ogolnie wyszlo.
pognalam szukac wolowiny, odzalowalam jeden noz i jedna deske na to mieso (dom wegetarianski), podalam i co?
po nowym roku zaniose to mieso panu dr, niech sobie zgrilluje.
Male biedne a ja im dam odetchnac.
nie bylo dzis analizy krwi, koty po jezdzie biedne, a weci sceptyczni co do badan.
i tak je zrobie, ale jak juz zacznie jesc mala, bo teraz wiem, ze wyjda tragiczne. a dzis jadla. ciut, ale chetnie.
na swoje usprawiedliwienie mam to, ze jak wrocilam ze swiat to nie mialam pradu a pan elektryk, ktory wlasnie mnie opuscil skasowal 350.
Ponoc mam mega farta, ze nie splonelam zywcem.
to sie ciesze...
co za rok, kurcze.
Prawdziwi mężczyźni nie jedzą miodu, oni żują pszczoły.