Czy to już jest pewne, że to nie ropień? Bo przypomniała mi się taka historia sprzed wielu lat...
Miałam kocurka, wychodzącego. Kiedyś ogromnie spuchł mu kark. Wiedziałam, ze to ropień, choć dziś już nie pamiętam skąd. Być może miał tam wcześniej jakąś rankę. Młody wet, który nas przyjął, chciał mu ten ropień otworzyć. Wziął skalpel i ciął. Cięcie było długie, naokoło głowy (prawie mu ją odciął

) i... nic. Ani kropelka ropy się nie pokazała.
Rana się zagoiła, ale gula powiększała się i bardzo twardniała. Wcale nie wygladała na ropień. W końcu - pamiętam że minęło sporo czasu, co najmniej 2 tygodnie - wylądowalismy znów tej samej lecznicy. Przyjął nas inny wet. Dokładnie obmacał gulę, po czym sięgnął po coś, co wydawało mi się cyrklem

i jednym celnym pchnięciem wpakował go Nabiałkowi w kark. Ropa trysnęła wielkim strumieniem...
Więc może to jednak zastarzały ropień?
Czy robiłaś kotu okłady z Rivanolu, tak jak radził jul-kot? Ja polecałabym to samo, tzn. zrobić dość mocny roztwór rivanolu z tabletki i okładać nim - ale koniecznie jeszcze ciepłym, mocno ciepłym! - to miejsce. Trzymać, dopóki ciepły, i ponownie przykładać ciepły.
Jeżeli to ropień, to - jeśli nie za pierwszym razem, to po kilku następnych - stanie się miękki. Powinno się też wtedy dać wyczuć jego ujście. Może nawet sam się otworzy? Ciepły rivanol świetnie wyciąga ropę.
Wiele razy likwidowałam w ten sposób ropnie u kotów, czasem też zastarzałe (u moich bezdomniaczków). Najbardziej oporne poddawały się po 2 dniach okładów (kilkakrotnie w ciągu dnia).
Trzymam kciuki, żeby to jednak był ropień i żeby udało sie go pozbyć.
I wymiotów też, oczywiście.
---