Ja i Tosia dziękujemy za kciuki i pamięć....
iwciu -
ona nic nie je. Nie pije nawet wody... Ma nadżerki w pyszczku. Wymiotuje non stop, rownież po kroplówce.
Podaję jej megace w strzykawce - to ma pobudzić apetyt. Wciskam jej do pyszczka conwalescence mięsny i w strzykawce, nie daję rady... Musi ją potwornie boleć.
Ona pozwala ze sobą robić wszystko, nie protestuje. Ale pyszczka broni...
Nie byłam w stanie nic napisać wczoraj wieczorem
Siedziałyśmy z Tosią na kanapie do późna w nocy... Zostawiłam ją na srodku kanapy, leżacą, i tam ją znalazłam dziś rano z noskiem utopionym w poduszce. Nie ruszała się...
Wczoraj na kroplówce Toska siedziala mi na kolanach, spokojnie, nieruchomo. Strasznie gubi sierść. Przedwczoraj mój sweter był cały w sierści... wczoraj do lecznicy wzięłam szczoteczkę, czesałam ją przez bite 1.5 godziny, chyba nigdy tak długo jej nie czesalam... leżała spokojnie.... pod koniec zaczeła żałośnie łkać i zwymiotowała żółcią...
Pozniej jeszcze raz zwymiotowala - już w domu - na różowo.
Dziś rano znów.
Martwię się i mam bardzo złe przeczucia
Zupełnie nie rozumiem, dlaczego po kroplówkach nie ma ani cienia poprawy. Wręcz jest gorzej i gorzej.
To wielka niewiadoma...

Dziś wczesnym popołudniem znów będziemy na Bialobrzeskiej...