dzisiaj rano jakby gorzej. nie chciala nic sama zjesc, tylko sie napila. mam zakaz karmienia jej z reki , bo sie nauczy i nigdy nie wyjdzie z tego transportera
o 6 rano obudzilam się (nie ma to jak przwyczajenie wstawania do pracy), patrze, a jaj nie ma w transporterze. znalazalm ją w kuwecie. lezącą. pomyslalam, ze moze che siku i sie zabiera za to więc poszlam spac. za godzine znow sie obudzilam, ona nadal w tej kuwecie

zabralam ja stamtad. byly tam jakies zagrzebane duze siuski, ale czy to jej, nie wiem...
teraz rano przy probie nakarmienia krzyczala i wogole do dupy. zostawilam wiec ją, widac, ze jest spiąca, oczy jej sie zamykaja.
a najlepsze jest to, ze
musze wyjechac dzis, kolo poludnia i wroce dopiero jutro. Karol tez juz wyjechal wczoraj, czeka na mnie u rodziny. ja nie chcialam jej zostawic az na dwie doby.
wczoraj wetka powiedziala mi, ze spokojnie moge ja zostawic sama (Bi i Baj jada ze mna). ze fizycznie jest dobrym stanie, psychicznie i tak jej nie pomoge. ona musi sama i leki. wiec z sercem w gardle zostawiam ja sama. z kuweta, z miskami i z Feliwayem. na jedna noc. i licze na to, ze moze jak bedzie sama to sie jakos osmieli. skoro z nami nie moze.
mam ochote krzyczec. czuje sie bezsilna.
jeszcze do tego Biszkopty dzisiaj jakies takie wkurzające. łażą i wyją. czy to feliway tak na nie wplywa?
i wiem, ze najgorsze to martwic sie nas zapas, ale jesli jutro po powrocie okaze sie, ze nie odwiedzila kuwety i nic nie zjadla to sie chyba potnę.